§§§§§
Była dopiero szósta rano, a Cala już spokojnie
przemierzała długi, opustoszały magazyn. Jej kroki odbijały się głośnym echem
od ścian budynku, w którym nie znajdowało się nic poza kilkoma skrzyniami i
nieprzytomnym mężczyzną przywiązanym do krzesła.
Zirytowana wyjęła zza paska spodni, niewielki nożyk i
zaczęła go obracać w dłoni. Wsłuchiwała się uważnie w panującą ciszę. Z
nadzieją, że facet w końcu dojdzie do siebie. Nie miała pojęcia co Liam i Zayn
mu podali, że do tej pory nie odzyskał przytomności. Z jednej strony to ją cieszyło,
bo miała czas na przemyślenie strategii, z drugiej zaś nie miała na to zbyt
wiele czasu. Dokładnie za trzy godziny miała powrócić do swojego, czysto
teoretycznie, normalnego życia.
Przeczesała ręką swoje dłucie włosy. Nie wiedziała,
którego życia bardziej nie znosi. Tego, w którym wszyscy się jej boją, czy
tego, w którym uważają ją za zwykłą gówniarę, która odziedziczyła dobre
stanowisko w spadku, po zmarłej siostrze, w firmie swojego ojczyma. Po chwili
doszła do wniosku, że zdecydowanie nie przepada za „normalnym” życiem. To które
prowadziła po wyjściu z biura było bardziej ekscytujące. W nim też było pełno
różnych głupich zasad, ale mimo to miała większą swobodę. Poza tym tu osiągnęła
wszystko sama. Miała swoją reputację. Tu była panią swojego losu, przynajmniej
po części. Cieszyła ją myśl, że nawet sporo starsi koledzy i koleżanki po fachu
czyli przed nią respekt. Nie kochała tego życia. Było w nim pełno rzeczy, które
chciałaby zmienić, ale będąc tą częścią siebie, o której wiedzieli tylko nie
liczni, mogła robić to, o czym niektórzy „normalni” ludzie by nawet nie
pomyśleli. Nie chodziło tu wcale o zabijanie. Tylko o to co nie było legalne, a
mimo to nikt nie zwracał na to większej uwagi. To życie było zdecydowanie
bardziej interesujące, niż siedzenie od rana do wieczora w biurze, przeglądanie
jakiś durnych dokumentów oraz nudne spotkania biznesowe. Nie rozumiała jak ci
ludzie mogą funkcjonować w takiej rutynie. Ona miała dwa światy. Zależne od
siebie bardziej ni mogłoby się wydawać.
Odwróciła się na pięcie i spojrzała na siedzącego na
krześle mężczyznę po trzydziestce. Był chudy, wysoki, nie zbyt dobrze
umięśniony. Miał krótko ostrzyżone włosy oraz kolczyk w lewym uchu. Dziewczyna
nie miała pojęcia kim on jest. Co ją irytowało. Jedynie była pewna, że nie
zalicza się do jej środowiska. Obstawiała, że nie jest też Anglikiem. W tej
branży znała wszystkich i wszyscy znali ją. Nigdy wcześniej nie widziała tego
faceta, ani nigdy o nim nie słyszała. Jej przyjaciele przeszukali również jego
samochód, ale nawet tam nie było żadnych dokumentów.
Podeszła do niego. Przez chwile stała naprzeciwko niego
wyczekując jakiejkolwiek reakcji. Musiała się dowiedzieć, kim jest, skąd
pochodzi i kto go wynajął, a przede wszystkim dlaczego śledził Nialla. Spokoju
nie dawała jej jedna myśl. Czego, takie szychy jak Czerwona, chcą od zwykłego
chłopaka, który nie jest w nic zamieszany i do tej pory nie ma pojęcia o
świecie osób, które się nim interesuję. Była pewna, że nie może mu o tym
powiedzieć. Musiała utrzymać w tajemnicy to kim jest, jak najdłużej. Musiała
zyskać jego zaufanie. Była pewna, że gdyby, niczego nieświadomy blondyn,
dowiedział się, że jest zabójczynią z dość pokaźną liczbą trupów na swoim
koncie, z całą pewnością nie chciałby z nią współpracować. Nie wiedziała dlaczego,
ale nie chciała, żeby Niall się jej bał. Zdawała sobie sprawę, że mogłaby
nieźle ucierpieć gdyby stało się coś temu chłopakowi, więc musiała wszystko
wiedzieć i być przygotowana na każdą sytuację.
