Born To Die

Born To Die

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 8

Cala stała przed dużym, szarym blokiem z papierosem w ustach i wpatrywała się w okno na trzecim piętrze, które należało do mieszkania Nialla. Nie była tam od ponad tygodnia, a dokładnie od dnia kiedy on dowiedział się prawdy. Doskonale pamiętała jego wielkie, przerażone oczy, gdy usłyszał kim ona jest. Nie chciała, żeby tak wyszło, ale nie mogła już cofnąć czasu. Chłopak stracił do niej zaufanie i na początku było ciężko się z nim dogadać. Dopiero po trzech dniach Liamowi i Zaynowi udało się przekonać, że przy nich będzie bezpieczny. Jej przyjaciele namawiali ją, żeby porozmawiała z blondynem i wszystko mu wytłumaczyła, lecz się nie zgodziła. Nie lubiła ani się tłumaczyć, ani opowiadać o swoim życiu, więc uznała, że oni zrobią to lepiej i jak się okazało miała racje.
            Po chwili otworzyły się drzwi klatki schodowej, zza których wyłonił się Zayn. Szatyn od razu podszedł do niej. Wyjął z jej ust papierosa i zaciągnął się.
-Miałeś rzucić.- powiedziała krótko wypuszczając dym z płuc.
            Chłopak wzruszył tylko ramionami , robiąc kółka z dymu.
-Na razie tylko ograniczyłem.- odpowiedział rzeczowo.
            Cala mu tylko przytaknęła.
            Oboje mieli ten sam problem, palili od dawna i oboje chcieli to rzucić. Cali ograniczenie palenia poszło znacznie łatwiej, niż Zaynowi, ale czynili małe postępy. Poza tym  ojciec zawsze wmawiał jej, że damom nie wypada palić.
            Dziewczyna wyjęła z kieszeni paczkę i wyjęła kolejnego papierosa.
-Masz ogień? Skończył mi się gaz z zapalniczce.- mruknęła wkładając papierosa do ust.
-Może jeden wystarczy? Co?- zapytał uważnie się jej przyglądając.
-Ostatnio nie wiele brakowało i bym go zabiła... więc wole zawczasu odreagować.- powiedziała, a chłopak podstawił jej pod nos swoją zapalniczkę.- Dzięki.
-Musze lecieć bo Liam się będzie darł... Ostatnio zachowuje się jak baba w ciąży. Wiesz co go ugryzło?
-Nie, ale sama to zauważyłam.- mruknęła, wypuszczając chmurę dymu z ust.
            Zayn wzruszył ramionami. Rzucił niedopałek na ziemie i rozgniótł go butem.
-Nie nastrasz go za bardzo.- zaśmiał się, klapiąc swoją przyjaciółkę po ramieniu.
            Cala prychnęła pod nosem.
-Postaram się.- powiedziała, gdy chłopak zniknął już za rogiem. Szybko dopaliła papierosa i skierowała się w stronę wejścia do budynku. Zdjęła z nadgarstka gumkę do włosów po czym zrobiła kucyka. Wzięła kilka głębokich oddechów i weszła do środka. Sprawnie pokonała wszystkie schody. Gdy stanęła przed drzwiami do mieszkania Nialla zapukała. Przez chwilę, która dla Cali trwała wieczność, nic się nie działo. Już zaczynała się zastanawiać co mogło się stać, ale nagle drzwi otworzyły się.
-Hej.- powiedziała, widząc zszokowaną minę blondyna.
-Hej.- odpowiedział bez entuzjazmu, wpuszczając ją do środka.
            Niall, nie zwracając większej uwagi na dziewczynę, wrócił na swoje miejsce na kanapie. Położył nogi na stole i wbił swój wzrok w ekran telewizora.
            Cala zrobiła dwa kroki w jego stronę i odchrząknęła.
-Może ruszyłbyś tą swoją dupę, co?
-A niby po co?- mruknął chłopak, dalej wpatrując się w ekran.
-Mam sprawę na mieście... A samego cię przecież nie zostawię.- jęknęła zirytowana.- Rusz się!
            Chłopak nie chętnie wstał, z kanapy i skierował się w stronę pokoju.
-Daj mi pięć minut.
            Dziewczyna rozejrzała się po jego mieszkaniu, w którym nic się nie zmieniło poza tym, że panował ciut większy porządek niż zwykle. Wyłączyła telewizor. Poszła go kuchni gdzie wlała sobie w kubek trochę kawy. Oparła się o futrynę i cierpliwie czekała na blondyna. W między czasie dostała kilka sms-ów od Erika, których nawet nie przeczytała tylko od razu usunęła. Nie miała ochoty na rozmowy ze swoim narzeczonym. Dla niej wystarczającą karą było to, że za kilka tygodni ma się odbyć jakaś impreza, którą organizował jej ojczym i ona będzie musiała pojawić się na niej razem z Erikiem. Musiała kupić sobie jakąś suknie wieczorową. Nie lubiła zakupów. Liczyła, że Zayn i Louis zrobią to za nią. Jeśli chodzi o modę to zdecydowanie oni bardziej się na tym znali. To oni zawsze wybierali jej strój na takie imprezy i jeszcze ani razu jej nie zawiedli. Chciała, żeby tym razem również jej pomogli, ale jak na złość nie mogli się tym zająć, więc musiała zrobić to sama. Chciała mieć to jak najszybciej za sobą. Nie miała jednak czasu, żeby pójść do sklepu. Nawet głupie wybieranie sukni było czasochłonne. Pomyślała, że weźmie ze sobą Nialla. Nie, żeby on lubił tego typu „wyprawy”, ale z całą pewnością z chęcią wyszedłby z domu.
-Czuje się jak pies.
            Wyrwał ją z  myśli głos blondyna. Dziewczyna tylko uniosła brew do góry nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Czuje się jak pies... bo musze czekać chuj wie ile aż ktoś łaskawie wyprowadzi mnie na dwór.- warknął.
-Trafne porównanie panie Horan.- zaśmiała się Cala.- Idź po okulary i czapkę z daszkiem.- dodała spokojnie.
-Po co?
-Bo ci karzę?- zaczynała powoli tracić kontrolę, ale starała się mówić spokojnie. Westchnęła ciężko.- Mówię serio, Niall. Chyba nie chcesz, żeby znowu ktoś do ciebie strzelał. A tym razem mogę nie uratować ci dupy.- powiedziała poważnie.
            Chłopak przytaknął jej z niezadowoleniem i po raz kolejny poszedł do swojego pokoju.
            Kilka minut później wyszli z budynku. Skierowali się w stronę metra.
-A nie jedziemy samochodem?- zapytał zdziwiony.
            Cala pokręciła przecząco głową.
-Uwierz mi... Tam gdzie jedziemy nie będzie miejsca, żeby zaparkować.- wzruszyła ramionami i skręciła w kolejną uliczkę ciągnąc za sobą chłopka.
-To gdzie ty mnie zabierasz?
-W strasznie, straszne miejsce...- jęknęła rozglądając się czy może przejść na drugą stronę ulicy.
-Co?- zapytał piskliwym głosem blondyn.- Moje życie ostatnio jest wystarczająco straszne. Idziemy odwiedzić jakiś gang? A może nie legalny sklep z bonią?
            Dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową.
-Blisko... Ale to nie to.- zaśmiała się.- Coś o wiele gorszego!
-Weź już kurwa ze mną nie pogrywaj.- powiedział zagradzając jej drogę.
-Weź wyluzuj!- mruknęła wywracając oczami.- Idziemy na zakupy… znaczy ja idę, a ty masz pecha i idziesz ze mną.
            Chłopak odetchnął z ulgą.
-Nie strasz mnie, dobra?- zaśmiał się nerwowo.- Na serio zaczynałem się bać. I nie mam pecha. Lubię chodzić na zakupy.
-Serio? To dzisiaj je znienawidzisz.- powiedziała poważnie, przechodząc na drugą stronę.
***
-Miałaś racje to było straszne!- jęknął Niall wychodząc z ekskluzywnego, drogiego sklepu, znajdującego się w centrum Londynu, w którym spędzili ponad trzy godziny.- Nie zdziwiłbym się gdyby nigdy już nas tam nie wpuścili.
            Cala głośno się roześmiała.
-Chyba raczej ciebie. To ty zachowywałeś się jakbyś uciekł z zakładu psychiatrycznego.- wyjęła z kieszeni telefon.- No powiedz, który normalny facet ubiera się w suknie wieczorową tuż pod nosem ekspedientki i pyta się czy nie wygląda grubo?- zaśmiała się pokazując mu zdjęcie, na którym miał na sobie długą, różową suknie.
-Usuń to!- krzyknął chłopak starając się odebrać jej telefon.
            Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
-Inni to muszą zobaczyć...- mruknęła do siebie pod nosem. Odwróciła się plecami do blondyna i wysłała zdjęcie do swoich przyjaciół.
-Co ty... Co ty zrobiłaś?!- krzyknął Niall, tak głośno, że jakiś starszy mężczyzna posłał mu znaczące spojrzenie.- Tylko nie mów, że...
-No, tak... Louis i Harry będą mieli o kim fantazjować.- zaczęła się głośno śmiać.
            Blondyn spojrzał na nią  spode łba. Może to było zabawne, ale on nie chciał, żeby inni zobaczyli to zdjęcie.
-Jesteś wredna.- mruknął pod nosem.
            Cala tylko prychnęła pod nosem. Wzruszyła ramionami i zaczęła iść w stronę stacji metra.
-A teraz gdzie?- zapytał chłopak.
-Coś zjeść.
            Niall cicho pisnął z radości.
-Wiesz, co... Nie jesteś wcale taka straszna.- powiedział poprawiając czapkę.
            Cala udała, że nie usłyszała jego słów, ale tak na prawdę się ucieszyła, że stosunki między nimi się ustabilizowały. Miała nadzieję, że już nie będzie miała z nim większych problemów.
***
            Gdy wyszli z niedużej knajpki w centrum Londynu, ponowienie ruszyli w stronę stacji metra. Żadne z nich się nie odzywało, ale za to oboje szli z lekkim uśmiechem na ustach. Przez cały dzisiejszy dzień czuli się jakby byli przyjaciółmi od wielu lat. Robili głupie rzeczy, na które Cale zazwyczaj jest ciężko namówić, rozmawiali na różne, błahe tematy. Niall nie wspominał o „zawodzie” Cali. Ogółem było fajnie. Obije na chwilę zapomnieli na jakimś świecie żyją. Wyrzucili z głowy zbędne problemy. Niestety mieli też świadomość, że to może się skończyć szybciej niż się zaczęło, więc żadne z nich nie traciło czujności.
            Zeszli po schodach kierując się w stronę torów. Nagle Cale ogarnęło uczucie, że jest przez kogoś obserwowana. Dyskretnie odwróciła się do tyłu, lecz nikogo nie zauważyła. Otaczało ich zbyt wielu ludzi. Wiedziała, że w takim miejscu raczej nikt nie odważyłby się strzelać, ale mimo to nie brakowało różnego rodzaju zagrożeń. Szła dalej. Miała nadzieję, że idący obok niej chłopak niczego nie zauważył. Nie chciała go stresować. W odróżnieniu do niej on nie był przyzwyczajony do tego typu rzeczy. Jeszcze niedawno wiódł normalne życie. -Ktoś nas śledzi...- odezwał się cicho Niall.
            Cala spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami i przytaknęła. Uświadomiła sobie, że skoro nawet on to zauważył to musiało być coś nie tak.
