Born To Die

Born To Die

piątek, 11 października 2013

Rozdział 7

-Jak mam się kurwa uspokoić?!- krzyknęła Cala, wyrzucając ręce w górę.- Mogli go zabić! Bo ten dureń uparł się żeby siedzieć przy oknie! Przecież mnie by też za to zabili!
            Była strasznie poirytowana faktem, że nie wie co się wokół niej dzieje. Jej przyjaciele chcieli ją uspokoić, ale to nie pomagało. Była wściekła do tego  stopnia, że była w stanie puścić z dymem pół Londynu i nie widziała czy to by jej pomogło. Złość rozsadzała ją od środka, a ona nie umiała sobie z nią poradzić.

   -Dobra, Niall! A teraz mów, kim ty do jasnej cholery jesteś!- krzyknęła podchodząc do wystraszonego chłopaka!- Nie możesz być taki święty skoro chcą cię sprzątnąć!- syknęła.

            Niall patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami. Nie wiedział co ma odpowiedzieć, przecież sam nic o tym nie wiedział.
-Wyluzuj.- jęknął Harry przeczesując ręką włosy i odciągając Cale od chłopaka.- Ale po co ktoś wynajmowałby snajpera na to dziecko...- mruknął wskazując głową na siedzącego na skrzyniach blondyna, który tępym wzrokiem patrzył przed siebie.
-On jest starszy od ciebie.- stwierdził Zayn.
-Pieprz się...
-Nic ci nie jest? Wiesz jak się martwiłem, gdy usłyszałem o tym w radiu!- krzyknął Liam, wpadając do magazynu. Od razu podbiegł do dziewczyny i obejrzał ją z każdej strony, po czym mocno przytulił.
            Cala, kątem oka, zauważyła jak jej przyjaciele kręcą głowami z dezaprobatą, a Niall się lekko uśmiecha. Dziewczyna wzięła głęboki w dech, starając się uspokoić, przynajmniej do tego stopnia, żeby mogła myśleć.
-Żyje tatuśku... nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.- wyszeptała mu do ucha. Chłopak odsunął ja na drogość swoich ramion i po raz kolejny uważnie jej się przyjrzał.
            Cala wywróciła oczami. Czasami miała dość, że Payne jest tak nad opiekuńczy i zawsze o wszystko się martwi, ale z drugiej strony były chwile, kiedy to jej się podobało.
            Liam podszedł do niej o krok.
-A Niall jak?- zapytał, lecz dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.- Pójdę z nim pogadać.- oznajmił i pocałował ją w czoło.- Serio się martwiłem.
-Matko!- jęknął Louis.- Czy wy może nie chcecie nam czegoś powiedzieć? No bo wiecie... Wasze zachowanie jest dość...- odchrząknął.- dwuznaczne?
            Payne pokazał mu środkowy palec i poszedł w stronę Nialla.
-Na pewno?- krzyknął Tomlinson.
            Zayn spojrzał na niego wzrokiem, który mówił, że jeżeli zaraz nie przestanie to zabije go w najmniej delikatny sposób jaki się tylko da.
-Wyluzuj, Malik. Wszyscy wiemy, że na niego lecisz.- droczył się dalej Louis.
            Mulatowi opadła szczęka, nie spodziewał się czegoś takiego. Miał już coś odpowiedzieć, ale przerwała mu Cala:
-Uspokójcie się! Nie, nic nie chcemy wam powiedzieć. Jakbyś zapomniał jestem zajęta.- powiedziała a wokół rozległ się cichy jęk.
-Jakbyś zapomniała, my go nie lubimy. Delikatnie rzecz ujmując.- odezwał się Harry, a reszta mu przytaknęła.
-Trudno.- wzruszyła ramionami.
            Jej przyjaciele wiedzieli, że ona też za nim nie przepada, ale co mogła na to poradzić, była z nim zaręczona i nie było już odwrotu. Dopiero wtedy uwiadomiła sobie, że widziała się z Erickiem, ani z nim nie rozmawiała od prawie dwóch tygodni. Wcale jej to mnie przeszkadzało. Wręcz  się cieszyła.
-To co robimy?- zapytał w końcu Zayn.
            Przez chwilę żadne z nich się nie odzywało. Było jedynie słychać cichą, rozmowę Liama z Niallem. Cala starała się ogarnąć swoje myśli i ułożyć jakikolwiek plan działania. Zawołała Payne’a.
-Robimy tak... Zayn, ty zabierasz Nialla do domu.- chłopak skiną głową.- A wy.- wskazała na Harry’ego, Louisa i Liama.- Jedziecie ze mną do parku. Gliny już się pewnie zwinęły, a znając życie przysłali jakiś gamoni, więc może my coś znajdziemy. Rano, któryś z was będzie musiał zmienić Zayna, ja mam pecha i musze być w biurze.
-Jasne.- powiedzieli wszyscy chórem. Wyszli z magazynu i każdy poszedł w stronę swojego samochodu.

