Rozdział 5
Po
wyjściu z mieszkania Nialla, Cala wraz z Liamem wsiedli do samochodu i
skierowali się w stronę ich willi. Przez całą drogę, żadne z nich nie odezwało
się ani słowem, za to oboje myśleli o tym, co będzie dalej. Czerwona zaliczała
się do wyższej ligi, a co się z tym wiązało nie mogli jej lekceważyć. Oboje
zdawali sobie sprawę, że skoro ktoś zdecydował się sięgnąć po zabójcę z górnej
półki, to tan chłopak ma poważniejsze problemy niż przypuszczali. Oboje również
byli zirytowani faktem, że nie wiedzą z kim mają do czynienia i nie wiedzieli w
jaki sposób mają pilnować tego chłopaka. Nie wiedzieli też, po jakie środki ten
ktoś jest wstanie sięgnąć, żeby tylko zlikwidować blondyna. Nie wiedzieli,
dosłownie nic. Gdy podejmowali się tego zadania, mieli nadzieję, że Niall coś
im zdradzi, ale on sam także nie o niczym nie wiedział, ani niczego nie
podejrzewał.
-Co robimy dalej?- zapytał Liam,
gdy tylko wjechali do dużego garażu, w którym stało kilka innych samochodów.
-Nie wiem!- krzyknęła.
Cala
zaliczała się do osób, które lubiły być na wszystko przygotowane. Nie znosiła,
gdy nie wiedziała na czym stoi i co ma zrobić, żeby to zmienić. Według niej ta
sytuacja była, co najmniej beznadziejna.
-Payne, za dziesięć minut w pokoju
na dole.- powiedziała, starannie podkreślając ostatni wyraz.
Chłopak skinął głową. Wyjął z samochodu
niedużą torbę, w której była między innymi peruka, którą dziewczyna wcześniej
miała na głowie i laptopa.
W
domu panowała niemal idealna ciemność. Jedynie w kuchni nad „wyspą” świeciło
się mdłe światło. Dziewczyna przeszła przez długi, cichy korytarz i skierowała
się w stronę kuchni. Wyjęła z lodówki zimną puszkę coli i usiadła na wysokim
krześle barowym.
-Gdzie jest Louis?- usłyszała za
sobą głos Harry’ego.
-Został u Nialla.
-Ale, że jak?- zapytał zdziwiony.
Cala
przez chwilę mu się przyglądała. Miał na sobie czarne dresy i biały t- shirt,
przez który prześwitywały lekko jego tatuaże.
-Wystąpiły małe komplikacje.-
mruknęła upijając łyk chłodnego napoju.- W klubie mieliśmy mały problem z
Czerwoną.
-O cholera!- krzyknął chłopak z
kręconymi włosami.
-Musiałam interweniować,
zawieźliśmy Horana do domu i Tommo z nim został. Nie wiem co jest grane. Lepiej
nie igrać z losem. Louis się dziś u niego prześpi, my w tym czasie postaramy
się czegoś dowiedzieć. Chyba będziemy musieli zmienić taktykę...
-Mam nadzieję, że ten chłopak nie
jest gejem i nie będzie się przystawiał do Lou, co nie?
Dziewczyna
prychnęła pod nosem, rozbawiona słowami kumpla.
-Nie wiem młody. Idź lepiej spać.
Możesz być jutro potrzebny.
-Jasne.- powiedział Harry i
pocałował ją w policzek.
Chwilę
później została sama w wielkiej kuchni. Jednym łykiem dopiła cole. Zeskoczyła z
krzesła i pobiegła do swojego pokoju. Zmyła makijaż, założyła na siebie
granatowe dresy i luźną błękitną bluzkę z
długim rękawem.
Kilka
minut później ponownie była w kuchni. Wyjęła z lodówki, kilka puszek coli oraz
zaparzyła kawę. Nie wiedziała jak długą będą się nad tym głowić, więc wolała
być przygotowane. Zrobiła także dwie kanapki. Ustawiła wszystko starannie na
tacy.
-Gdzie to się bywa o tej porze,
siostrzyczko...- usłyszała za sobą kobiecy głos pełen jadu.
Cala
zaklęła pod nosem, ignorując swoją siostrę przeszukiwała kuchenne szafki.
-Dowiem się, gdzie byłaś?
-Obawiam się, że to nie twoja
sprawa.- powiedziała oschle, odwracając się w stronę starszej, przybranej
siostry.