-Jakieś dziesięć metrów na nami idzie dwóch facetów, w czarnych spodniach i okularach przeciw słonecznych. Najpierw widziałem ich pod sklepem, gdy my byliśmy w środku. Później w samochodzie pod knajpą i teraz. To nie możliwe, żeby to był przypadek.- powiedział Niall drżącym głosem.
            Dziewczyna krzyczała na siebie w duchu, że ona tego nie zauważyła. Ponownie spojrzała do tyłu i ich zauważyła. Znała tych dwóch. Stosunkowo byli nie groźni. Na ogół bawili się w szpiegów, ale wystarczył jeden telefon i mieli duże wsparcie, z którym ona sama by sobie nie poradziła.
-Raczej nic nam nie zrobią, ale musimy im zwiać. Znam ich. Spokojnie. Zgubimy ich, tylko zachowuj się normalnie i nie oglądaj do tyły, bo to skomplikuje sprawę.
            Blondyn lekko skinął głową. Cala wzięła go za ręką i wciągnęła do wagonu metra, które właśnie podjechało. Razem z tłumem innych weszli do środka. Cala szybko zorientowała się w która stronę jedzie metro. Przejechali kilka przystanków po czym wysiedli. Dziewczyna rozejrzała się szybko, żeby sprawdzić czy ci dwaj mężczyźni nadal idą za nimi. Nie zauważyła ich.
-Zgubiliśmy ich?- zapytał Niall, również rozglądając się dookoła.
-Nie wiem.- powiedziała krótko. Odeszła od torów i jeszcze raz spojrzała w każdą stronę. Nagle utkwiła swój wzrok kilka metrów dalej.- Cholera.- syknęła.
            Niall od razu zrozumiał co się stało.
-Chodź my stąd.- wzięła go ponownie za rękę i skierowali się w stronę schodów.
            Chłopak bez namysłu poszedł za nią i już kilka sekund później stali na jednej z ulic w północnym Londynie. Odeszli kilkanaście metrów od wejścia do metra. Gdy zastanawiali się gdzie iść dalej, zauważyli dwóch mężczyzn przed którymi uciekali. Dziewczyna bez namysłu pociągnęła blondyna w stronę największego tłumu. Przepychali się przez ludzi, który śpieszyli się do domów lub na spotkanie z bliskimi. Później skręcili w niedużą uliczkę, przy której znajdowało się wiele sklepików. Weszli do jednego z nich, gdzie kupili ubrania, żeby się mogli przebrać. Cala kupiła czapkę z daszkiem pod którą schowała włosy i dwie szare bluzy z kapturem. Kilka minut później wyszli na ulice. Rozejrzeli się. Nigdzie nie zauważyli mężczyzn, ale mimo to naciągnęli kaptury i rzucili się biegiem w dół ulicy.
-Zwolnij...- wydyszał Niall.
            Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na  niego.
-Zgubiliśmy ich.- powiedziała spokojnie.
            Niall spojrzał na nią zdziwiony. Przebiegli ponad kilometr jak nie więcej, a ona nawet nie miała zadyszki.
-Co… dalej?
            Cala wzruszyła ramionami i nagle wpadła na pomysł. Była pewna, że nie spodoba on się blondynowi, ale nie mieli innego wyjścia.
-Chodź!- szarpnęła go za rękaw. Przebiegli kolejne trzysta metrów i skręcili w inną uliczkę, przy której znajdowały się zaledwie dwa budynki, które nie wyglądały najlepiej. Na poboczu stał niebieski Opel. Cala uśmiechnęła się szeroko na widok samochodu i podeszła do niego. Przyjrzała mu się uważnie.
-Co ty robisz?- zapytał Niall zdziwiony jej zachowaniem.
            Gdy dziewczyna podniosła maskę samochodu do chłopaka dotarły jej zamiary.
-Chyba nie chcesz go ukraść…
            Nie dostał odpowiedzi.
-Cala! Co ty zamierzasz zrobić?!
-Uratować nas? Nie mam nawet broni...- mruknęła podchodząc do drzwi pojazdu.  Kucnęła przy nich i uważnie przyglądała się wejściu na kluczyki.
-Nie możesz tego zrobić!- oburzył się chłopak i odciągnął ją od samochodu.
-Ach, tak? Kiedy to do ciebie dotrze, że to cześć mojego życia i nie takie rzeczy robiłam?! Kradzież samochodu to nic...
-Ale tak nie wolno...- wyszeptał spuszczając wzrok.
-Jeśli chcesz żyć to idź i pilnuj czy nikt nie idzie!- warknęła.
-Jesteś chora! Do cholery, jesteś w północnej części Londynu, a tu jest dziesięć razy więcej glin niż w całym mieście! A ty chcesz ukraść samochód!
-Masz inny pomysł? Jestem otwarta na nowe propozycje.- syknęła podchodząc do chłopaka. On się jednak nie odezwał tylko zagryzł wargę.- No właśnie… więc idź i zrób co ci karzę. Jak ktoś będzie tu szedł od razu mówisz. Nie zajmie mi to dużo czasu.
            Niall skinął głową z widocznym niezadowoleniem na twarzy.
-Jeżeli cię to uspokoi, poproszę Harry’ego, żeby później oddał samochód. A teraz idź.
            Blondyn przyglądał się jej przez chwilę, po czym odszedł. Stał na skrzyżowaniu ulic zaledwie od kilkunastu sekund, a wydawało mu się że to trwa wieczność. Nerwowo spoglądał to w prawą, to w lewą stronę sprawdzając czy nikt nie idzie. Był zły sam na siebie, chociaż nie wiedział dlaczego. Kradzież samochodu nie była jego pomysłem. Uważał to za kompletne wariactwo. Wszędzie było pełno policjantów! Gdyby ich przyłapali mogliby wsadzić ich do więzienia.
            Niall ponownie „obrzucił” spojrzeniem ulice i zamarł. W jego stronę zmierzało dwóch napakowanych policjantów, z bronią przypiętą do paska. Ugięły się pod nim kolana, ale mimo to szybko zareagował i pobiegł do Cali.
-Idą...
            Dziewczyna spojrzała nie rozumiejąc co ma na myśli.
-Dwóch policjantów... zaraz tu będą!- wykrztusił.
            Cala przez chwilę nie wiedziała co ma zrobić. Szybko wstała. Zdjęła bluzę i czapkę, i wrzuciła ja do kosza stojącego tuż obok. Podeszła do Nialla. Popchnęła go na maskę samochodu tak, że na niej usiadł.
-A teraz wczuj się w rolę bo inaczej nas zamknął.- powiedziała zdejmując gumkę z włosów. Odgarnęła je na jedną stronę i usiadła okrakiem na chłopaku. Wzięła jego ręce i położyła na swoich pośladkach.
-Co ty…
-Improwizuję…- wyszeptała wpijając się w jego usta.
            Chłopak był zaskoczony jej pomysłem, ale tak jak mu kazała miał zamiar „wczuć się w rolę”, więc odwzajemnił pocałunek. Przyciągnął ją do siebie i powoli wsunął jednał dłoń pod je bluzkę. Dziewczyna zadrżała pod jego dotykiem. Niallowi wydawało się jakby czas stanął w miejscu. Podobało mu się, chociaż doskonale wiedział, że nie powinno, a to sprawiało, że jeszcze bardziej nie chciał tego kończyć.
            Nagle usłyszał jak ktoś coś mówi, lecz słowa nie docierały do jego uszu. Dopiero gdy ten ktoś odchrząknął, Cala odsunęła się od niego i zeskoczyła z maski.
-Chciałbym zauważyć, że to jest miejsce publiczne.- odezwał się jeden z policjantów kręcąc z dezaprobatą głową. Blondyn oblał się rumieńcem.
-Tak. Przepraszamy.- odezwała się Cala.- No wie pan… mój chłopak dosłownie chwilę temu wrócił z Irlandii. Nie widziałam go ponad miesiąc… Stęskniłam się zanim…- podeszła do Nialla i się do niego przytuliła, a ten pocałował ją w czubek głowy. Chłopak starał się zachować spokój. Nie umiał kłamać. Na szczęście jego „dziewczyna” robiła to perfekcyjnie.
Policjanci przyglądali im się podejrzliwie przez chwilę.
-Rozumiem…- mruknął w zamyśleniu ten drugi.- Moja żona wyjechała do Stanów...
-Ale to nie zmienia faktu, że tak nie powinniście się zachowywać.- przerwał policjantowi jego kolega.
-Tak. To już się nie powtórzy.- powiedział Niall z takim spokojem w głosie, że sam siebie tym zadziwił.
-No dobrze, dzieci. A teraz stąd zmykajcie.- zaśmiał się ten drugi.
            Cala wraz z Niallem skinęli twierdząco głowami i wsiedli do samochodu. Na szczęście tuż przez tą całą „akcją” udało się jej otworzyć drzwi. Automatycznie sięgnęła ręką do stacyjki, gdzie znalazła klucze. Ucieszyła się. Rzadko się zdarza, że gdy ktoś kradnie samochód zastaje w środku kluczyki i nie musi odpalać kablami.
            Policjanci cały czas im się przyglądali. Dziewczyna odpaliła silnik. Wrzuciła bieg. Uśmiechnęła się wdzięcznie do policjantów mijając ich i odjechała. Gdy stała na skrzyżowaniu czekając aż inni uczestnicy ruchu przejadą, zobaczyła wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę stojącego kilka metrów dalej, który uważnie się jej przyglądał. Zaklęła w myślach. Znała go, aż za dobrze. Był przyjacielem jej narzeczonego. Była pewna, że ten widział całe to zajście i powie o tym Erikowi a ona będzie musiała się z tego tłumaczyć.
-Dlaczego mi i tylko mi przytrafiają się takie sytuacje...- jęknęła.
-Bo tylko ty mnie wyciągasz z domu?- zapytał Niall wbijając swój wzrok w obraz poza oknem samochodu. Starając się zrozumieć to co zaszło dosłownie klika minut temu. Przerażało go to, że to podobało mu się, chociaż  nie powinno. Od początku ich znajomości, Cala mu się podobała, ale nawet nie chciał, żeby coś z tego wyszło. Teraz miał tylko mętlik w głowie.
            Spojrzał kątem oka na dziewczynę, która zdecydowanie o czymś myślała i uśmiechnął się mimowolnie. Gdy zauważył, że ona patrzy na niego automatycznie odwrócił głowę.
            Cala widząc jego reakcje sama się uśmiechnęła i pokręciła głową z dezaprobatą.
-Wyjmij z mojej kieszeni telefon i wybierz numer Harry’ego.- powiedziała zmieniając bieg.
            Chłopak spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. To polecenie wydawało my się co najmniej wyjątkowo niestosowne.
-Na co czekasz?- ponagliła go.
-A nie możesz zrobić tego sama?- poczuł suchość w gardle.
-Gdybym mogła to bym ci nie kazała...
            Niall przełknął gulę w gardle i sięgnął do jej kieszeni.
            Dziewczyna poprawiła się na siedzeniu, żeby blondyn mógł łatwiej dostać się do jej kieszeni.
            Chłopak nie wiedział czemu bał się to zrobić. Uważnie się je przyglądając jednym ruchem wyjął jej telefon z kieszenie. Zrobił to co mu kazała.
            Po chwili odezwał się głos po drugiej stronie.
-Harry, weź któregoś z chłopaków i przyjedźcie pod magazyny. Musicie coś zrobić. Reszty dowiesz się na miejscu.- powiedziała po czym się rozłączyła.
            Teraz pozostał jej tylko jeden problem na głowie. Rozmowa z jej narzeczonym…