§§§§§§
-Nadal o tym myślisz?- zapytał Payne, lecz to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
            Niall wcale na to nie zareagował, tylko wpatrywał się w ekran telewizora. Czuł się jak wrak człowieka. Nie spał prawie cała noc. Przed oczami cały czas miał to co wydarzyło się poprzedniego dnia. Trzask pękającego szkła. Krzyk ludzi. Przerażenie w oczach znajdujących się tam dzieci. Bał się i nie wiedział co ma o tym myśleć. Wcześniej, to że go pilnowali traktował jak jakiś żart, ale to się zmieniło. Przerażało go to, że nie rozumiał dlaczego to wszystko się dzieje. Nie miał pojęcia dlaczego ktoś chciałby go zabić. Nie miał nic wspólnego z żadnymi gangami, narkotykami ani z niczym podobnym. Był studentem, który wiódł normalne życie. A teraz siedział w domu, nie chodził na studia ani do pracy, był pilnowany przez grupkę niedużo starszych od niego osób, które najwidoczniej miały w tym doświadczenie.
-No co ty?- zakpił chłopak.
            Liam podał mu kubek z kawą.
-Wyglądasz jak zombie- zaśmiał się pod nosem, z nadzieją, że przynajmniej trochę poprawi mu humor.
-Nie wpadł bym na to...- potraktował go kolejną porcja sarkazmu.
-Niall! Uspokój się. Przyzwyczaisz się. Nic się takiego nie stało.
-Nic się nie stało?! Tak myślisz? Może dla ciebie to nic, ale dla mnie tak! Nie dość, że chcieli mnie zabić to jakiś niewinny człowiek oberwał za mnie! A ty tak spokojnie o tym mówisz?!
I niby jak mam się uspokoić?!- wykrzyczał Horan.
            Liam nie zareagował. Siedział spokojnie, bo doskonale rozumiał jak on się czuję. Parę lat temu przeżywał coś podobnego. A co najgorsze nie wiedział, jak mu pomóc.
-Sory.- westchnął blondyn.- Wariuję.- upił trochę kawy. Odchylił głowę go tyłu i wziął kilka głębokich wdechów.- Jak poznaliście Cale?- zapytał po chwili.
            Brunet nie wiedział czy w ogóle powinien poruszać ten temat.
-Nie wydaje mi się, żeby to była odpowiednia historyjka na ten moment...- wyszeptał Payne, powracając myślami do dnia, kiedy pierwszy raz spotkał dziewczynę.
-Mam to w nosie... Proszę opowiedz, bo inaczej za kilka dni będziesz mnie odwiedzał w szpitalu dla opętanych lub psychicznie chorych.
-W takim wielkim skrócie...- wziął wdech i zaczął mówić.- Jakieś trzy lata temu włamałem się na jakiś serwer, następnego dnia mnie porwała jakaś banda goryli...
            Niall prychnął pod nosem.
-No i chcieli mnie zabić. Wtedy do tego magazynu w którym mnie trzymali, wpadła Cala z grupą jakiś facetów i mnie wyciągnęli, a potem zaproponowała mi współprace... No i tak zostało.
-Czekaj... Skoro to było trzy lata temu to ona miała siedemnaście lat.- powiedział w zamyśleniu Niall.
            Liam zaklął w duchu. Nie myślał, że będzie aż tak czepiał się szczegółów.
-Tak.- odpowiedział, szukając w głowie jakiegoś dobrego uzasadnienia, byle by tylko nie zdradzić, jak to naprawdę wyglądało.- Ona pomaga w tej firmie od dawna. Miała specjalne przeszkolenie, więc mogła brać w tym udział.
-Rozumiem... A Zayn? Jak do was dołączył?