W pewnej chwili usłyszała ciche jęknięcie. Oderwała wzrok
od noża, którym cały czas się bawiła. Mężczyzna przywiązany do krzesła lekko
się poruszył.
Cala podeszła do niego sprawnym krokiem i stanęła
kilkadziesiąt centymetrów przed nim. Skrzyżowała ręce na piersi. Cierpliwe
czekała aż mężczyzna odzyska resztki swojej świadomości. Na szczęście nie
trwało to zbyt długo. Brunet od razu spojrzał na nią swoimi przerażonymi,
zielonymi oczami i zaczął się szarpać z
nadzieją, że przynajmniej poluzuje więzły. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem.
-Uspokój się!- syknęła.
Mężczyzna od razu się jej posłuchał. Zrobiła dwa kroki w jego stronę i odkleiła
taśmę z jego ust. Brunet syknął z bólu.
-Gdzie ja jestem? Co się
dzieje? I kim do cholery ty jesteś, dziecko drogie?
Cala uderzyła go w twarz. Nie była już dzieckiem, poza tym
nie miała cierpliwości.
-To ja tu zadaje pytania.-
warknęła posyłając mu znaczące spojrzenie.- Jak się nazywasz?
-Francois Guiniel.- odparł
drżącym głosem z wyraźnym francuskim akcentem.
Uśmiechnęła się pod nosem. Już była pewna, że jest nie
groźny. Zazwyczaj ludzie tacy jak ona
nie podają swojego imienia i nazwiska, tylko ksywkę nadaną przez ich
środowisko. Wiedziała też, że nie kłamał bo d razu powiedział jej prawdę. Cala
miała szósty zmysł, podobnie jak Zayn, który pomagał jej określić czy ktoś stara
się ją oszukać.
Wyjęła z kieszeni zdjęcie blondyna, które dał jej ojciec
i pokazała mężczyźnie.
-A teraz mów, dlaczego go
śledzisz?
-Zlecenie.- odpowiedział
krótko nie patrząc jej w oczy.
-Od kogo?
-Nie mam pojęcie. Do mojego
biura zgłaszają się różni ludzie, przyjmuje tez anonimowe zlecenia...
-Stop!- krzyknęła Cala
przerywając mu.- Jakiego biura?
-Jestem detektywem.
Dziewczynie opadła szczęka. Nic nie rozumiała. Po co ktoś
miałby wynajmować francuskiego detektywa, jak by w Anglii było ich mało.
-A to ciekawe! Dlaczego go
obserwowałeś?
-To część zlecenia...
więcej nie mogę powiedzieć.
Cala przeczesała ręką włosy. Miała ochotę krzyczeć.
Stanęła tuż za nim i przyłożyła nóż do jego gardła.
-Mam to gdzieś!- syknęła mu
prosto do ucha.- Mówisz w jaki sposób dostałeś to zlecenia, albo zacznę skracać
cię kawałek po kawałku.- wypowiedziała starannie każde słowo.
Francois przełknął głośno ślinę.
Dziewczyna przycisnęła mocniej nóż do jego szyi.
-W skrzynce na listy była
zaadresowana koperta. Bez kodu i adresy nadawcy. W środku były jego dane, bilet
lotniczy, pieniądze.
-Jak się ten ktoś miał z
tobą kontaktować.
-Nie wiem!- krzyknął.-
Miałem zapisywać wszystko na swoim komputerze.
-Coś jeszcze?- zapytała
spokojnie. Mężczyzna pokręcił przecząco głową.- Jeżeli mnie okłamałeś i jeśli
jeszcze raz zbliżysz się do tego chłopaka to osobiście cię znajdę, a wtedy nie
chciałabym być na twoim miejscu.
-Nie zabijaj mnie.-
wyszeptał. Cala zaśmiała się. Nawet nie miała takiego zamiaru. Jeszcze nigdy z
nikim jej się tak dobrze nie współpracowało.