piątek, 11 października 2013

Rozdział 7

-Jak mam się kurwa uspokoić?!- krzyknęła Cala, wyrzucając ręce w górę.- Mogli go zabić! Bo ten dureń uparł się żeby siedzieć przy oknie! Przecież mnie by też za to zabili!
            Była strasznie poirytowana faktem, że nie wie co się wokół niej dzieje. Jej przyjaciele chcieli ją uspokoić, ale to nie pomagało. Była wściekła do tego  stopnia, że była w stanie puścić z dymem pół Londynu i nie widziała czy to by jej pomogło. Złość rozsadzała ją od środka, a ona nie umiała sobie z nią poradzić.

   -Dobra, Niall! A teraz mów, kim ty do jasnej cholery jesteś!- krzyknęła podchodząc do wystraszonego chłopaka!- Nie możesz być taki święty skoro chcą cię sprzątnąć!- syknęła.

            Niall patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami. Nie wiedział co ma odpowiedzieć, przecież sam nic o tym nie wiedział.
-Wyluzuj.- jęknął Harry przeczesując ręką włosy i odciągając Cale od chłopaka.- Ale po co ktoś wynajmowałby snajpera na to dziecko...- mruknął wskazując głową na siedzącego na skrzyniach blondyna, który tępym wzrokiem patrzył przed siebie.
-On jest starszy od ciebie.- stwierdził Zayn.
-Pieprz się...
-Nic ci nie jest? Wiesz jak się martwiłem, gdy usłyszałem o tym w radiu!- krzyknął Liam, wpadając do magazynu. Od razu podbiegł do dziewczyny i obejrzał ją z każdej strony, po czym mocno przytulił.
            Cala, kątem oka, zauważyła jak jej przyjaciele kręcą głowami z dezaprobatą, a Niall się lekko uśmiecha. Dziewczyna wzięła głęboki w dech, starając się uspokoić, przynajmniej do tego stopnia, żeby mogła myśleć.
-Żyje tatuśku... nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.- wyszeptała mu do ucha. Chłopak odsunął ja na drogość swoich ramion i po raz kolejny uważnie jej się przyjrzał.
            Cala wywróciła oczami. Czasami miała dość, że Payne jest tak nad opiekuńczy i zawsze o wszystko się martwi, ale z drugiej strony były chwile, kiedy to jej się podobało.
            Liam podszedł do niej o krok.
-A Niall jak?- zapytał, lecz dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.- Pójdę z nim pogadać.- oznajmił i pocałował ją w czoło.- Serio się martwiłem.
-Matko!- jęknął Louis.- Czy wy może nie chcecie nam czegoś powiedzieć? No bo wiecie... Wasze zachowanie jest dość...- odchrząknął.- dwuznaczne?
            Payne pokazał mu środkowy palec i poszedł w stronę Nialla.
-Na pewno?- krzyknął Tomlinson.
            Zayn spojrzał na niego wzrokiem, który mówił, że jeżeli zaraz nie przestanie to zabije go w najmniej delikatny sposób jaki się tylko da.
-Wyluzuj, Malik. Wszyscy wiemy, że na niego lecisz.- droczył się dalej Louis.
            Mulatowi opadła szczęka, nie spodziewał się czegoś takiego. Miał już coś odpowiedzieć, ale przerwała mu Cala:
-Uspokójcie się! Nie, nic nie chcemy wam powiedzieć. Jakbyś zapomniał jestem zajęta.- powiedziała a wokół rozległ się cichy jęk.
-Jakbyś zapomniała, my go nie lubimy. Delikatnie rzecz ujmując.- odezwał się Harry, a reszta mu przytaknęła.
-Trudno.- wzruszyła ramionami.
            Jej przyjaciele wiedzieli, że ona też za nim nie przepada, ale co mogła na to poradzić, była z nim zaręczona i nie było już odwrotu. Dopiero wtedy uwiadomiła sobie, że widziała się z Erickiem, ani z nim nie rozmawiała od prawie dwóch tygodni. Wcale jej to mnie przeszkadzało. Wręcz  się cieszyła.
-To co robimy?- zapytał w końcu Zayn.
            Przez chwilę żadne z nich się nie odzywało. Było jedynie słychać cichą, rozmowę Liama z Niallem. Cala starała się ogarnąć swoje myśli i ułożyć jakikolwiek plan działania. Zawołała Payne’a.
-Robimy tak... Zayn, ty zabierasz Nialla do domu.- chłopak skiną głową.- A wy.- wskazała na Harry’ego, Louisa i Liama.- Jedziecie ze mną do parku. Gliny już się pewnie zwinęły, a znając życie przysłali jakiś gamoni, więc może my coś znajdziemy. Rano, któryś z was będzie musiał zmienić Zayna, ja mam pecha i musze być w biurze.
-Jasne.- powiedzieli wszyscy chórem. Wyszli z magazynu i każdy poszedł w stronę swojego samochodu.