Naomi
była szczupłą dwudziestosześcioletnią, rudowłosą kobietą. Nie zaliczała się do
najmilszych osób na tym świecie. Była jędzą i tyle. Może była ładna, ale nie
można było się z nią dogadać.
Niestety należała go grupy Cali, przynajmniej
czysto teoretycznie, bo w praktyce nic nie robiła ani nie brała udziału w
żadnych zleceniach. Wolała prace w klubie nocnym. Gdyby nie to, że Jerremy
uparł się, iż mają zamieszkać pod jednym dachem nigdy by do tego nie doszło.
-To zabawne, że tak twierdzisz...
-Och, do prawdy?!- krzyknęła
zirytowana Cala.- Jakoś nigdy cię to nie interesowało. Mam uwierzyć, że tak
nagle zaczęło cię interesować gdzie wychodzę?
-Masz mi kurwa powiedzieć gdzie
byłaś!- krzyknęła Naomi.
-Ja w porównaniu do ciebie
pracuję.- syknęła czarnowłosa.- A no właśnie, nie czeka na ciebie jakiś klient?
Na pewno znajdzie się jakiś dziany facet rządny przygód.
-Pieprz się.- warknęła jej siostra.
-Jak zawsze...- mruknęła Cala.
Wzięła tacę z blatu. Wyszła z kuchni i skierowała się w stronę pokoju, w którym
miała spotkać się z Liamem.
Najpierw
szła długim korytarzem. Później otworzyła ostatnie drzwi po lewej, które
prowadziły do spiżarni. Zeszła schodami na dół. Ominęła półki pełne
najróżniejszego jedzenia. Podeszła do jednej, z kilku, półek z winami. Włożyła
za nią rękę i nacisnęła nie duży przycisk. Zrobiła krok do tyło. Po chwili
szafka odsunęła się, pokazując za nią drzwi, które można było otworzyć tylko,
za pomocą specjalnego kodu.
Wpisała
ciąg cyfr. Nacisnęła klamkę i przekroczyła próg. Gdy tylko przez nie przeszła
automatycznie się zamknęły. Zapaliła światło. Pewnym krokiem skierowała się do
drzwi, na końcu korytarza, żeby je otworzyć również musiała wpisać kod.
Niektórym
wydawałoby się, że te zabezpieczenia są zbędne. Jednak .biorąc pod uwagę co się
znajdowało w piwnicy tego domu na pewno uznaliby to za normę. Podziemia nie
były tylko zagospodarowane za spiżarnię, pralnie i garaż. Znaczna część była
przeznaczona na bardziej niebezpieczne rzeczy niż pralka czy słoiki. Za
drzwiami, przez które weszła Cala był między innymi magazyn z bronią,
pomieszczenie w którym znajdował się system monitoringu, mini archiwum i coś w
rodzaju biura.
Gdy
wpisała kod drzwi automatycznie się przed nią otworzyły. Zobaczyła pokaźnych
rozmiarów pomieszczenie z szarymi ścianami. Na środku stał duży, prostokątny
stół. Po lewej stronie znajdowało się kilka szafek, zaś po przeciwnej stronie
cała ściana była pokryta najnowszymi komputerami i panelami dotykowymi. W
pokoju, który wyglądał niczym sala przesłuchań wyjęta z jakiegoś kryminału, był
już Liam jak i Zayn.
-A ty dlaczego nie śpisz?- zapytała
zdziwiona.
-Bo nie mogę, poza tym może przydać
się pomoc. Payne mi wszystko powiedział.- uśmiechnął się lekko mulat.
-Dobrze, że wzięłam więcej coli.-
zaśmiała się i postawiła tace na stole.- No to do roboty.
§§§§§§
-No dobra! A teraz może mi w końcu
powiesz o co w tym wszystkim, do jasnej cholery, chodzi?!- krzyknął oburzony
Niall, rzucając w bruneta, którą przed chwilą wyją z szafy.
Chłopak,
którego poznał niespełna dwie godziny temu siedział u niego w domu i miał przy
sobie broń. Sama ta myśl przyprawiała blondyna o dreszcze. Na ogół brzydził się
przemocą. Uważał, że sporadyczna bójka jest czasami potrzebna, ale jeśli
chodziło o broń to jego zdanie było całkiem inne. Bał się wszelkiego rodzaju
pistoletów i innych rzecz tego typu. Wiedział co one potrafiły robić. To go
przerażało. A świadomość, że nieznany chłopak ma przy sobie jaszcze broń
bardziej go dołowała.