            Payne spotkał na niego szeroko otwartymi oczami.
-Po co chcesz to wiedzieć?
-Ciekawość? Proszę?- zrobił maślane oczy.
-Zayna wyciągnęła z jakiś problemów dwa lata temu. W sumie to uratowała mu dupę, ale nie wiem dokładnie o co chodziło. Nie brałem w tym udziału, ani się o to nie dopytywałem.- skłamał po raz kolejny.
            Znał całą historię, aż za dobrze. Brał udział w tej akcji i to nie należało do najprzyjemniejszych wspomnień. Malik po prostu tamtego dnia znalazł się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie. Łaził późną nocą po tych „złych” ulicach w Londynie i natrafił na wymianę ognia między gangami.
-A Louis?
-Tommo, zna ją najdłużej. Jego rodzice, jest przyjaciółmi rodziny Cali i dalej to już się tak jakoś potoczyło.- wzruszył ramionami.
-A Harry?
            Liam zaśmiał się głośno. Jego zdaniem, Hazz miał „najładniejszą” drogę dołączenia do ich grupy.
-Hah... On po prostu zabujał się w Lou, a on w nim. No i Tommo, powiedział mu za kilka słów za dużo... Na ogół nie wolno nam mówić o naszej pracy, tak dla twojej informacji, więc się nie dopytuj.- stwierdził brunet.- Wiedział, za dużo i musiał zostać z nami.- Tym razem powiedział prawdę, pomijając tak istotny szczegół, jak to o której „pracy” opowiedział Harry’emu Louis.
-Musicie mieć ciekawe życie...- mruknął w zamyśleń Niall.
            Payne zakrztusił się kawą i łzy napłynęły mu od oczu. Tak ich życie było bardzo ciekawe.
-Czy ja wiem?- powiedział starając się zapanować nad głosem.- Raczej rutyna. Biuro, dom i tak w kółko.
            Horan przytaknął i wrócił do oglądania telewizji. Myślał o tym, co powiedział mu siedzący obok niego chłopak. Jakim cudem Cala uratowała go, gdy miała siedemnaście lat? To nie dawało mu spokoju. Musiała być dobra w tym co robi.
-Niall?- odezwał się Liam.- Sory, za wczorajsze zachowanie Cali... Strasznie się denerwuje tą sprawą. W sumie my wszyscy, bo nie wiem co tu jest grane.
-Luz...- mruknął blondyn, nie zwracając większej uwagi na to co powiedział Payne, bo ciągle zastanawiał się nad jego wcześniejszymi słowami.
                        ***
            Niall siedział nieprzytomny przy blacie w kuchni, czekając aż czajnik oznajmi, że woda będzie już wystarczająco ciepła, żeby zaparzyć herbatę. Starał się nie zasypiać, ale mu to nie wychodziło. Nawet zaczął liczyć ozdobne kafelki na ścianie, ale stwierdził, iż to jeszcze bardziej go usypia.
            Od strzelaniny minęło już kilka dni. Powoli już oswoił się z myślą, że mógł zostać zabity przez snajpera. Zaczął coraz bardziej ostrożnie podchodzić do tego co robił i postanowił, że już zawsze będzie słuchał tego co będzie mówiła mu niezwykle piękna dziewczyna z kruczoczarnymi włosami.
            Głośny gwizd czajnika, sprawił, że chłopak szybko zeskoczył z krzesła i wyłączył gaz. Postanowił pójść do sąsiedniego pokoju, w którym był Louis, tak samo nieprzytomny jak on. Przygotował dwa kubki i skierował się w stronę drzwi.