§§§§§§
-Nadal o tym myślisz?- zapytał Payne, lecz to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
            Niall wcale na to nie zareagował, tylko wpatrywał się w ekran telewizora. Czuł się jak wrak człowieka. Nie spał prawie cała noc. Przed oczami cały czas miał to co wydarzyło się poprzedniego dnia. Trzask pękającego szkła. Krzyk ludzi. Przerażenie w oczach znajdujących się tam dzieci. Bał się i nie wiedział co ma o tym myśleć. Wcześniej, to że go pilnowali traktował jak jakiś żart, ale to się zmieniło. Przerażało go to, że nie rozumiał dlaczego to wszystko się dzieje. Nie miał pojęcia dlaczego ktoś chciałby go zabić. Nie miał nic wspólnego z żadnymi gangami, narkotykami ani z niczym podobnym. Był studentem, który wiódł normalne życie. A teraz siedział w domu, nie chodził na studia ani do pracy, był pilnowany przez grupkę niedużo starszych od niego osób, które najwidoczniej miały w tym doświadczenie.
-No co ty?- zakpił chłopak.
            Liam podał mu kubek z kawą.
-Wyglądasz jak zombie- zaśmiał się pod nosem, z nadzieją, że przynajmniej trochę poprawi mu humor.
-Nie wpadł bym na to...- potraktował go kolejną porcja sarkazmu.
-Niall! Uspokój się. Przyzwyczaisz się. Nic się takiego nie stało.
-Nic się nie stało?! Tak myślisz? Może dla ciebie to nic, ale dla mnie tak! Nie dość, że chcieli mnie zabić to jakiś niewinny człowiek oberwał za mnie! A ty tak spokojnie o tym mówisz?!
I niby jak mam się uspokoić?!- wykrzyczał Horan.
            Liam nie zareagował. Siedział spokojnie, bo doskonale rozumiał jak on się czuję. Parę lat temu przeżywał coś podobnego. A co najgorsze nie wiedział, jak mu pomóc.
-Sory.- westchnął blondyn.- Wariuję.- upił trochę kawy. Odchylił głowę go tyłu i wziął kilka głębokich wdechów.- Jak poznaliście Cale?- zapytał po chwili.
            Brunet nie wiedział czy w ogóle powinien poruszać ten temat.
-Nie wydaje mi się, żeby to była odpowiednia historyjka na ten moment...- wyszeptał Payne, powracając myślami do dnia, kiedy pierwszy raz spotkał dziewczynę.
-Mam to w nosie... Proszę opowiedz, bo inaczej za kilka dni będziesz mnie odwiedzał w szpitalu dla opętanych lub psychicznie chorych.
-W takim wielkim skrócie...- wziął wdech i zaczął mówić.- Jakieś trzy lata temu włamałem się na jakiś serwer, następnego dnia mnie porwała jakaś banda goryli...
            Niall prychnął pod nosem.
-No i chcieli mnie zabić. Wtedy do tego magazynu w którym mnie trzymali, wpadła Cala z grupą jakiś facetów i mnie wyciągnęli, a potem zaproponowała mi współprace... No i tak zostało.
-Czekaj... Skoro to było trzy lata temu to ona miała siedemnaście lat.- powiedział w zamyśleniu Niall.
            Liam zaklął w duchu. Nie myślał, że będzie aż tak czepiał się szczegółów.
-Tak.- odpowiedział, szukając w głowie jakiegoś dobrego uzasadnienia, byle by tylko nie zdradzić, jak to naprawdę wyglądało.- Ona pomaga w tej firmie od dawna. Miała specjalne przeszkolenie, więc mogła brać w tym udział.
-Rozumiem... A Zayn? Jak do was dołączył?
            Payne spotkał na niego szeroko otwartymi oczami.
-Po co chcesz to wiedzieć?
-Ciekawość? Proszę?- zrobił maślane oczy.
-Zayna wyciągnęła z jakiś problemów dwa lata temu. W sumie to uratowała mu dupę, ale nie wiem dokładnie o co chodziło. Nie brałem w tym udziału, ani się o to nie dopytywałem.- skłamał po raz kolejny.
            Znał całą historię, aż za dobrze. Brał udział w tej akcji i to nie należało do najprzyjemniejszych wspomnień. Malik po prostu tamtego dnia znalazł się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie. Łaził późną nocą po tych „złych” ulicach w Londynie i natrafił na wymianę ognia między gangami.
-A Louis?
-Tommo, zna ją najdłużej. Jego rodzice, jest przyjaciółmi rodziny Cali i dalej to już się tak jakoś potoczyło.- wzruszył ramionami.
-A Harry?
            Liam zaśmiał się głośno. Jego zdaniem, Hazz miał „najładniejszą” drogę dołączenia do ich grupy.
-Hah... On po prostu zabujał się w Lou, a on w nim. No i Tommo, powiedział mu za kilka słów za dużo... Na ogół nie wolno nam mówić o naszej pracy, tak dla twojej informacji, więc się nie dopytuj.- stwierdził brunet.- Wiedział, za dużo i musiał zostać z nami.- Tym razem powiedział prawdę, pomijając tak istotny szczegół, jak to o której „pracy” opowiedział Harry’emu Louis.
-Musicie mieć ciekawe życie...- mruknął w zamyśleń Niall.
            Payne zakrztusił się kawą i łzy napłynęły mu od oczu. Tak ich życie było bardzo ciekawe.
-Czy ja wiem?- powiedział starając się zapanować nad głosem.- Raczej rutyna. Biuro, dom i tak w kółko.
            Horan przytaknął i wrócił do oglądania telewizji. Myślał o tym, co powiedział mu siedzący obok niego chłopak. Jakim cudem Cala uratowała go, gdy miała siedemnaście lat? To nie dawało mu spokoju. Musiała być dobra w tym co robi.
-Niall?- odezwał się Liam.- Sory, za wczorajsze zachowanie Cali... Strasznie się denerwuje tą sprawą. W sumie my wszyscy, bo nie wiem co tu jest grane.
-Luz...- mruknął blondyn, nie zwracając większej uwagi na to co powiedział Payne, bo ciągle zastanawiał się nad jego wcześniejszymi słowami.
                        ***
            Niall siedział nieprzytomny przy blacie w kuchni, czekając aż czajnik oznajmi, że woda będzie już wystarczająco ciepła, żeby zaparzyć herbatę. Starał się nie zasypiać, ale mu to nie wychodziło. Nawet zaczął liczyć ozdobne kafelki na ścianie, ale stwierdził, iż to jeszcze bardziej go usypia.
            Od strzelaniny minęło już kilka dni. Powoli już oswoił się z myślą, że mógł zostać zabity przez snajpera. Zaczął coraz bardziej ostrożnie podchodzić do tego co robił i postanowił, że już zawsze będzie słuchał tego co będzie mówiła mu niezwykle piękna dziewczyna z kruczoczarnymi włosami.
            Głośny gwizd czajnika, sprawił, że chłopak szybko zeskoczył z krzesła i wyłączył gaz. Postanowił pójść do sąsiedniego pokoju, w którym był Louis, tak samo nieprzytomny jak on. Przygotował dwa kubki i skierował się w stronę drzwi.
-Lou! Co pijesz kawę czy...- urwał, gdy zobaczył, że w salonie zamiast chłopaka siedzi Cala.
-Hej.- powiedziała odwracając się w jego stronę.- Jak możesz to zrób kawę... I weź się ubierz!- zaśmiała się przyglądając się blondynowi, który dopiero po chwili zorientował się, że jest w samych bokserkach. Na jego twarzy od razu pojawił się rumieniec.- Wyluzuj! Mieszkam z czterema chłopakami, a co najmniej jeden uwielbia paradować nago, więc nie takie rzeczy widziałam.- zaśmiała się.
-Nie wątpię...- mruknął zażenowany chłopak i skierował się w stronę swojego pokoju, żeby się ubrać.
            Parę minut później, ubrany w dres i zwykły, niebieski t- shirt, był już spowrotem w kuchni. Nie musiał się pytać Cali jaką pije kawę, bo przez tych kilkanaście dni zdążył się nauczyć. Postawił na tacy dwa kubki i talerzyk z ciastkami, i zaczął powoli iść w stronę salonu.
            Cala siedziała zapatrzona w ekran swojego laptopa, co jakiś czas zaglądała do kartek, które leżały obok niej.
-Dzięki.- rzuciła dziewczyna, nie odrywając się od pracy.
            Niall postawił tace na stoliku i usiadł na fotelu po przeciwnej. Według niego, Cala wyglądała dziś inaczej niż zwykle. Dziwiło go to, ponieważ zawsze kiedy ją widział dochodził do takiego wniosku. Dziewczyna była ubrana w fioletową bluzkę z krótkim rękawkiem, szare podarte jeansy i trampki. Jak zwykle miała rozpuszczone włosy, kolczyk we brwi, oraz pozostałe kolczyki w uszach. Nie była również pomalowana, a brak makijażu nie należał do najczęstszych zjawisk.
-Co robisz?- zapytał znudzony.
-Pisze raport...- jęknęła z niezadowoleniem, robiąc przy tym śmieszną minę, na co Niall się zaśmiał.
-Aż tak źle?
-Weź nie pytaj.- mruknęła upijając łyk kawy.
            W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Cala spojrzała pytająco na chłopaka, który tylko pokręcił przecząco głową.
-Idź do sypialni.- powiedziała cicho i wyjęła zza paska pistolet.
            Niall bez zastanowienia zrobił to co mu kazała.
            Gdy chłopak zniknął za drzwiami swojego pokoju, Cala powoli podeszła do drzwi. Najpierw spojrzała przez wizjer. Gdyby ktoś kazał jej zgadywać, kto znajduje się za drzwiami, nigdy by na to nie wpadła. Niepewnie zacisnęła klamkę.
-Matko! Ale ciężko cię załapać!- odezwał się zirytowany głos.
-Czego ty tu szukasz?- warknęła na Mikiego.
-Interesy? Wpuścisz mnie do środka? No bo raczej nie będę z dobą rozmawiał o tym na korytarzu.
            Dziewczyna westchnęła ciężko i zrezygnowana wpuściła mężczyznę do mieszkania.
-Streszczaj się!
            Mikey wyjął z torby grubą, żółtą kopertę i podał Cali.
-Co to?
-Pieniądze.- stwierdził rzeczowo.
            Mikey widząc zdziwioną minę znajomej zaczął jej tłumaczyć:
-Za ostatnią robotę.
-Ale ja od...
-Tak, to za Glassa. Poszperałem trochę i znalazłem, że był warty pięćset tysięcy, potrąciłem ci dwadzieścia procent za to, że posprzątałem po was ten bałagan.
-Kto płacił?- zapytała nie ufnie.
-Twój bardzo dobry przyjaciel, kazał ci podziękować, że pozbyłaś się jednego problemu.
            Cala skinęła głową. Wolała się upewnić, skąd pochodzi forsa. Już parę razy słyszała, że gliny wynajmują zabójców, żeby kogoś zabili, a później z zapłatą lub bez trafiali za kraty.
-Nikt nie znajdzie ciała?- zapytała.
-Wyluzuj, nie został po nim nawet najmniejszy ślad!- uśmiechnął się Mikey zadowolony ze swojej roboty.
-Jak mnie znalazłeś?
-Kumpel mieszka piętro wyżej. Ostatnio jak z nim rozmawiałem, powiedział, że widział Angel i jej ludzi w swojej dzielnicy, więc poczekałem sobie na ciebie.
            Niall stał przy drzwiach do swojej sypialni i uważnie się przysłuchiwał rozmowie, z której nic nie rozumiał, ale słowa: „ciało”, „Angel” i „Nie został po nim nawet najmniejszy ślad” sprawiły, że ta wymiana zdań nie podobała mu się.
            Otworzył drzwi i wszedł do salonu, w którym Cala rozmawiała z Mikeym. Niall od razu rozpoznał barmana, z klubu w którym był jako ostatnim.
-Cześć.- powiedział cicho.
            Mikey uśmiechnął się do niego.
-No Angel... Nie spodziewałem się, że masz jeszcze kogoś na boku, ten twój chłoptaś o nim wie?
            Cala zignorowała słowa faceta z lokami na głowie, tylko spojrzała na blondyna, który przyglądał jej się nieufnie.
-Jak dużo słyszałeś?- zapytała przygryzając wargę.
-Dużo.- odpowiedział ostrym tonem.-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że jesteś jedną z nich!- krzyknął rozgoryczony chłopak.
-Nie musiałeś o tym wiedzieć...- syknęła, wkurzona sama na siebie, że była tak głupia i wpuściła Mikey’go do środka.- To i tak nic nie zmienia!
-Zmienia! Wasza rozmowa brzmiała jednoznacznie.
-To ja może nie będę przeszkadzał w kłótni kochanków.- zaśmiał się Mikey i wyszedł z mieszkania.
            Niall przez chwilę wpatrywał się w Cale. Nie wiedział jak ma zareagować na to czego dowiedział się z rozmowy. Był wkurzony. Jeszcze niespełna pól godziny temu, obiecywał sobie, że będzie słuchał jej wszystkich rozkazów, a teraz kiedy dowiedział się, że jest jedną z nich zaczął się zastanawiać czy dobrze zrobił.
-Teraz zadam ci pytanie. Żądam! Słyszysz? Żądam szczerej odpowiedzi.
            Cala wypuściła z gwizdem powietrze z płuc, czekając aż usłyszy pytanie.
-Czy ty też jesteś płatną zabójczynią?
-Tak. Ale to nie zmienia faktu, że mam cię pilnować!
-Jak mam ci ufać?- zaśmiał się Niall.- Jedni zabójcy chcą mnie zabić, a inni ratować? Co to kurwa jest? Jakiś pierdolony podział rasy, na dobrych i złych zabójców!?
            Dziewczyna milczała. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Nie mówiła mu o tym bo obawiała się właśnie takiej reakcji. Udało jej się zyskać jego zaufanie, a teraz je straciła przez własną głupotę.
-Wiesz, co nie chce mieć z wami nic wspólnego! Zostawcie mnie w spokoju!- krzyknął mijając Cale. Wziął z szafki klucze i telefon.- Nie potrzebuje tej waszej pieprzonej ochrony!- chwycił klamkę drzwi.
            Szatynka od razu wiedziała, co on ma zamiar zrobić, więc instynktownie szarpnęła go do tyłu i popchnęła na ścianę, przyciskając go do niej ręką.
-A teraz ty mnie posłuchaj dzieciaku!- syknęła mu do ucha, pozwalając ujść swojej złości.- Możesz sobie wyjść z tego pieprzonego mieszkania i wtedy zabiję cię ja, albo ktoś inny...
            Niall zaczął się szarpać. Zaczynało mu brakować tlenu. Starał się odepchnąć dziewczynę, ale ona była od niego znacznie silniejsza.
-Możesz iść, ale życiem się nie nacieszysz! Jesteś zbyt łatwym celem! Uświadom sobie, że gdyby nie my już umarłbyś wtedy w klubie...
-Puść mnie...- wychrypiał blondyn.
-Nie złociutki... Obiecałam komuś, że w razie potrzeby oddam za ciebie życie, ale skoro ty masz się tak zachowywać, sama ci je z przyjemnością odbiorę… Rozumiemy się?
            Chłopak pokiwał głową.
            Cala uśmiechnęła się lekko do niego.
-No! To dobrze. Puszczę się, ale uważaj bo możesz się przewrócić...
            Zrobiła tak jak powiedziała. Zabrała swoją rękę od jego szyi. Chłopak lekko się zachwiał, ale ona załapała go zanim zdążył upaść.
-Jesteś suką...- wychrypiał.
-Wiem. I od teraz chcąc nie chcąc musisz się mnie słuchać bo naprawdę cię zabiję. A uwierz mi jestem specjalistką...- powiedziała siadając spowrotem przed komputerem.
            Blondyn usiadł na fotelu i starał się zapanować nas swoim oddechem. Przed oczami co jakiś czas pojawiały mu się czarne plamy. Wziął głęboki wdech i wtedy sobie wszystko przypomniał. Przypomniał sobie całą egzekucję. Przypomniał sobie wszystko co widział, z najdrobniejszymi szczegółami.
-Miałem rację...- powiedział słabym głosem.- Spotkaliśmy się wcześniej... Dzień przed tym jak obudziłem się w tym klubie... Prawie nic nie pamiętałem...
            -Cala spojrzała na niego zainteresowana.
-Wyszedłem z klubu. Już zbyt dużo wypiłem i nie chciałem, żeby kumple dalej mi polewali... Doszedłem do magazynów. Zobaczyłem dziewczynę, która stała przy jakimś facecie, on je nie zauważył. Schowałem się za drzewem. To byłaś ty. Pobiłaś go, a później zabiłaś!- powiedział piskliwym głosem.- potem przyszedł jakiś inny facet, to był Mikey. Rozmawialiście, ale nic nie słyszałem. Postanowiłem uciec, ale się potknąłem o jakiś korzeń. Wtedy złapali mnie twoi kumple. Ty... Ty pytałaś się mnie kim jestem. A potem urwał mi się film.
-Jestem pod wielkim wrażeniem!- klasnęła w dłonie.- Naprawdę. A wiesz dlaczego? Bo mało kto przeżywa spotkania ze mną.
-W takim razie dlaczego mnie nie zabiłaś?- zapytał zaciekawiony, chociaż nie wiedział, czy chce poznać odpowiedź.

-Nawet zabójcy mają swoje zasady... Przestrzegamy ich bardziej niż normalni ludzie prawa. A teraz się zamknij. Próbuje pracować...