-A co chcesz wiedzieć?
-Pomyślmy... może by tak, kurwa,
wszystko?!- krzyknął wyrzucając ręce do góry.- kim była ta laska w klubie!?
Czego wy wszyscy ode mnie chcecie!? I kim jesteś ty i tamta dwójka?!
-Siadaj.- powiedział spokojnie
brunet, klepiąc dłonią miejsce obok siebie.
Niall
przyglądał mu się nie ufnie, ale po chwili zajął wskazane miejsce.
-Jak już wcześniej było
powiedziane, tamta laska z klubu, jest łowczynią głów, albo jak wolisz zabójcą
do wynajęcia.
Blondyn
wyrzucił z siebie soczystą wiązankę przekleństw.
-Nie mamy pojęcia czego od ciebie
chciała i miejmy nadzieję, że nigdy się tego nie dowiemy. Ta jędza nie zalicza
się do Grona Gospodyń Domowych zajmujących się wypiekami ciast czy czymś w tym
rodzaju.
Chłopak
zaczął wiercić się na swoim miejscu i nerwowo bawić się palcami. Świadomość, że
miał do czynienie z „łowczynią głów” przyprawiał go o mdłości. To nie była
zabójczyni z filmów akcji. Ona była prawdziwa i w dodatku uganiała się za nim!
Niall nigdy nie myślał o płatnych mordercach. Oczywiście zdawał sobie sprawę,
że gdzieś tam, takowi istnieją, ale nawet w swoich koszmarach nie był ścigany
przez kogoś tego pokroju.
-A my...- kontynuował brunet.-
jesteśmy czymś w rodzaju twojej ochrony. Łazimy za tobą od jakiegoś tygodnia. W
skrócie, śledziliśmy cię.
-Dlaczego?- wyrwało się Horanowi.
Spojrzał
w szare oczy Louisa, a ten zastanawiał się czy powinien mu w ogóle o tym mówić.
-Jerremy, kazał nam cię pilnować,
ale kto mu to zlecił i dlaczego nie mam pojęcia. Tę część kazania przespałem.-
jęknął przeczesując ręką kasztanowe włosy.
-No OK... A kim jest ten Jerremy,
czy jak mu tam i tamta dwójka?- wydusił z siebie ostatkiem sił.
Niall
nie musiał patrzeć w lustro, żeby wiedzieć,
że jest strasznie blady. Bał się, to mało powiedziane. Przerażało go to, o czym
Louis mówił z takim spokojem. Wydawało mu się, że świat wirował w zawrotnym
tempie.
-To kim jest Jerremy, nie jest
ważne. A my, jak już mówiłem, jesteśmy czymś w rodzaju ochrony... przynajmniej
jeśli chodzi o ciebie...- wymamrotał brunet.
Blondyn
spojrzał na niego podejrzliwie, ale nie przerywał mu.
-Nasza grupa składa się z pięciu
osób. Należę do niej ja, Zayn, jego już poznałeś o ile się orientuję, Liam,
Harry a ta dziewczyna jest naszą przywódczynią? Nie wiem jak określić jej
stanowisko, ale na pewno my jesteśmy jej podwładnymi.
-Rządzi wami dziewczyna?!- krzyknął
zdumiony.
Louis
tylko skinął twierdząco głową.
-Nie byle jaka. Drugiej takiej nie
znajdziesz...
-To wszystko jest tak popieprzone
jak „Moda na sukces” albo i gorzej.- wyszeptał blondyn.
-Znacznie bardziej...- zaśmiał się
Louis.- Idź się lepiej przespać, wyglądasz... co najmniej strasznie.
-Kurwa, serio?- jęknął Niall z nutą
sarkazmu.
Chłopak
powoli wstał i poszedł do swojego pokoju. Po chwili wrócił z kocem w ręce, dla
swojego gościa.
-Czy to potrzebne?- zapytał
niespokojnie, wskazując głową, na leżący na stole pistolet.
-Przykro mi, ale to podstawa.
Horan
z trudem przełknął ślinę. „To podstawa” te słowa rozbrzmiewały mu w głowie.
-Nie będzie użyta przeciwko
tobie... więc idź się połóż. Reszty dowiesz się rano.
-Łatwo ci powiedzieć.- mruknął,
podając brunetowi koc.