-Lou! Co pijesz kawę czy...- urwał, gdy zobaczył, że w salonie zamiast chłopaka siedzi Cala.
-Hej.- powiedziała odwracając się w jego stronę.- Jak możesz to zrób kawę... I weź się ubierz!- zaśmiała się przyglądając się blondynowi, który dopiero po chwili zorientował się, że jest w samych bokserkach. Na jego twarzy od razu pojawił się rumieniec.- Wyluzuj! Mieszkam z czterema chłopakami, a co najmniej jeden uwielbia paradować nago, więc nie takie rzeczy widziałam.- zaśmiała się.
-Nie wątpię...- mruknął zażenowany chłopak i skierował się w stronę swojego pokoju, żeby się ubrać.
            Parę minut później, ubrany w dres i zwykły, niebieski t- shirt, był już spowrotem w kuchni. Nie musiał się pytać Cali jaką pije kawę, bo przez tych kilkanaście dni zdążył się nauczyć. Postawił na tacy dwa kubki i talerzyk z ciastkami, i zaczął powoli iść w stronę salonu.
            Cala siedziała zapatrzona w ekran swojego laptopa, co jakiś czas zaglądała do kartek, które leżały obok niej.
-Dzięki.- rzuciła dziewczyna, nie odrywając się od pracy.
            Niall postawił tace na stoliku i usiadł na fotelu po przeciwnej. Według niego, Cala wyglądała dziś inaczej niż zwykle. Dziwiło go to, ponieważ zawsze kiedy ją widział dochodził do takiego wniosku. Dziewczyna była ubrana w fioletową bluzkę z krótkim rękawkiem, szare podarte jeansy i trampki. Jak zwykle miała rozpuszczone włosy, kolczyk we brwi, oraz pozostałe kolczyki w uszach. Nie była również pomalowana, a brak makijażu nie należał do najczęstszych zjawisk.
-Co robisz?- zapytał znudzony.
-Pisze raport...- jęknęła z niezadowoleniem, robiąc przy tym śmieszną minę, na co Niall się zaśmiał.
-Aż tak źle?
-Weź nie pytaj.- mruknęła upijając łyk kawy.
            W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Cala spojrzała pytająco na chłopaka, który tylko pokręcił przecząco głową.
-Idź do sypialni.- powiedziała cicho i wyjęła zza paska pistolet.
            Niall bez zastanowienia zrobił to co mu kazała.
            Gdy chłopak zniknął za drzwiami swojego pokoju, Cala powoli podeszła do drzwi. Najpierw spojrzała przez wizjer. Gdyby ktoś kazał jej zgadywać, kto znajduje się za drzwiami, nigdy by na to nie wpadła. Niepewnie zacisnęła klamkę.
-Matko! Ale ciężko cię załapać!- odezwał się zirytowany głos.
-Czego ty tu szukasz?- warknęła na Mikiego.
-Interesy? Wpuścisz mnie do środka? No bo raczej nie będę z dobą rozmawiał o tym na korytarzu.
            Dziewczyna westchnęła ciężko i zrezygnowana wpuściła mężczyznę do mieszkania.
-Streszczaj się!
            Mikey wyjął z torby grubą, żółtą kopertę i podał Cali.
-Co to?
-Pieniądze.- stwierdził rzeczowo.
            Mikey widząc zdziwioną minę znajomej zaczął jej tłumaczyć:
-Za ostatnią robotę.
-Ale ja od...
-Tak, to za Glassa. Poszperałem trochę i znalazłem, że był warty pięćset tysięcy, potrąciłem ci dwadzieścia procent za to, że posprzątałem po was ten bałagan.
-Kto płacił?- zapytała nie ufnie.
-Twój bardzo dobry przyjaciel, kazał ci podziękować, że pozbyłaś się jednego problemu.