sobota, 28 września 2013

Rozdział 6

§§§§§
            Była dopiero szósta rano, a Cala już spokojnie przemierzała długi, opustoszały magazyn. Jej kroki odbijały się głośnym echem od ścian budynku, w którym nie znajdowało się nic poza kilkoma skrzyniami i nieprzytomnym mężczyzną przywiązanym do krzesła.
            Zirytowana wyjęła zza paska spodni, niewielki nożyk i zaczęła go obracać w dłoni. Wsłuchiwała się uważnie w panującą ciszę. Z nadzieją, że facet w końcu dojdzie do siebie. Nie miała pojęcia co Liam i Zayn mu podali, że do tej pory nie odzyskał przytomności. Z jednej strony to ją cieszyło, bo miała czas na przemyślenie strategii, z drugiej zaś nie miała na to zbyt wiele czasu. Dokładnie za trzy godziny miała powrócić do swojego, czysto teoretycznie, normalnego życia.
            Przeczesała ręką swoje dłucie włosy. Nie wiedziała, którego życia bardziej nie znosi. Tego, w którym wszyscy się jej boją, czy tego, w którym uważają ją za zwykłą gówniarę, która odziedziczyła dobre stanowisko w spadku, po zmarłej siostrze, w firmie swojego ojczyma. Po chwili doszła do wniosku, że zdecydowanie nie przepada za „normalnym” życiem. To które prowadziła po wyjściu z biura było bardziej ekscytujące. W nim też było pełno różnych głupich zasad, ale mimo to miała większą swobodę. Poza tym tu osiągnęła wszystko sama. Miała swoją reputację. Tu była panią swojego losu, przynajmniej po części. Cieszyła ją myśl, że nawet sporo starsi koledzy i koleżanki po fachu czyli przed nią respekt. Nie kochała tego życia. Było w nim pełno rzeczy, które chciałaby zmienić, ale będąc tą częścią siebie, o której wiedzieli tylko nie liczni, mogła robić to, o czym niektórzy „normalni” ludzie by nawet nie pomyśleli. Nie chodziło tu wcale o zabijanie. Tylko o to co nie było legalne, a mimo to nikt nie zwracał na to większej uwagi. To życie było zdecydowanie bardziej interesujące, niż siedzenie od rana do wieczora w biurze, przeglądanie jakiś durnych dokumentów oraz nudne spotkania biznesowe. Nie rozumiała jak ci ludzie mogą funkcjonować w takiej rutynie. Ona miała dwa światy. Zależne od siebie bardziej ni mogłoby się wydawać.
            Odwróciła się na pięcie i spojrzała na siedzącego na krześle mężczyznę po trzydziestce. Był chudy, wysoki, nie zbyt dobrze umięśniony. Miał krótko ostrzyżone włosy oraz kolczyk w lewym uchu. Dziewczyna nie miała pojęcia kim on jest. Co ją irytowało. Jedynie była pewna, że nie zalicza się do jej środowiska. Obstawiała, że nie jest też Anglikiem. W tej branży znała wszystkich i wszyscy znali ją. Nigdy wcześniej nie widziała tego faceta, ani nigdy o nim nie słyszała. Jej przyjaciele przeszukali również jego samochód, ale nawet tam nie było żadnych dokumentów.
            Podeszła do niego. Przez chwile stała naprzeciwko niego wyczekując jakiejkolwiek reakcji. Musiała się dowiedzieć, kim jest, skąd pochodzi i kto go wynajął, a przede wszystkim dlaczego śledził Nialla. Spokoju nie dawała jej jedna myśl. Czego, takie szychy jak Czerwona, chcą od zwykłego chłopaka, który nie jest w nic zamieszany i do tej pory nie ma pojęcia o świecie osób, które się nim interesuję. Była pewna, że nie może mu o tym powiedzieć. Musiała utrzymać w tajemnicy to kim jest, jak najdłużej. Musiała zyskać jego zaufanie. Była pewna, że gdyby, niczego nieświadomy blondyn, dowiedział się, że jest zabójczynią z dość pokaźną liczbą trupów na swoim koncie, z całą pewnością nie chciałby z nią współpracować. Nie wiedziała dlaczego, ale nie chciała, żeby Niall się jej bał. Zdawała sobie sprawę, że mogłaby nieźle ucierpieć gdyby stało się coś temu chłopakowi, więc musiała wszystko wiedzieć i być przygotowana na każdą sytuację.
            W pewnej chwili usłyszała ciche jęknięcie. Oderwała wzrok od noża, którym cały czas się bawiła. Mężczyzna przywiązany do krzesła lekko się poruszył.
            Cala podeszła do niego sprawnym krokiem i stanęła kilkadziesiąt centymetrów przed nim. Skrzyżowała ręce na piersi. Cierpliwe czekała aż mężczyzna odzyska resztki swojej świadomości. Na szczęście nie trwało to zbyt długo. Brunet od razu spojrzał na nią swoimi przerażonymi, zielonymi oczami  i zaczął się szarpać z nadzieją, że przynajmniej poluzuje więzły. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem.
-Uspokój się!- syknęła. Mężczyzna od razu się jej posłuchał. Zrobiła dwa kroki w jego stronę i odkleiła taśmę z jego ust. Brunet syknął z bólu.
-Gdzie ja jestem? Co się dzieje? I kim do cholery ty jesteś, dziecko drogie?
            Cala uderzyła go w twarz. Nie była już dzieckiem, poza tym nie miała cierpliwości.
-To ja tu zadaje pytania.- warknęła posyłając mu znaczące spojrzenie.- Jak się nazywasz?
-Francois Guiniel.- odparł drżącym głosem z wyraźnym francuskim akcentem.
            Uśmiechnęła się pod nosem. Już była pewna, że jest nie groźny. Zazwyczaj  ludzie tacy jak ona nie podają swojego imienia i nazwiska, tylko ksywkę nadaną przez ich środowisko. Wiedziała też, że nie kłamał bo d razu powiedział jej prawdę. Cala miała szósty zmysł, podobnie jak Zayn, który pomagał jej określić czy ktoś stara się ją oszukać.
            Wyjęła z kieszeni zdjęcie blondyna, które dał jej ojciec i pokazała mężczyźnie.
-A teraz mów, dlaczego go śledzisz?
-Zlecenie.- odpowiedział krótko nie patrząc jej w oczy.
-Od kogo?
-Nie mam pojęcie. Do mojego biura zgłaszają się różni ludzie, przyjmuje tez anonimowe zlecenia...
-Stop!- krzyknęła Cala przerywając mu.- Jakiego biura?
-Jestem detektywem.
            Dziewczynie opadła szczęka. Nic nie rozumiała. Po co ktoś miałby wynajmować francuskiego detektywa, jak by w Anglii było ich mało.
-A to ciekawe! Dlaczego go obserwowałeś?
-To część zlecenia... więcej nie mogę powiedzieć.
            Cala przeczesała ręką włosy. Miała ochotę krzyczeć. Stanęła tuż za nim i przyłożyła nóż do jego gardła.
-Mam to gdzieś!- syknęła mu prosto do ucha.- Mówisz w jaki sposób dostałeś to zlecenia, albo zacznę skracać cię kawałek po kawałku.- wypowiedziała starannie każde słowo.
            Francois przełknął głośno ślinę.
            Dziewczyna przycisnęła mocniej nóż do jego szyi.
-W skrzynce na listy była zaadresowana koperta. Bez kodu i adresy nadawcy. W środku były jego dane, bilet lotniczy, pieniądze.
-Jak się ten ktoś miał z tobą kontaktować.
-Nie wiem!- krzyknął.- Miałem zapisywać wszystko na swoim komputerze.
-Coś jeszcze?- zapytała spokojnie. Mężczyzna pokręcił przecząco głową.- Jeżeli mnie okłamałeś i jeśli jeszcze raz zbliżysz się do tego chłopaka to osobiście cię znajdę, a wtedy nie chciałabym być na twoim miejscu.
-Nie zabijaj mnie.- wyszeptał. Cala zaśmiała się. Nawet nie miała takiego zamiaru. Jeszcze nigdy z nikim jej się tak dobrze nie współpracowało.
-Bez obaw.- mruknęła i uderzyła do z taką siłą, że aż stracił przytomność. Przyglądała mu się przez chwile po czym wyszła z magazynu. Wzięła kilka głębokich wdechów i zadzwoniła po Harry’ego, który doskonale wiedział co ma dalej robić.