-Bez obaw.- mruknęła i
uderzyła do z taką siłą, że aż stracił przytomność. Przyglądała mu się przez
chwile po czym wyszła z magazynu. Wzięła kilka głębokich wdechów i zadzwoniła
po Harry’ego, który doskonale wiedział co ma dalej robić.
***
Już od dwóch godzin, Cala siedziała w swoim biurze i
przeglądała dokumenty. Była tym znudzona. W tak krótkim czasie wypiła już
cztery duże kawy, ale mimo to zasypiała. Musiała poukładać chronologicznie
zlecenia. Doszła do wniosku, że nie może być nic gorszego niż to. Niestety
jednak to był jej obowiązek. Westchnęła cicho.
Czekając na kolejną dawkę kofeiny, wyjęła z szuflady
kalendarz, żeby zorientować się w jej planach na przyszły tydzień. Uśmiechnęła
się, widząc, że nie ma ani jednego nudnego spotkania ani kontroli.
Spojrzała na telefon, leżący tuż przed nią. Nadal nie
dostała żadnej wiadomości od Harry’ego. Ufała mu, ale w jej drużynie był
najkrócej. Mniej więcej od roku, ponad to był najmłodszy. Zastanawiała się czy
powinna do niego zadzwonić, albo chociaż napisać. Po chwili uświadomiła sobie,
że wszystko musiało się udać, bo gdyby coś poszło nie tak to na pewno by do
niej zadzwonił. Odwróciła się w stronę wielkiego okna, za którym było widać
panoramę Londynu. Ostatnio coraz częściej cieszyła się, że ma swój gabinet na
jedenastym piętrze.
-Przyniosłam kawę.-
usłyszała głos swojej sekretarki. Odwróciła się. Przed nią stała niewysoka,
zgrabna, blondynka ubrana w czarną spódnice i niebieską koszulę.
-Dzięki, Ann.- uśmiechnęła
się do niej wdzięcznie. Kobieta odwróciła się w stronę drzwi.
-Kimberly... Masz gości.-
powiedziała.
Cala szybko wstała z fotela i poszła za blondynką.
Przeszła przez pomieszczenie w którym stały dwa biurka. Jedno należało do Ann,
a drugie do Louisa, który był jej asystentem. Gdy wyszła na korytarz, przy
recepcji zobaczyła Liama, a tuż obok niego Nialla. Bez zastanowienia poszła w
ich stronę. Złapała przyjaciela za rękę
-Co wy tu kurwa robicie?
Miałeś siedzieć z nim w domu.- syknęła.
Payne wyrwał bez problemu rękę z jej uścisku.
-Nie miałem co z nim z
robić, tak? Ty i Louis jesteście tutaj, Harry zajął się tym co miał zrobić i
odesłałem go do domu, bo siedział u niego całą noc. Zayn też nie może się
wyrwać. A mnie wezwali jakieś półgodziny temu, z powodu jakiejś awarii systemu.
Nie mogłem przecież zostawić go samego.- powiedział spokojnie.
Cala zazdrościła mu zawsze takiego opanowania. Nie miała
pojęcia jak to robił, ale podziwiała go za to. Mogła na niego krzyczeć, a jego
by to nie ruszyło w dodatku ona sama uspokoiłaby się co najwyżej po paru
minutach.
-Ja nic nie wiem o żadnej
awarii...- mruknęła przyglądając się blondynowi stojącemu przy recepcji, który
uważnie im się przyglądał.
-Bo to nie w naszym
sektorze.- stwierdził krótko.- To co może zostać u ciebie?
-A mam inne wyjście?-
zapytała.
-No nie masz.- uśmiechnął
się szeroko.- Dzięki, skarbie.- powiedział i dał je buziaka w policzek.
Zaledwie kilka sekund później już go nie było.
Cala rozejrzała się po długim, białym korytarzu i
podeszła do Nialla.
-Chodź.- powiedziała
krótko.
Zdezorientowany chłopak nie wiedział, jak ma się
zachować, ale poszedł za nią, uważnie oglądając każdy fragment budynku, który
wydawał mu się nudny, a przynajmniej te część wielkiego drapacza chmur.