-Przyzwyczaisz się.
-Czy do czegoś takiego w ogóle da
się, kurwa, przyzwyczaić?
Zdezorientowany
Louis wiercił go swoim spojrzeniem.
-Zdziwiłbyś się do czego można się
przyzwyczaić. A obawiam się, że to dopiero początek...
-Początek?- krzyknął oszołomiony.-
Jak długo wy będziecie mnie pilnować?
-Nie wiem.- powiedział chłopak,
rozkładając koc.- Sam chciałbym to wiedzieć.
Przez
chwilę w pokoju panowała idealna cisza. Niall przyglądał się nie znanemu
chłopakowi.
-Idź już spać.- uśmiechnął się
smutno brunet.- Dobranoc.- powiedział i zgasił stojącą obok kanapy lampę.
Niall
dalej tkwił w tym samym miejscu. Modląc się, żeby to był tylko jakiś chory sen,
żeby to nie działo się naprawdę. Idąc za radą Louisa poszedł do swojego pokoju.
Nie miał siły brać prysznica, to wszystko go przytłaczało. Przebrał się i
położył na łóżku. Starał się zasnąć, ale mu to nie wychodziło. Po głowie
krążyły mu ciągle słowa, które wypowiedział Louis. Im bardziej się nad nimi
zastanawiał i starał zrozumieć, tym bardziej stawał się senny. W końcu nawet
nie zauważając kiedy, zasnął.
***
Chłopak
obudził się kilka godzin później. Leniwie spojrzał na zegarek stojący na
niedużej, jasnej szafce obok łóżka. Było kilka minut po dziewiątej. Zdziwił
się. Był święcie przekonany, że spał dłużej. Rozejrzał się po swoim pokoju.
Wynajmował to mieszkanie od pewnej kobiety, która wyjechała na jakiś czas do
Ameryki, więc trudno było się dziwić, że ściany w jego sypialni były żółte, a
wystrój mieszkania typowo kobiecy. Z niechęcią podniósł się z łóżka i skierował
się w stronę salonu, żeby mógł dostać się do kuchni po dużą dawkę kofeiny.
Gdy
otworzył drzwi, zauważył siedzącą na kanapie dziewczynę o długich czarnych
włosach. Przez chwilę nie wiedział skąd ona się tu wzięła. Nie wiedział, czy ją
wyrwał jakimś klubie, czy może się do niego włamała. Był kompletnie
zdezorientowany. Przeczesał ręką włosy.
-Cześć?- powiedział nie pewnie.
Wtedy
dziewczyna odwróciła się w jego stronę. Rzeczywistość uderzyła w niego ze
zdwojoną siłą. Wpatrywał się w jej delikatne rysy twarzy, kolczyk we brwi i
niebieskie oczy o nie typowym odcieniu błękitu. Poczuł jak na jego twarzy
pojawiają się rumieńce. Podobała mu się, ale przypomniał sobie wydarzenia z
ostatniej nocy.
-Angel?- zapytał.
Dopiero
wtedy zdał sobie sprawę, że nie wie jak jaj na imię, wątpił też, żeby było nim
„Angel”.
Dziewczyna
lekko skrzywiła się słysząc to określenie. Odstawiła na nieduży stolik laptopa.
Wstała z kanapy i podeszła do Nialla. Wyciągnęła w jego stronę rękę.
-Mów mi Cala.- powiedziała oschle.-
A w miejscach publicznych Kimberly.- dodała.
-Nie rozumiem.- mruknął
zdezorientowany blondyn.
-Zrozumiesz... wkrótce.-
odpowiedziała i powróciła do swojej wcześniejszej czynności.
Niall
dopiero po chwili zorientował się, że korzystała z jego komputera. W dalszym
ciągu nic nie rozumiał z tego co się działo. Najpierw jakiś chłopak spał u
niego, a teraz ta dziewczyna siedziała na jego kanapie.
-Eee... Cala?- zaczął mówić, a
dziewczyna tylko mruknęła.- A c... co... znaczy, gdzie jest... ten chłopak...
który był tu wcześniej.- powiedział zdenerwowany. Nie chodziło o to, że martwił
się o Louisa, bo przecież wcale go nie znał, lecz o to, że pierwszy raz w życiu
denerwował się w obecności dziewczyny. Jeszcze nigdy nie miał takiego problemu.