***
            Już od dwóch godzin, Cala siedziała w swoim biurze i przeglądała dokumenty. Była tym znudzona. W tak krótkim czasie wypiła już cztery duże kawy, ale mimo to zasypiała. Musiała poukładać chronologicznie zlecenia. Doszła do wniosku, że nie może być nic gorszego niż to. Niestety jednak to był jej obowiązek. Westchnęła cicho.
            Czekając na kolejną dawkę kofeiny, wyjęła z szuflady kalendarz, żeby zorientować się w jej planach na przyszły tydzień. Uśmiechnęła się, widząc, że nie ma ani jednego nudnego spotkania ani kontroli.
            Spojrzała na telefon, leżący tuż przed nią. Nadal nie dostała żadnej wiadomości od Harry’ego. Ufała mu, ale w jej drużynie był najkrócej. Mniej więcej od roku, ponad to był najmłodszy. Zastanawiała się czy powinna do niego zadzwonić, albo chociaż napisać. Po chwili uświadomiła sobie, że wszystko musiało się udać, bo gdyby coś poszło nie tak to na pewno by do niej zadzwonił. Odwróciła się w stronę wielkiego okna, za którym było widać panoramę Londynu. Ostatnio coraz częściej cieszyła się, że ma swój gabinet na jedenastym piętrze.
-Przyniosłam kawę.- usłyszała głos swojej sekretarki. Odwróciła się. Przed nią stała niewysoka, zgrabna, blondynka ubrana w czarną spódnice i niebieską koszulę.
-Dzięki, Ann.- uśmiechnęła się do niej wdzięcznie. Kobieta odwróciła się w stronę drzwi.
-Kimberly... Masz gości.- powiedziała.
            Cala szybko wstała z fotela i poszła za blondynką. Przeszła przez pomieszczenie w którym stały dwa biurka. Jedno należało do Ann, a drugie do Louisa, który był jej asystentem. Gdy wyszła na korytarz, przy recepcji zobaczyła Liama, a tuż obok niego Nialla. Bez zastanowienia poszła w ich stronę. Złapała przyjaciela za rękę
-Co wy tu kurwa robicie? Miałeś siedzieć z nim w domu.- syknęła.
            Payne wyrwał bez problemu rękę z jej uścisku.
-Nie miałem co z nim z robić, tak? Ty i Louis jesteście tutaj, Harry zajął się tym co miał zrobić i odesłałem go do domu, bo siedział u niego całą noc. Zayn też nie może się wyrwać. A mnie wezwali jakieś półgodziny temu, z powodu jakiejś awarii systemu. Nie mogłem przecież zostawić go samego.- powiedział spokojnie.
            Cala zazdrościła mu zawsze takiego opanowania. Nie miała pojęcia jak to robił, ale podziwiała go za to. Mogła na niego krzyczeć, a jego by to nie ruszyło w dodatku ona sama uspokoiłaby się co najwyżej po paru minutach.
-Ja nic nie wiem o żadnej awarii...- mruknęła przyglądając się blondynowi stojącemu przy recepcji, który uważnie im się przyglądał.
-Bo to nie w naszym sektorze.- stwierdził krótko.- To co może zostać u ciebie?
-A mam inne wyjście?- zapytała.
-No nie masz.- uśmiechnął się szeroko.- Dzięki, skarbie.- powiedział i dał je buziaka w policzek. Zaledwie kilka sekund później już go nie było.
            Cala rozejrzała się po długim, białym korytarzu i podeszła do Nialla.
-Chodź.- powiedziała krótko.
            Zdezorientowany chłopak nie wiedział, jak ma się zachować, ale poszedł za nią, uważnie oglądając każdy fragment budynku, który wydawał mu się nudny, a przynajmniej te część wielkiego drapacza chmur. Wszędzie panowała biel tylko momentami objawiała się ponura szarość. Mijali kolejne czarno-białe zdjęcie Londynu i Nowego Yorku. Gdy weszli do niedużego pomieszczenia, zauważył Louisa siedzącego za biurkiem, który przeglądał jakieś papiery. Uśmiechnął się lekko do niego, a ten odwzajemnił gest. Zaraz potem weszli do kolejnego pokoju. Znacznie większego niż poprzedni, w którego centrum stało białe biurko, a tuż obok nieduży szklany stolik i biała kanapa z poduszkami w różnych odcieniach szarości. Jednak jego uwagę przykuł widok za oknem, a raczej szklaną ścianą. Nigdy nie to miasto nie wydawało mu się piękniejsze niż teraz.
-Nocą tu musi być pięknie.- powiedział cicho.
            Cala skinęła głową i usiadła na swoim miejscu. Ponownie zaczęła przeglądać dokumenty, które miała przed sobą.
            Niall usiadł na kanapie i uważnie ją obserwował. Widział ją już ubraną dość wyzywająco, całkiem przeciętnie a teraz elegancko. Wydawało mu się, że Cala się trochę zmieniła. Dopiero po chwili zdał dobie sprawę, że nie ma kolczyka we brwi i kilku innych w uchu.
            Przez kolejną godzinę, a może i dłużej chłopak siedział w ciszy i się nudził. Dziewczyna uważnie przekładała stosy kartek, ale była wyraźnie tym znudzona. W końcu odeszła od biurka i skierowała się w stronę drzwi.
-Pomożesz mi zabrać te dokumenty?- zapytała.
            Niall wstał bez zastanowienia, wdzięczny za to, że może przynajmniej w czymś pomóc. Wziął część papierów i wyszedł za nią.
-Połóż tutaj.- wskazała ręką na biurko, za którym wcześniej siedział Louis.
-Kimberly!- usłyszała głos na końcu korytarza. Wychyliła głowę, za drzwi. W jej stronę szedł Louis z filiżanką herbaty. Dosłownie chwilę później siedział już na swoim miejscu.
-Posegreguj te zlecenia, od najstarszego no najnowszego i włóż do zielonego segregatora, który stoi na drugiej półce od góry.
-Mam coś innego do roboty.- mruknął wzruszając ramionami.
-Ja niestety też, więc to zrób! Już nie dużo ci zostało.- powiedziała patrząc na niego uważnie.
-Nie wyrobie się!- jęknął Tommlinson.
-Wyrobisz... bo jak nie to wyrzucę cię z domu.- stwierdziła, krzyżując ręce na piersi.
            Louis przyglądał jej się uważnie, starając się znaleźć przynajmniej zarys żartu na jej twarzy, lecz to nie przyniosło efektu. Znał ją od co najmniej dziesięciu lat i wiedział, że byłaby wstanie to zrobić. Poza tym miała do tego pełne prawo.
-No dobra.- poddał się brunet.-A co będę z tego miał?- zapytał podnosząc jedną brew do góry.
-Pomyślmy...- pochyliła się w jego stronę.- Może oczy w oczodołach, a nie na łyżeczce?
-Nie zrobiłabyś tego!- krzyknął oburzony chłopak.
            Stojący kilka metrów dalej Niall nie miał pojęcia co się dzieje.
-Chcesz się przekonać?- zakpiła z kumpla.
            Przez chwilę panowała cisza.
-Dobra. Zrobię to, ale domagam się podwyżki.
-To da się załatwić.- powiedziała spokojnie i poszła do swojego biura po torebkę i telefon.
            Kilka minut później wraz z blondynem była już na parkingu. Szła w stronę swojego samochodu.
            Niall doznał szoku, kiedy zobaczył jakim samochodem będzie jechał. Tuż pod jego nosem stało srebrne Audi R8. Zastanawiał się ile ta dziewczyna musi zarabiać, skoro jeździ takim samochodem, a wiedział też, że miał Chavreoleta Camaro.
-Stoisz tak czy wsiadasz?- zapytała zniecierpliwiona.
            Chłopak szybko powrócił na ziemie i usiadł na miejscu pasażera.
-Ten samochód, jest...
-Wiem.- dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.- Nie zamieniłabym go.
-Gdzie jedziemy?
-Na lunch.- powiedziała, odpalając silnik.
            Pół godziny później zaparkowali, pod niedużym nowoczesnym budynkiem poza granicami miasta. Chłopak nigdy tu nie był, ale widząc zachowanie obsługi w stosunku do Cali, zdał sobie strawę, że bywa tu bardzo często. Dziewczyna wyjęła z bagażnika niedużą torbę i weszli do środka.
-Siądź gdzieś pod ścianą.- poleciła.
-Nie, je chcę przy oknie.- sprzeciwił się Niall.
-To jest beznadziejny pomysł...
-Nie lubię siedzieć przy ścianie.
            Cala pokręciła głową z dezaprobatą.
-Niall...
-Proszę...- przerwał jej chłopak.
-Nie!- warknęła na niego.- Siadaj pod ścianą. Ja zaraz wrócę.- powiedziała, kierując się w stronę toalety.
            Chłopak nie posłuchał jej. Usiadł przy dużym oknie, za którym było widać park. Zdziwiło go, że nie było tam nikogo. Ani jednej osoby z psem, ani jednego dziecka. Była piękna, słoneczna pogoda. Temperatura też nie była wysoka. Wzruszył ramionami i zaczął przeglądać kartę dań. Co jakiś czas rozglądając się po nowoczesnej restauracji, gdzie było około dziesięciu osób. Wszędzie stały biała plastikowe stoliki, różnych rozmiarów, a przy niż różnokolorowe krzesła wykonane z tego samego tworzywa. Ściany były pomalowane, jasnymi, ciepłymi kolorami. Nie wiedział dlaczego, ale wydawało mu się, że to miejsce nie pasuje do Cali. Może nie znał jej zbyt dobrze, lecz wiedział, że do niej pasują bardziej stonowane kolory.
            Chwilę później zdenerwowana Cala podeszła do stolika, przy którym siedział Niall.
-Mówiłam, żebyś nie siadał przy oknie!- powiedziała ostro.
-A ja mówiłem, że nie lubię siedzieć pod ścianą!
-Chodź stąd.
-Nigdzie nie idę. Bo niby po co?
-Jako osoba, robiąc w branży ochroniarskiej...- „I nie tylko” dodała w myślach.- Doskonale wiem, że stajesz się smacznym kąskiem i żywym celem, więc lepiej siądźmy dalej.- wytłumaczyła, starając się zachować spokój.
-Wyluzuj... Zobacz nie ma tu nikogo.- wskazał na przestrzeń za oknem.- To jest dziwne, nie uważasz, że przesadzasz? Nawet nie wiem dlaczego mnie pilnujecie.
-Bo nam kazano, w dodatku sama nie wiem dlaczego.- padła konkretna odpowiedź.- Jak coś ci się stanie to ja za to oberwę, bo tobie za pewne już wtedy będzie wszystko jedno.- mruknęła siadając naprzeciwko niego.
            Gdy podszedł kelner, złożyli zamówienie. Cala bawiła się sowim telefonem, a Niall zastanawiał się nad tym co się dzieje w jego życiu. Oderwał znudzony wzrok od okna i po raz kolejny tego dnia przyglądał się uważnie swojej towarzyszce. Dopiero teraz zauważył, że wygląda inaczej niż wcześniej. Nie miała już na sobie białej eleganckiej bluzki i dopasowanej spódnicy z wysokim stanem. Teraz była ubrana w czarny t- shirt, czarne podarte rurki. Rozpuściła też włosy, które wcześniej były związane w kucyk. Miała też kolczyk we brwi. Chłopak nie lubił, gdy dziewczyny miały kolczyki w innych miejscach niż uszy, ale w jej przypadku mu to nie przeszkadzało. Przeciwnie, uważał, że dziwnie wygląda bez tego kolczyka, który był dla niego, jej znakiem rozpoznawczym.
-Dlaczego jedni mówią na ciebie Kimberly, inni Cala a jeszcze inny Angel?- zapytał przerywając ciszę.
            Cala słysząc „Angel” lekko się skrzywiła, nie przepadała za nim.
            Niall czekał na odpowiedź. Chciał się czegoś o niej dowiedzieć, bo jak na razie jego informacje na jej temat ograniczały się do minimum.
-Kimberly to moje oficjalnie imię, takie mam w dokumentach, a Cala mówią na mnie znajomi, a jeśli chodzi o Angel... no cóż...- wiedziała , że nie może mu powiedzieć prawdy.- Nie wiem dlaczego akurat tak mówią.- wzruszyła ramionami.- Chyba po prostu tak się przyjęło.
            Odetchnęła, gdy zauważyła, że chłopak nie zorientował się, że go okłamała. Przez następne kilka minut siedzieli w ciszy. Dopóki nie przerwał jej blondyn:
-Powiedz mi coś o sobie.
            Cala szeroko otworzyła oczy. Nikt nie lubił opowiadać o sobie, a zwłaszcza ona. Żeby ją poznać i zrozumieć trzeba było spędzić z nią dość dużo czasu, ale i to nie zawsze przynosiło oczekiwane skutki. Zaliczała się do osób zamkniętych w sobie.
-Dlaczego chcesz cokolwiek o mnie wiedzieć?- zapytał zdziwiona. Nie była przyzwyczajona do takich rozmów. Nawet Harry, który lubił wtykać nos w nie swoje sprawy nigdy nie pytał  takie rzeczy.
-Bo, jak sama kiedyś powiedziałaś, będę się z wami męczył przez jakiś czas, więc to chyba nic dziwnego, że chciałbym wiedzieć, z kim będę spędzał ten czas.- powiedział spokojnie.
            Czarno włosa wzruszyła tylko ramionami.
-Z chęcią powiedziałbym coś o sobie, ale chyba już wszystko wiesz.
            Przytaknęła. Schowała telefon do kieszeni. Wiedziała, że chłopak zaraz zaatakuje ją pytaniami, na które nie chciała odpowiadać. Ale on miał racje, lepiej wiedzieć z kim się zadaje.
-Masz rodzeństwo?
-Brata i siostrę. Oboje są ode mnie starsi.- odpowiedziała spokojnie, nie wspominając o tym, że jej brat jest zarazem jej narzeczonym.
-Co lubisz robić?
            Zaklęła pod nosem słysząc to pytanie. Co mogła mu odpowiedzieć? To, że lubi nielegalne wyścigi samochodowe, że lubi strzelać ogólnie, że lubi robić to co „normalni ludzie” oglądają w filmach i myślą, że fajnie byłoby to zrobić, ale myślą, iż to jest niemożliwe.
-To co inni.- odpowiedziała.- No wiesz oglądać filmy i takie tam.
-Lubisz swoją pracę? I jakim cudem w tak młodym wieku, masz takie stanowisko? Nie chce być chamski, ale ile masz lat?
-Kobiet nie...
-Tak wiem.- przerwał jej.- Sory, jak nie chcesz to nie mów.
-Mam 20 lat. Czy lubię prace nie wiem. Po prostu to firma rodzinna, ojcu potrzebna była pomoc. Tyle.- odpowiedziała po rak kolejny nie do końca zgodnie z prawdą.
-Nie jesteś za młoda?
-Czy ja wiem... Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.- „Skoro od czterech lat zabijam ludzi, i nie jestem do tego za młoda, to chyba tym bardziej nie jestem za młoda do siedzenia za biurkiem” pomyślała.
            Gdy kelner przyniósł zamówienia, od razu zaczęli jeść. Cala cieszyła się, że przynajmniej teraz Niall nie zadawał, żadnych pytań. Jednak jej radość nie trwała zbyt długo.
-Jak długo pracujesz?
-Od około roku.- odpowiadała cierpliwie na każde kolejne pytanie, które jej zadał.
            W pewnej chwili usłyszała dźwięk wystrzału, który dobiegł do jej uszu z bardzo dużej odległości.
-Na ziemie!- krzyknęła. Niall od razu zrobił to co kazała jak i garstka innych ludzi znajdujących się w knajpce.
            Ledwo Horan schował się pod stołem, a nabój przebił okno przy którym siedzieli. Po całym budynku rozniósł się pisk, spanikowanych ludzi.
-Nie ruszaj się.- syknęła Cala do blondyna. I wstała z podłogi. Podeszła do okna, w którym widniała niewielka dziura otoczona popękanym szkłem. Przeszła do następnego okna. I spojrzała w stronę z której mógł dobiec strzał. Niestety widziała tylko pusty park. Odwróciła się w stronę ludzi.
-Nic się nikomu nie stało?- zapytała.
            Przestraszeni ludzie zaczęli przecząco kręcić głowami. Wtedy rozległ się kolejny huk wystrzału. Dziewczyna automatycznie upadła na ziemie. Kolejny pocisk przeleciał przez szybę, tym razem sprawiając, że szkło potłukło się na drobniuśkie kawałeczki i obsypało kilka osób w tym także ją. Ludzie zaczęli jeszcze głośniej piszczeć. Gdy się uspokoili, zauważyła, że został postrzelony kelner. Szybko pobiegła do niego. Pocisk, przeszył ramie na wylot i utkwił w ścianie. Bez problemu rozpoznała model pistoletu. Wiedziała, że trzeba ukończyć specjalne szkolenie lub akademie, żeby strzelać z broni snajperskiej.
            Jakiś mężczyzna wezwał, karetkę i policję. Cala ponownie podeszła do okna i tym razem także nic nie zobaczyła. Z jej ust wyrwało się kilka przekleństw. Była wkurzona. Przez głowę przebiegało jej tysiąc myśli na sekundę. Starała się zrozumieć dlaczego ktoś wynajął snajpera, żeby zabić blondyna.
-Wstawaj!- warknęła, na Nialla.
            Wstrząśnięty chłopak początkowo nie mógł zapanować nad swoim ciałem. Pierwszy raz w życiu brał udział w strzelaninie. A jeszcze bardziej przerażał go fakt, że te kule były przeznaczone dla niego, a ucierpiał niewinny człowiek.
-Jeżeli jeszcze raz będziesz chciał siedzieć, przy oknie, to oszczędzę fatygi temu komuś i sama cię zabije...- wysyczała.- Idziemy stąd!- pociągnęła go w stronę tylnego wyjścia.