Wszędzie panowała biel tylko momentami objawiała się ponura szarość. Mijali
kolejne czarno-białe zdjęcie Londynu i Nowego Yorku. Gdy weszli do niedużego
pomieszczenia, zauważył Louisa siedzącego za biurkiem, który przeglądał jakieś
papiery. Uśmiechnął się lekko do niego, a ten odwzajemnił gest. Zaraz potem weszli
do kolejnego pokoju. Znacznie większego niż poprzedni, w którego centrum stało
białe biurko, a tuż obok nieduży szklany stolik i biała kanapa z poduszkami w
różnych odcieniach szarości. Jednak jego uwagę przykuł widok za oknem, a raczej
szklaną ścianą. Nigdy nie to miasto nie wydawało mu się piękniejsze niż teraz.
-Nocą tu musi być pięknie.-
powiedział cicho.
Cala skinęła głową i usiadła na swoim miejscu. Ponownie
zaczęła przeglądać dokumenty, które miała przed sobą.
Niall usiadł na kanapie i uważnie ją obserwował. Widział
ją już ubraną dość wyzywająco, całkiem przeciętnie a teraz elegancko. Wydawało
mu się, że Cala się trochę zmieniła. Dopiero po chwili zdał dobie sprawę, że
nie ma kolczyka we brwi i kilku innych w uchu.
Przez kolejną godzinę, a może i dłużej chłopak siedział w
ciszy i się nudził. Dziewczyna uważnie przekładała stosy kartek, ale była
wyraźnie tym znudzona. W końcu odeszła od biurka i skierowała się w stronę
drzwi.
-Pomożesz mi zabrać te
dokumenty?- zapytała.
Niall wstał bez zastanowienia, wdzięczny za to, że może
przynajmniej w czymś pomóc. Wziął część papierów i wyszedł za nią.
-Połóż tutaj.- wskazała
ręką na biurko, za którym wcześniej siedział Louis.
-Kimberly!- usłyszała głos
na końcu korytarza. Wychyliła głowę, za drzwi. W jej stronę szedł Louis z
filiżanką herbaty. Dosłownie chwilę później siedział już na swoim miejscu.
-Posegreguj te zlecenia, od
najstarszego no najnowszego i włóż do zielonego segregatora, który stoi na
drugiej półce od góry.
-Mam coś innego do roboty.-
mruknął wzruszając ramionami.
-Ja niestety też, więc to
zrób! Już nie dużo ci zostało.- powiedziała patrząc na niego uważnie.
-Nie wyrobie się!- jęknął
Tommlinson.
-Wyrobisz... bo jak nie to
wyrzucę cię z domu.- stwierdziła, krzyżując ręce na piersi.
Louis przyglądał jej się uważnie, starając się znaleźć
przynajmniej zarys żartu na jej twarzy, lecz to nie przyniosło efektu. Znał ją
od co najmniej dziesięciu lat i wiedział, że byłaby wstanie to zrobić. Poza tym
miała do tego pełne prawo.
-No dobra.- poddał się brunet.-A
co będę z tego miał?- zapytał podnosząc jedną brew do góry.
-Pomyślmy...- pochyliła się
w jego stronę.- Może oczy w oczodołach, a nie na łyżeczce?
-Nie zrobiłabyś tego!-
krzyknął oburzony chłopak.
Stojący kilka metrów dalej Niall nie miał pojęcia co się
dzieje.
-Chcesz się przekonać?-
zakpiła z kumpla.
Przez chwilę panowała cisza.
-Dobra. Zrobię to, ale
domagam się podwyżki.
-To da się załatwić.-
powiedziała spokojnie i poszła do swojego biura po torebkę i telefon.
Kilka minut później wraz z blondynem była już na
parkingu. Szła w stronę swojego samochodu.
Niall doznał szoku, kiedy zobaczył jakim samochodem
będzie jechał. Tuż pod jego nosem stało srebrne Audi R8. Zastanawiał się ile ta
dziewczyna musi zarabiać, skoro jeździ takim samochodem, a wiedział też, że
miał Chavreoleta Camaro.
-Stoisz tak czy wsiadasz?-
zapytała zniecierpliwiona.
Chłopak szybko powrócił na ziemie i usiadł na miejscu
pasażera.