            Cala skinęła głową. Wolała się upewnić, skąd pochodzi forsa. Już parę razy słyszała, że gliny wynajmują zabójców, żeby kogoś zabili, a później z zapłatą lub bez trafiali za kraty.
-Nikt nie znajdzie ciała?- zapytała.
-Wyluzuj, nie został po nim nawet najmniejszy ślad!- uśmiechnął się Mikey zadowolony ze swojej roboty.
-Jak mnie znalazłeś?
-Kumpel mieszka piętro wyżej. Ostatnio jak z nim rozmawiałem, powiedział, że widział Angel i jej ludzi w swojej dzielnicy, więc poczekałem sobie na ciebie.
            Niall stał przy drzwiach do swojej sypialni i uważnie się przysłuchiwał rozmowie, z której nic nie rozumiał, ale słowa: „ciało”, „Angel” i „Nie został po nim nawet najmniejszy ślad” sprawiły, że ta wymiana zdań nie podobała mu się.
            Otworzył drzwi i wszedł do salonu, w którym Cala rozmawiała z Mikeym. Niall od razu rozpoznał barmana, z klubu w którym był jako ostatnim.
-Cześć.- powiedział cicho.
            Mikey uśmiechnął się do niego.
-No Angel... Nie spodziewałem się, że masz jeszcze kogoś na boku, ten twój chłoptaś o nim wie?
            Cala zignorowała słowa faceta z lokami na głowie, tylko spojrzała na blondyna, który przyglądał jej się nieufnie.
-Jak dużo słyszałeś?- zapytała przygryzając wargę.
-Dużo.- odpowiedział ostrym tonem.-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że jesteś jedną z nich!- krzyknął rozgoryczony chłopak.
-Nie musiałeś o tym wiedzieć...- syknęła, wkurzona sama na siebie, że była tak głupia i wpuściła Mikey’go do środka.- To i tak nic nie zmienia!
-Zmienia! Wasza rozmowa brzmiała jednoznacznie.
-To ja może nie będę przeszkadzał w kłótni kochanków.- zaśmiał się Mikey i wyszedł z mieszkania.
            Niall przez chwilę wpatrywał się w Cale. Nie wiedział jak ma zareagować na to czego dowiedział się z rozmowy. Był wkurzony. Jeszcze niespełna pól godziny temu, obiecywał sobie, że będzie słuchał jej wszystkich rozkazów, a teraz kiedy dowiedział się, że jest jedną z nich zaczął się zastanawiać czy dobrze zrobił.
-Teraz zadam ci pytanie. Żądam! Słyszysz? Żądam szczerej odpowiedzi.
            Cala wypuściła z gwizdem powietrze z płuc, czekając aż usłyszy pytanie.
-Czy ty też jesteś płatną zabójczynią?
-Tak. Ale to nie zmienia faktu, że mam cię pilnować!
-Jak mam ci ufać?- zaśmiał się Niall.- Jedni zabójcy chcą mnie zabić, a inni ratować? Co to kurwa jest? Jakiś pierdolony podział rasy, na dobrych i złych zabójców!?
            Dziewczyna milczała. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Nie mówiła mu o tym bo obawiała się właśnie takiej reakcji. Udało jej się zyskać jego zaufanie, a teraz je straciła przez własną głupotę.
-Wiesz, co nie chce mieć z wami nic wspólnego! Zostawcie mnie w spokoju!- krzyknął mijając Cale. Wziął z szafki klucze i telefon.- Nie potrzebuje tej waszej pieprzonej ochrony!- chwycił klamkę drzwi.
            Szatynka od razu wiedziała, co on ma zamiar zrobić, więc instynktownie szarpnęła go do tyłu i popchnęła na ścianę, przyciskając go do niej ręką.