                        

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdzial 5

Rozdział 5

            Po wyjściu z mieszkania Nialla, Cala wraz z Liamem wsiedli do samochodu i skierowali się w stronę ich willi. Przez całą drogę, żadne z nich nie odezwało się ani słowem, za to oboje myśleli o tym, co będzie dalej. Czerwona zaliczała się do wyższej ligi, a co się z tym wiązało nie mogli jej lekceważyć. Oboje zdawali sobie sprawę, że skoro ktoś zdecydował się sięgnąć po zabójcę z górnej półki, to tan chłopak ma poważniejsze problemy niż przypuszczali. Oboje również byli zirytowani faktem, że nie wiedzą z kim mają do czynienia i nie wiedzieli w jaki sposób mają pilnować tego chłopaka. Nie wiedzieli też, po jakie środki ten ktoś jest wstanie sięgnąć, żeby tylko zlikwidować blondyna. Nie wiedzieli, dosłownie nic. Gdy podejmowali się tego zadania, mieli nadzieję, że Niall coś im zdradzi, ale on sam także nie o niczym nie wiedział, ani niczego nie podejrzewał.
-Co robimy dalej?- zapytał Liam, gdy tylko wjechali do dużego garażu, w którym stało kilka innych samochodów.
-Nie wiem!- krzyknęła.
            Cala zaliczała się do osób, które lubiły być na wszystko przygotowane. Nie znosiła, gdy nie wiedziała na czym stoi i co ma zrobić, żeby to zmienić. Według niej ta sytuacja była, co najmniej beznadziejna.
-Payne, za dziesięć minut w pokoju na dole.- powiedziała, starannie podkreślając ostatni wyraz.
             Chłopak skinął głową. Wyjął z samochodu niedużą torbę, w której była między innymi peruka, którą dziewczyna wcześniej miała na głowie i laptopa.
            W domu panowała niemal idealna ciemność. Jedynie w kuchni nad „wyspą” świeciło się mdłe światło. Dziewczyna przeszła przez długi, cichy korytarz i skierowała się w stronę kuchni. Wyjęła z lodówki zimną puszkę coli i usiadła na wysokim krześle barowym.
-Gdzie jest Louis?- usłyszała za sobą głos Harry’ego.
-Został u Nialla.
-Ale, że jak?- zapytał zdziwiony.
            Cala przez chwilę mu się przyglądała. Miał na sobie czarne dresy i biały t- shirt, przez który prześwitywały lekko jego tatuaże.
-Wystąpiły małe komplikacje.- mruknęła upijając łyk chłodnego napoju.- W klubie mieliśmy mały problem z Czerwoną.
-O cholera!- krzyknął chłopak z kręconymi włosami.
-Musiałam interweniować, zawieźliśmy Horana do domu i Tommo z nim został. Nie wiem co jest grane. Lepiej nie igrać z losem. Louis się dziś u niego prześpi, my w tym czasie postaramy się czegoś dowiedzieć. Chyba będziemy musieli zmienić taktykę...
-Mam nadzieję, że ten chłopak nie jest gejem i nie będzie się przystawiał do Lou, co nie?
            Dziewczyna prychnęła pod nosem, rozbawiona słowami kumpla.
-Nie wiem młody. Idź lepiej spać. Możesz być jutro potrzebny.
-Jasne.- powiedział Harry i pocałował ją w policzek.
            Chwilę później została sama w wielkiej kuchni. Jednym łykiem dopiła cole. Zeskoczyła z krzesła i pobiegła do swojego pokoju. Zmyła makijaż, założyła na siebie granatowe dresy i luźną błękitną bluzkę z  długim rękawem.
            Kilka minut później ponownie była w kuchni. Wyjęła z lodówki, kilka puszek coli oraz zaparzyła kawę. Nie wiedziała jak długą będą się nad tym głowić, więc wolała być przygotowane. Zrobiła także dwie kanapki. Ustawiła wszystko starannie na tacy.
-Gdzie to się bywa o tej porze, siostrzyczko...- usłyszała za sobą kobiecy głos pełen jadu.
            Cala zaklęła pod nosem, ignorując swoją siostrę przeszukiwała kuchenne szafki.
-Dowiem się, gdzie byłaś?
-Obawiam się, że to nie twoja sprawa.- powiedziała oschle, odwracając się w stronę starszej, przybranej siostry.
            Naomi była szczupłą dwudziestosześcioletnią, rudowłosą kobietą. Nie zaliczała się do najmilszych osób na tym świecie. Była jędzą i tyle. Może była ładna, ale nie można było się z nią dogadać.
             Niestety należała go grupy Cali, przynajmniej czysto teoretycznie, bo w praktyce nic nie robiła ani nie brała udziału w żadnych zleceniach. Wolała prace w klubie nocnym. Gdyby nie to, że Jerremy uparł się, iż mają zamieszkać pod jednym dachem nigdy by do tego nie doszło.
-To zabawne, że tak twierdzisz...
-Och, do prawdy?!- krzyknęła zirytowana Cala.- Jakoś nigdy cię to nie interesowało. Mam uwierzyć, że tak nagle zaczęło cię interesować gdzie wychodzę?
-Masz mi kurwa powiedzieć gdzie byłaś!- krzyknęła Naomi.
-Ja w porównaniu do ciebie pracuję.- syknęła czarnowłosa.- A no właśnie, nie czeka na ciebie jakiś klient? Na pewno znajdzie się jakiś dziany facet rządny przygód.
-Pieprz się.- warknęła jej siostra.
-Jak zawsze...- mruknęła Cala. Wzięła tacę z blatu. Wyszła z kuchni i skierowała się w stronę pokoju, w którym miała spotkać się z Liamem.
            Najpierw szła długim korytarzem. Później otworzyła ostatnie drzwi po lewej, które prowadziły do spiżarni. Zeszła schodami na dół. Ominęła półki pełne najróżniejszego jedzenia. Podeszła do jednej, z kilku, półek z winami. Włożyła za nią rękę i nacisnęła nie duży przycisk. Zrobiła krok do tyło. Po chwili szafka odsunęła się, pokazując za nią drzwi, które można było otworzyć tylko, za pomocą specjalnego kodu.
            Wpisała ciąg cyfr. Nacisnęła klamkę i przekroczyła próg. Gdy tylko przez nie przeszła automatycznie się zamknęły. Zapaliła światło. Pewnym krokiem skierowała się do drzwi, na końcu korytarza, żeby je otworzyć również musiała wpisać kod.
            Niektórym wydawałoby się, że te zabezpieczenia są zbędne. Jednak .biorąc pod uwagę co się znajdowało w piwnicy tego domu na pewno uznaliby to za normę. Podziemia nie były tylko zagospodarowane za spiżarnię, pralnie i garaż. Znaczna część była przeznaczona na bardziej niebezpieczne rzeczy niż pralka czy słoiki. Za drzwiami, przez które weszła Cala był między innymi magazyn z bronią, pomieszczenie w którym znajdował się system monitoringu, mini archiwum i coś w rodzaju biura.
            Gdy wpisała kod drzwi automatycznie się przed nią otworzyły. Zobaczyła pokaźnych rozmiarów pomieszczenie z szarymi ścianami. Na środku stał duży, prostokątny stół. Po lewej stronie znajdowało się kilka szafek, zaś po przeciwnej stronie cała ściana była pokryta najnowszymi komputerami i panelami dotykowymi. W pokoju, który wyglądał niczym sala przesłuchań wyjęta z jakiegoś kryminału, był już Liam jak i Zayn.
-A ty dlaczego nie śpisz?- zapytała zdziwiona.
-Bo nie mogę, poza tym może przydać się pomoc. Payne mi wszystko powiedział.- uśmiechnął się lekko mulat.
-Dobrze, że wzięłam więcej coli.- zaśmiała się i postawiła tace na stole.- No to do roboty.

§§§§§§
-No dobra! A teraz może mi w końcu powiesz o co w tym wszystkim, do jasnej cholery, chodzi?!- krzyknął oburzony Niall, rzucając w bruneta, którą przed chwilą wyją z szafy.
            Chłopak, którego poznał niespełna dwie godziny temu siedział u niego w domu i miał przy sobie broń. Sama ta myśl przyprawiała blondyna o dreszcze. Na ogół brzydził się przemocą. Uważał, że sporadyczna bójka jest czasami potrzebna, ale jeśli chodziło o broń to jego zdanie było całkiem inne. Bał się wszelkiego rodzaju pistoletów i innych rzecz tego typu. Wiedział co one potrafiły robić. To go przerażało. A świadomość, że nieznany chłopak ma przy sobie jaszcze broń bardziej go dołowała.
-A co chcesz wiedzieć?
-Pomyślmy... może by tak, kurwa, wszystko?!- krzyknął wyrzucając ręce do góry.- kim była ta laska w klubie!? Czego wy wszyscy ode mnie chcecie!? I kim jesteś ty i tamta dwójka?!
-Siadaj.- powiedział spokojnie brunet, klepiąc dłonią miejsce obok siebie.
            Niall przyglądał mu się nie ufnie, ale po chwili zajął wskazane miejsce.
-Jak już wcześniej było powiedziane, tamta laska z klubu, jest łowczynią głów, albo jak wolisz zabójcą do wynajęcia.
            Blondyn wyrzucił z siebie soczystą wiązankę przekleństw.
-Nie mamy pojęcia czego od ciebie chciała i miejmy nadzieję, że nigdy się tego nie dowiemy. Ta jędza nie zalicza się do Grona Gospodyń Domowych zajmujących się wypiekami ciast czy czymś w tym rodzaju.
            Chłopak zaczął wiercić się na swoim miejscu i nerwowo bawić się palcami. Świadomość, że miał do czynienie z „łowczynią głów” przyprawiał go o mdłości. To nie była zabójczyni z filmów akcji. Ona była prawdziwa i w dodatku uganiała się za nim! Niall nigdy nie myślał o płatnych mordercach. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że gdzieś tam, takowi istnieją, ale nawet w swoich koszmarach nie był ścigany przez kogoś tego pokroju.
-A my...- kontynuował brunet.- jesteśmy czymś w rodzaju twojej ochrony. Łazimy za tobą od jakiegoś tygodnia. W skrócie, śledziliśmy cię.
-Dlaczego?- wyrwało się Horanowi.
            Spojrzał w szare oczy Louisa, a ten zastanawiał się czy powinien mu w ogóle o tym mówić.
-Jerremy, kazał nam cię pilnować, ale kto mu to zlecił i dlaczego nie mam pojęcia. Tę część kazania przespałem.- jęknął przeczesując ręką kasztanowe włosy.
-No OK... A kim jest ten Jerremy, czy jak mu tam i tamta dwójka?- wydusił z siebie ostatkiem sił.
            Niall nie musiał patrzeć w lustro,  żeby wiedzieć, że jest strasznie blady. Bał się, to mało powiedziane. Przerażało go to, o czym Louis mówił z takim spokojem. Wydawało mu się, że świat wirował w zawrotnym tempie.
-To kim jest Jerremy, nie jest ważne. A my, jak już mówiłem, jesteśmy czymś w rodzaju ochrony... przynajmniej jeśli chodzi o ciebie...- wymamrotał brunet.
            Blondyn spojrzał na niego podejrzliwie, ale nie przerywał mu.
-Nasza grupa składa się z pięciu osób. Należę do niej ja, Zayn, jego już poznałeś o ile się orientuję, Liam, Harry a ta dziewczyna jest naszą przywódczynią? Nie wiem jak określić jej stanowisko, ale na pewno my jesteśmy jej podwładnymi.
-Rządzi wami dziewczyna?!- krzyknął zdumiony.
            Louis tylko skinął twierdząco głową.
-Nie byle jaka. Drugiej takiej nie znajdziesz...
-To wszystko jest tak popieprzone jak „Moda na sukces” albo i gorzej.- wyszeptał blondyn.
-Znacznie bardziej...- zaśmiał się Louis.- Idź się lepiej przespać, wyglądasz... co najmniej strasznie.
-Kurwa, serio?- jęknął Niall z nutą sarkazmu.
            Chłopak powoli wstał i poszedł do swojego pokoju. Po chwili wrócił z kocem w ręce, dla swojego gościa.
-Czy to potrzebne?- zapytał niespokojnie, wskazując głową, na leżący na stole pistolet.
-Przykro mi, ale to podstawa.
            Horan z trudem przełknął ślinę. „To podstawa” te słowa rozbrzmiewały mu w głowie.
-Nie będzie użyta przeciwko tobie... więc idź się połóż. Reszty dowiesz się rano.
-Łatwo ci powiedzieć.- mruknął, podając brunetowi koc.
-Przyzwyczaisz się.
-Czy do czegoś takiego w ogóle da się, kurwa, przyzwyczaić?
            Zdezorientowany Louis wiercił go swoim spojrzeniem.
-Zdziwiłbyś się do czego można się przyzwyczaić. A obawiam się, że to dopiero początek...
-Początek?- krzyknął oszołomiony.- Jak długo wy będziecie mnie pilnować?
-Nie wiem.- powiedział chłopak, rozkładając koc.- Sam chciałbym to wiedzieć.
            Przez chwilę w pokoju panowała idealna cisza. Niall przyglądał się nie znanemu chłopakowi.
-Idź już spać.- uśmiechnął się smutno brunet.- Dobranoc.- powiedział i zgasił stojącą obok kanapy lampę.
            Niall dalej tkwił w tym samym miejscu. Modląc się, żeby to był tylko jakiś chory sen, żeby to nie działo się naprawdę. Idąc za radą Louisa poszedł do swojego pokoju. Nie miał siły brać prysznica, to wszystko go przytłaczało. Przebrał się i położył na łóżku. Starał się zasnąć, ale mu to nie wychodziło. Po głowie krążyły mu ciągle słowa, które wypowiedział Louis. Im bardziej się nad nimi zastanawiał i starał zrozumieć, tym bardziej stawał się senny. W końcu nawet nie zauważając kiedy, zasnął.