-Ten samochód, jest...
-Wiem.- dziewczyna
uśmiechnęła się pod nosem.- Nie zamieniłabym go.
-Gdzie jedziemy?
-Na lunch.- powiedziała,
odpalając silnik.
Pół godziny później zaparkowali, pod niedużym nowoczesnym
budynkiem poza granicami miasta. Chłopak nigdy tu nie był, ale widząc
zachowanie obsługi w stosunku do Cali, zdał sobie strawę, że bywa tu bardzo
często. Dziewczyna wyjęła z bagażnika niedużą torbę i weszli do środka.
-Siądź gdzieś pod ścianą.-
poleciła.
-Nie, je chcę przy oknie.-
sprzeciwił się Niall.
-To jest beznadziejny
pomysł...
-Nie lubię siedzieć przy
ścianie.
Cala pokręciła głową z dezaprobatą.
-Niall...
-Proszę...- przerwał jej
chłopak.
-Nie!- warknęła na niego.-
Siadaj pod ścianą. Ja zaraz wrócę.- powiedziała, kierując się w stronę toalety.
Chłopak nie posłuchał jej. Usiadł przy dużym oknie, za
którym było widać park. Zdziwiło go, że nie było tam nikogo. Ani jednej osoby z
psem, ani jednego dziecka. Była piękna, słoneczna pogoda. Temperatura też nie
była wysoka. Wzruszył ramionami i zaczął przeglądać kartę dań. Co jakiś czas
rozglądając się po nowoczesnej restauracji, gdzie było około dziesięciu osób.
Wszędzie stały biała plastikowe stoliki, różnych rozmiarów, a przy niż
różnokolorowe krzesła wykonane z tego samego tworzywa. Ściany były pomalowane,
jasnymi, ciepłymi kolorami. Nie wiedział dlaczego, ale wydawało mu się, że to
miejsce nie pasuje do Cali. Może nie znał jej zbyt dobrze, lecz wiedział, że do
niej pasują bardziej stonowane kolory.
Chwilę później zdenerwowana Cala podeszła do stolika,
przy którym siedział Niall.
-Mówiłam, żebyś nie siadał
przy oknie!- powiedziała ostro.
-A ja mówiłem, że nie lubię
siedzieć pod ścianą!
-Chodź stąd.
-Nigdzie nie idę. Bo niby
po co?
-Jako osoba, robiąc w
branży ochroniarskiej...- „I nie tylko” dodała w myślach.- Doskonale wiem, że
stajesz się smacznym kąskiem i żywym celem, więc lepiej siądźmy dalej.-
wytłumaczyła, starając się zachować spokój.
-Wyluzuj... Zobacz nie ma
tu nikogo.- wskazał na przestrzeń za oknem.- To jest dziwne, nie uważasz, że
przesadzasz? Nawet nie wiem dlaczego mnie pilnujecie.
-Bo nam kazano, w dodatku
sama nie wiem dlaczego.- padła konkretna odpowiedź.- Jak coś ci się stanie to
ja za to oberwę, bo tobie za pewne już wtedy będzie wszystko jedno.- mruknęła
siadając naprzeciwko niego.
Gdy podszedł kelner, złożyli zamówienie. Cala bawiła się
sowim telefonem, a Niall zastanawiał się nad tym co się dzieje w jego życiu.
Oderwał znudzony wzrok od okna i po raz kolejny tego dnia przyglądał się
uważnie swojej towarzyszce. Dopiero teraz zauważył, że wygląda inaczej niż
wcześniej. Nie miała już na sobie białej eleganckiej bluzki i dopasowanej
spódnicy z wysokim stanem. Teraz była ubrana w czarny t- shirt, czarne podarte
rurki. Rozpuściła też włosy, które wcześniej były związane w kucyk. Miała też
kolczyk we brwi. Chłopak nie lubił, gdy dziewczyny miały kolczyki w innych
miejscach niż uszy, ale w jej przypadku mu to nie przeszkadzało. Przeciwnie,
uważał, że dziwnie wygląda bez tego kolczyka, który był dla niego, jej znakiem
rozpoznawczym.