-A teraz ty mnie posłuchaj dzieciaku!- syknęła mu do ucha, pozwalając ujść swojej złości.- Możesz sobie wyjść z tego pieprzonego mieszkania i wtedy zabiję cię ja, albo ktoś inny...
            Niall zaczął się szarpać. Zaczynało mu brakować tlenu. Starał się odepchnąć dziewczynę, ale ona była od niego znacznie silniejsza.
-Możesz iść, ale życiem się nie nacieszysz! Jesteś zbyt łatwym celem! Uświadom sobie, że gdyby nie my już umarłbyś wtedy w klubie...
-Puść mnie...- wychrypiał blondyn.
-Nie złociutki... Obiecałam komuś, że w razie potrzeby oddam za ciebie życie, ale skoro ty masz się tak zachowywać, sama ci je z przyjemnością odbiorę… Rozumiemy się?
            Chłopak pokiwał głową.
            Cala uśmiechnęła się lekko do niego.
-No! To dobrze. Puszczę się, ale uważaj bo możesz się przewrócić...
            Zrobiła tak jak powiedziała. Zabrała swoją rękę od jego szyi. Chłopak lekko się zachwiał, ale ona załapała go zanim zdążył upaść.
-Jesteś suką...- wychrypiał.
-Wiem. I od teraz chcąc nie chcąc musisz się mnie słuchać bo naprawdę cię zabiję. A uwierz mi jestem specjalistką...- powiedziała siadając spowrotem przed komputerem.
            Blondyn usiadł na fotelu i starał się zapanować nas swoim oddechem. Przed oczami co jakiś czas pojawiały mu się czarne plamy. Wziął głęboki wdech i wtedy sobie wszystko przypomniał. Przypomniał sobie całą egzekucję. Przypomniał sobie wszystko co widział, z najdrobniejszymi szczegółami.
-Miałem rację...- powiedział słabym głosem.- Spotkaliśmy się wcześniej... Dzień przed tym jak obudziłem się w tym klubie... Prawie nic nie pamiętałem...
            -Cala spojrzała na niego zainteresowana.
-Wyszedłem z klubu. Już zbyt dużo wypiłem i nie chciałem, żeby kumple dalej mi polewali... Doszedłem do magazynów. Zobaczyłem dziewczynę, która stała przy jakimś facecie, on je nie zauważył. Schowałem się za drzewem. To byłaś ty. Pobiłaś go, a później zabiłaś!- powiedział piskliwym głosem.- potem przyszedł jakiś inny facet, to był Mikey. Rozmawialiście, ale nic nie słyszałem. Postanowiłem uciec, ale się potknąłem o jakiś korzeń. Wtedy złapali mnie twoi kumple. Ty... Ty pytałaś się mnie kim jestem. A potem urwał mi się film.
-Jestem pod wielkim wrażeniem!- klasnęła w dłonie.- Naprawdę. A wiesz dlaczego? Bo mało kto przeżywa spotkania ze mną.
-W takim razie dlaczego mnie nie zabiłaś?- zapytał zaciekawiony, chociaż nie wiedział, czy chce poznać odpowiedź.

-Nawet zabójcy mają swoje zasady... Przestrzegamy ich bardziej niż normalni ludzie prawa. A teraz się zamknij. Próbuje pracować...

1 komentarz:

  1. "-A Harry?
    Liam zaśmiał się głośno. Jego zdaniem, Hazz miał „najładniejszą” drogę dołączenia do ich grupy.
    -Hah... On po prostu zabujał się w Lou, a on w nim. "
    TEN FRAGMENT JEST Z A J E B I S T Y *.*
    ja chce Ziamaaaaaa ;c
    No prosze ;c
    tak bardzo, bardzo, BARDZO ładnie? ;c
    Rozdział boski <3
    C U D O

    OdpowiedzUsuń