***
            Chłopak obudził się kilka godzin później. Leniwie spojrzał na zegarek stojący na niedużej, jasnej szafce obok łóżka. Było kilka minut po dziewiątej. Zdziwił się. Był święcie przekonany, że spał dłużej. Rozejrzał się po swoim pokoju. Wynajmował to mieszkanie od pewnej kobiety, która wyjechała na jakiś czas do Ameryki, więc trudno było się dziwić, że ściany w jego sypialni były żółte, a wystrój mieszkania typowo kobiecy. Z niechęcią podniósł się z łóżka i skierował się w stronę salonu, żeby mógł dostać się do kuchni po dużą dawkę kofeiny.
            Gdy otworzył drzwi, zauważył siedzącą na kanapie dziewczynę o długich czarnych włosach. Przez chwilę nie wiedział skąd ona się tu wzięła. Nie wiedział, czy ją wyrwał jakimś klubie, czy może się do niego włamała. Był kompletnie zdezorientowany. Przeczesał ręką włosy.
-Cześć?- powiedział nie pewnie.
            Wtedy dziewczyna odwróciła się w jego stronę. Rzeczywistość uderzyła w niego ze zdwojoną siłą. Wpatrywał się w jej delikatne rysy twarzy, kolczyk we brwi i niebieskie oczy o nie typowym odcieniu błękitu. Poczuł jak na jego twarzy pojawiają się rumieńce. Podobała mu się, ale przypomniał sobie wydarzenia z ostatniej nocy.
-Angel?- zapytał.
            Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że nie wie jak jaj na imię, wątpił też, żeby było nim „Angel”.
            Dziewczyna lekko skrzywiła się słysząc to określenie. Odstawiła na nieduży stolik laptopa. Wstała z kanapy i podeszła do Nialla. Wyciągnęła w jego stronę rękę.
-Mów mi Cala.- powiedziała oschle.- A w miejscach publicznych Kimberly.- dodała.
-Nie rozumiem.- mruknął zdezorientowany  blondyn.
-Zrozumiesz... wkrótce.- odpowiedziała i powróciła do swojej wcześniejszej czynności.
            Niall dopiero po chwili zorientował się, że korzystała z jego komputera. W dalszym ciągu nic nie rozumiał z tego co się działo. Najpierw jakiś chłopak spał u niego, a teraz ta dziewczyna siedziała na jego kanapie.
-Eee... Cala?- zaczął mówić, a dziewczyna tylko mruknęła.- A c... co... znaczy, gdzie jest... ten chłopak... który był tu wcześniej.- powiedział zdenerwowany. Nie chodziło o to, że martwił się o Louisa, bo przecież wcale go nie znał, lecz o to, że pierwszy raz w życiu denerwował się w obecności dziewczyny. Jeszcze nigdy nie miał takiego problemu. Sprawiło to, że jeszcze bardziej nie rozumiał co się dzieje z nim i jego życiem.
-Odesłałam go do domu.- powiedziała w dalszym ciągu nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
-Aaaa... ty co robisz?
-Instaluje na twoim laptopie dodatkowe zabezpieczenia.
-Po co?
-Mogą być przydatne.- oznajmiła, stukając w klawiaturę.
            Chłopak wzruszył ramionami i poszedł do kuchni. Zrobił sobie śniadanie oraz kawę. Oczywiście zapytał się dziewczyny, czy jest głodna albo czy chce coś do picia, ale odmówiła.
            Cisza w jego własnym mieszkanie wprawiała go w zakłopotanie. Było zbyt cicho. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Nie wiedział, co może robić. Nie chciał przeszkadzać pochłoniętej pracą dziewczynie. Postanowił, wiec wziąć prysznic. Po 10 minutach, wrócił do salonu.
            Cala tym razem stała przy oknie, a chwile później usiadła na kanapie i zaczęła bawić się telefonem.
            Niall stał oparty o futrynie, bacznie jej się przyglądając. Wyglądała inaczej niż w nocy. Nie chodziło mu tylko o kolczyk we brwi. Wyglądała teraz bardziej naturalnie.  Nie miła mocnego makijażu ani tak wyzywającego stroju. Miała na sobie niebieskie rurki i czarny t- shirt.
-Dlaczego Louis nie powiedział ci jak mam na imię?- zapytała nie odrywając wzroku od ekranu swojego telefonu, sprowadzając tym samym Nialla na ziemie.
            Chłopak jedynie wzruszył ramionami.
 -Nie pytałem się... nie przyszło mi to do głowy. W sumie nawet on sam nie wspomniał... Może myślał, że go za to zabijesz?- prychnął Niall.
            Dziewczyna  cicho się zaśmiała i pokręciła z dezaprobatą głową. Bawiło ją, ile chłopak o niebieskich oczach miał racji, a nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
-Masz ładny uśmiech.- powiedział cicho blondyn, przyglądając jej się.
            Cala od razu przestała się śmiać. Nie była przyzwyczajona do komplementów. Przeczesała ręką włosy.
            Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-Ja otworzę.- powiedziała ostro i wstała z kanapy.
            Niall podszedł do niedużej szafki. Zastanawiał się, kto mógł do niego przyjść. Był w stu procentach pewny, że to nie był Josh. Jego przyjaciel doskonale zdawał sobie sprawę, że w sobotę może się z nim kontaktować dopiero popołudniu.
-Przywiozłem, to co chciałaś.- usłyszał męski, lekko zachrypnięty głos. Po chwili drzwi się zamknęły a przed jego oczami pojawiła  się Cala, a tuż obok niedużo wyższy chłopak z kręconymi włosami. Ubrany w idealnie dopasowane czarne rurki i błękitną koszulę.
-Jestem Harry.- powiedział wyciągając rękę w jego stronę, z szerokim uśmiechem na twarzy.- Chłopak Louisa.- dodał ostrzejszym tonem.
-Styles!- jęknęła Cala.
-Lepiej żeby wiedział.- zaśmiał się, zielonooki.
-Spoko. Jestem w dwustu procentach hetero.- stwierdził zdezorientowany Niall.
-Widzę.- mruknął rozbawiony Harry.
            W tym samym momencie, zadzwonił telefon Cali. Kiedy zobaczyła napis „Erik” i jego zdjęcia na wyświetlaczu, lekko się skrzywiła. Nie miała ochoty z nim rozmawiać, z drugiej jednak strony wiedziała, że musi odebrać.  Nie rozmawiała z nim od tygodnia. Zrezygnowana westchnęła głośno i wyszła z mieszkania na klatkę schodową.
-Nie patrz tak na nią...- powiedział Harry, który wpatrywał się w raz z Niallem w drzwi, za którymi zniknęła Cala.
            Blondyn spojrzał na niego zdziwiony.
-Patrzysz na nią jakby była jedynym tortem czekoladowym na tym świecie.
-Wcale, że nie!
-Niall... Widzę. Uwierz, mi znam się na tym. Dobra rada. Nie startuj do niej, bo jeszcze cię zabije. Poza tym jest zajęta...- jęknął.- I teraz z nim rozmawia.
-Długo są razem?- blondyn zapytał, nie do końca zdając sobie z tego sprawę.
-Chyba jakieś dwa lata...
            Niall spojrzał na niego zdziwiony. Chociaż powinien się spodziewać, że taka ładna dziewczyna jak ona ma kogoś.
-To ten chłopak z czarnymi włosami i niezliczoną ilością tatuaży?- zapytał zaciekawiony.
-Zayn?- Harry zaśmiał się dźwięcznie.- Nie to nasz kumpel. Jej chłopak jest nie dość, że głupi to jeszcze uroda Malikowi nie dorównuje.
            Chłopak roześmiał się słysząc te słowa. Zastanawiał się, czy kiedyś go pozna.
            Rozmawiali jeszcze przez chwilę. Gdy wróciła Cala wzięła od Harry’ego czarną teczkę. Wyjęła z niej stos kartek i zaczęła je uważnie przeglądać.
-Zapomniałbym!- krzyknął Harry. Sięgną do kieszonki i wyjął z niej  Samsunga. Podał go Niallowi.
-Po co mi? Mam przecież swój.- powiedział.
-Już nie masz.- oznajmiła spokojnie Cala.- Tamtego nie wolno ci używać. W tym masz numery do całej naszej piątki. Nie dajesz tego numeru nikomu. Nawet rodzinie czy znajomym.
-Środki ostrożności.- mruknął Harry i poklepał blondyna po ramieniu.
-Chodź tu.- powiedziała spokojnie dziewczyna wskazując palcem na blondyna.
            Chłopak zrobił bez namysłu to o co go poprosiła.
-Podpisz tu, tu, tu i tu.- pokazała.
-Co to?
-Roczne zwolnienie z uczelni, rezygnacja z pracy i kopie dla ciebie.
-Rozumiem, że macie mnie pilnować... albo nie, nie rozumiem dlaczego. Ale po co mam rezygnować z nauki i pracy?!- krzyknął oburzony Niall.
-Bo to nam ułatwi zadanie?- odezwał się Harry.
-Posłuchaj, przecież nie wpuszczą nikogo z nas na zajęcia i nie będziemy cały dzień siedzieć u ciebie w pracy, żeby mieć cię na oku!- krzyknęła Cala.- Jeżeli tego nie zrobisz, to w najgorszym wypadku już jutro będziesz martwy.- syknęła dźgając go palcem w klatkę piersiową.
            Przestraszony chłopak, wpatrywał się w nią starając się znaleźć chociaż niewielki ślad żartu w tym co powiedziała jednak tego nie zrobił. Przełknął głośno ślinę i bez czytania podpisał dokumenty.

            Kilka godzin później, gdy zanieśli już wszystkie dokumenty, na uczelnie oraz do bary w którym pracował Niall, powoli kierowali się w stronę domu.
-Musimy pójść po zakupy. W domu już prawie nie mam nic do jedzenia.- powiedziała Niall rozglądając się na przejściu.
-Jasne.- mruknęła Cala, która szła o krok za nim. Uważnie rozglądając się dookoła.
            Godzinę później byli już w pobliżu bloku, w którym mieszkał chłopak. Dziewczyna zauważyła, że śledzi ich jakiś facet. Zauważyła go dopiero po wyjściu z TESCO, ale była pewna, że szedł za nimi też wcześniej.
            Złapała Nialla za rękę i pobiegła z nim w stronę klatki schodowej.
-Co jest grane?- zapytał zdyszany Niall, gdy znaleźli się już w jego mieszkaniu.
-Ktoś nas śledzi.- syknęła, zasuwając drzwi. Podeszła do okna. Nie myliła się, wysoki facet koło trzydziestki stał pod blokiem i patrzył na okno, za którego firanką stała Cala.
            Chwile później, mężczyzna wsiadł do samochodu.
            Dziewczyna wyjęła telefon z kieszeni i wybrała numer Zayna.
-Weź Liama i przyjedźcie ty. Ktoś nas śledził. Zajmijcie się facetem w czarnym BMW! Szybko.- warknęła i rozłączyła się.
            Niall podszedł do niej.

-Nie podchodź do okna.- warknęła i zaciągnęła zasłony.