Sprawiło to, że jeszcze bardziej nie rozumiał co się dzieje z nim i jego
życiem.
-Odesłałam go do domu.- powiedziała
w dalszym ciągu nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
-Aaaa... ty co robisz?
-Instaluje na twoim laptopie
dodatkowe zabezpieczenia.
-Po co?
-Mogą być przydatne.- oznajmiła,
stukając w klawiaturę.
Chłopak
wzruszył ramionami i poszedł do kuchni. Zrobił sobie śniadanie oraz kawę.
Oczywiście zapytał się dziewczyny, czy jest głodna albo czy chce coś do picia,
ale odmówiła.
Cisza
w jego własnym mieszkanie wprawiała go w zakłopotanie. Było zbyt cicho. Nie
wiedział co ze sobą zrobić. Nie wiedział, co może robić. Nie chciał
przeszkadzać pochłoniętej pracą dziewczynie. Postanowił, wiec wziąć prysznic.
Po 10 minutach, wrócił do salonu.
Cala
tym razem stała przy oknie, a chwile później usiadła na kanapie i zaczęła bawić
się telefonem.
Niall
stał oparty o futrynie, bacznie jej się przyglądając. Wyglądała inaczej niż w
nocy. Nie chodziło mu tylko o kolczyk we brwi. Wyglądała teraz bardziej
naturalnie. Nie miła mocnego makijażu
ani tak wyzywającego stroju. Miała na sobie niebieskie rurki i czarny t- shirt.
-Dlaczego Louis nie powiedział ci
jak mam na imię?- zapytała nie odrywając wzroku od ekranu swojego telefonu,
sprowadzając tym samym Nialla na ziemie.
Chłopak
jedynie wzruszył ramionami.
-Nie pytałem się... nie przyszło mi to do głowy. W sumie nawet on
sam nie wspomniał... Może myślał, że go za to zabijesz?- prychnął Niall.
Dziewczyna cicho się zaśmiała i pokręciła z dezaprobatą
głową. Bawiło ją, ile chłopak o niebieskich oczach miał racji, a nawet nie
zdawał sobie z tego sprawy.
-Masz ładny uśmiech.- powiedział cicho
blondyn, przyglądając jej się.
Cala
od razu przestała się śmiać. Nie była przyzwyczajona do komplementów.
Przeczesała ręką włosy.
Nagle
rozległo się pukanie do drzwi.
-Ja otworzę.- powiedziała ostro i
wstała z kanapy.
Niall
podszedł do niedużej szafki. Zastanawiał się, kto mógł do niego przyjść. Był w
stu procentach pewny, że to nie był Josh. Jego przyjaciel doskonale zdawał
sobie sprawę, że w sobotę może się z nim kontaktować dopiero popołudniu.
-Przywiozłem, to co chciałaś.-
usłyszał męski, lekko zachrypnięty głos. Po chwili drzwi się zamknęły a przed
jego oczami pojawiła się Cala, a tuż
obok niedużo wyższy chłopak z kręconymi włosami. Ubrany w idealnie dopasowane
czarne rurki i błękitną koszulę.
-Jestem Harry.- powiedział
wyciągając rękę w jego stronę, z szerokim uśmiechem na twarzy.- Chłopak
Louisa.- dodał ostrzejszym tonem.
-Styles!- jęknęła Cala.
-Lepiej żeby wiedział.- zaśmiał
się, zielonooki.
-Spoko. Jestem w dwustu procentach
hetero.- stwierdził zdezorientowany Niall.
-Widzę.- mruknął rozbawiony Harry.
W
tym samym momencie, zadzwonił telefon Cali. Kiedy zobaczyła napis „Erik” i jego
zdjęcia na wyświetlaczu, lekko się skrzywiła. Nie miała ochoty z nim rozmawiać,
z drugiej jednak strony wiedziała, że musi odebrać. Nie rozmawiała z nim od tygodnia. Zrezygnowana westchnęła głośno
i wyszła z mieszkania na klatkę schodową.
-Nie patrz tak na nią...-
powiedział Harry, który wpatrywał się w raz z Niallem w drzwi, za którymi
zniknęła Cala.
Blondyn
spojrzał na niego zdziwiony.
-Patrzysz na nią jakby była jedynym
tortem czekoladowym na tym świecie.
-Wcale, że nie!
-Niall... Widzę. Uwierz, mi znam
się na tym. Dobra rada. Nie startuj do niej, bo jeszcze cię zabije. Poza tym
jest zajęta...- jęknął.- I teraz z nim rozmawia.
-Długo są razem?- blondyn zapytał,
nie do końca zdając sobie z tego sprawę.
-Chyba jakieś dwa lata...
Niall
spojrzał na niego zdziwiony. Chociaż powinien się spodziewać, że taka ładna
dziewczyna jak ona ma kogoś.
-To ten chłopak z czarnymi włosami
i niezliczoną ilością tatuaży?- zapytał zaciekawiony.
-Zayn?- Harry zaśmiał się
dźwięcznie.- Nie to nasz kumpel. Jej chłopak jest nie dość, że głupi to jeszcze
uroda Malikowi nie dorównuje.
Chłopak
roześmiał się słysząc te słowa. Zastanawiał się, czy kiedyś go pozna.
Rozmawiali
jeszcze przez chwilę. Gdy wróciła Cala wzięła od Harry’ego czarną teczkę.
Wyjęła z niej stos kartek i zaczęła je uważnie przeglądać.
-Zapomniałbym!- krzyknął Harry.
Sięgną do kieszonki i wyjął z niej
Samsunga. Podał go Niallowi.
-Po co mi? Mam przecież swój.-
powiedział.
-Już nie masz.- oznajmiła spokojnie
Cala.- Tamtego nie wolno ci używać. W tym masz numery do całej naszej piątki.
Nie dajesz tego numeru nikomu. Nawet rodzinie czy znajomym.
-Środki ostrożności.- mruknął Harry
i poklepał blondyna po ramieniu.
-Chodź tu.- powiedziała spokojnie
dziewczyna wskazując palcem na blondyna.
Chłopak
zrobił bez namysłu to o co go poprosiła.
-Podpisz tu, tu, tu i tu.-
pokazała.
-Co to?
-Roczne zwolnienie z uczelni,
rezygnacja z pracy i kopie dla ciebie.
-Rozumiem, że macie mnie
pilnować... albo nie, nie rozumiem dlaczego. Ale po co mam rezygnować z nauki i
pracy?!- krzyknął oburzony Niall.
-Bo to nam ułatwi zadanie?- odezwał
się Harry.
-Posłuchaj, przecież nie wpuszczą
nikogo z nas na zajęcia i nie będziemy cały dzień siedzieć u ciebie w pracy,
żeby mieć cię na oku!- krzyknęła Cala.- Jeżeli tego nie zrobisz, to w
najgorszym wypadku już jutro będziesz martwy.- syknęła dźgając go palcem w
klatkę piersiową.
Przestraszony
chłopak, wpatrywał się w nią starając się znaleźć chociaż niewielki ślad żartu
w tym co powiedziała jednak tego nie zrobił. Przełknął głośno ślinę i bez
czytania podpisał dokumenty.
Kilka
godzin później, gdy zanieśli już wszystkie dokumenty, na uczelnie oraz do bary
w którym pracował Niall, powoli kierowali się w stronę domu.
-Musimy pójść po zakupy. W domu już
prawie nie mam nic do jedzenia.- powiedziała Niall rozglądając się na
przejściu.
-Jasne.- mruknęła Cala, która szła
o krok za nim. Uważnie rozglądając się dookoła.
Godzinę
później byli już w pobliżu bloku, w którym mieszkał chłopak. Dziewczyna
zauważyła, że śledzi ich jakiś facet. Zauważyła go dopiero po wyjściu z TESCO,
ale była pewna, że szedł za nimi też wcześniej.
Złapała
Nialla za rękę i pobiegła z nim w stronę klatki schodowej.
-Co jest grane?- zapytał zdyszany
Niall, gdy znaleźli się już w jego mieszkaniu.
-Ktoś nas śledzi.- syknęła,
zasuwając drzwi. Podeszła do okna. Nie myliła się, wysoki facet koło
trzydziestki stał pod blokiem i patrzył na okno, za którego firanką stała Cala.
Chwile
później, mężczyzna wsiadł do samochodu.
Dziewczyna
wyjęła telefon z kieszeni i wybrała numer Zayna.
-Weź Liama i przyjedźcie ty. Ktoś
nas śledził. Zajmijcie się facetem w czarnym BMW! Szybko.- warknęła i
rozłączyła się.
Niall podszedł do niej.
-Nie podchodź do okna.-
warknęła i zaciągnęła zasłony.