-Dlaczego jedni mówią na
ciebie Kimberly, inni Cala a jeszcze inny Angel?- zapytał przerywając ciszę.
Cala słysząc „Angel” lekko się skrzywiła, nie przepadała
za nim.
Niall czekał na odpowiedź. Chciał się czegoś o niej
dowiedzieć, bo jak na razie jego informacje na jej temat ograniczały się do
minimum.
-Kimberly to moje
oficjalnie imię, takie mam w dokumentach, a Cala mówią na mnie znajomi, a jeśli
chodzi o Angel... no cóż...- wiedziała , że nie może mu powiedzieć prawdy.- Nie
wiem dlaczego akurat tak mówią.- wzruszyła ramionami.- Chyba po prostu tak się
przyjęło.
Odetchnęła, gdy zauważyła, że chłopak nie zorientował
się, że go okłamała. Przez następne kilka minut siedzieli w ciszy. Dopóki nie
przerwał jej blondyn:
-Powiedz mi coś o sobie.
Cala szeroko otworzyła oczy. Nikt nie lubił opowiadać o
sobie, a zwłaszcza ona. Żeby ją poznać i zrozumieć trzeba było spędzić z nią
dość dużo czasu, ale i to nie zawsze przynosiło oczekiwane skutki. Zaliczała
się do osób zamkniętych w sobie.
-Dlaczego chcesz cokolwiek
o mnie wiedzieć?- zapytał zdziwiona. Nie była przyzwyczajona do takich rozmów.
Nawet Harry, który lubił wtykać nos w nie swoje sprawy nigdy nie pytał takie rzeczy.
-Bo, jak sama kiedyś
powiedziałaś, będę się z wami męczył przez jakiś czas, więc to chyba nic
dziwnego, że chciałbym wiedzieć, z kim będę spędzał ten czas.- powiedział
spokojnie.
Czarno włosa wzruszyła tylko ramionami.
-Z chęcią powiedziałbym coś
o sobie, ale chyba już wszystko wiesz.
Przytaknęła. Schowała telefon do kieszeni. Wiedziała, że
chłopak zaraz zaatakuje ją pytaniami, na które nie chciała odpowiadać. Ale on
miał racje, lepiej wiedzieć z kim się zadaje.
-Masz rodzeństwo?
-Brata i siostrę. Oboje są
ode mnie starsi.- odpowiedziała spokojnie, nie wspominając o tym, że jej brat
jest zarazem jej narzeczonym.
-Co lubisz robić?
Zaklęła pod nosem słysząc to pytanie. Co mogła mu
odpowiedzieć? To, że lubi nielegalne wyścigi samochodowe, że lubi strzelać
ogólnie, że lubi robić to co „normalni ludzie” oglądają w filmach i myślą, że
fajnie byłoby to zrobić, ale myślą, iż to jest niemożliwe.
-To co inni.-
odpowiedziała.- No wiesz oglądać filmy i takie tam.
-Lubisz swoją pracę? I
jakim cudem w tak młodym wieku, masz takie stanowisko? Nie chce być chamski,
ale ile masz lat?
-Kobiet nie...
-Tak wiem.- przerwał jej.-
Sory, jak nie chcesz to nie mów.
-Mam 20 lat. Czy lubię
prace nie wiem. Po prostu to firma rodzinna, ojcu potrzebna była pomoc. Tyle.-
odpowiedziała po rak kolejny nie do końca zgodnie z prawdą.
-Nie jesteś za młoda?
-Czy ja wiem... Nigdy się
nad tym nie zastanawiałam.- „Skoro od czterech lat zabijam ludzi, i nie jestem
do tego za młoda, to chyba tym bardziej nie jestem za młoda do siedzenia za
biurkiem” pomyślała.
Gdy kelner przyniósł zamówienia, od razu zaczęli jeść.
Cala cieszyła się, że przynajmniej teraz Niall nie zadawał, żadnych pytań. Jednak
jej radość nie trwała zbyt długo.
-Jak długo pracujesz?
-Od około roku.-
odpowiadała cierpliwie na każde kolejne pytanie, które jej zadał.
W pewnej chwili usłyszała dźwięk wystrzału, który dobiegł
do jej uszu z bardzo dużej odległości.
-Na ziemie!- krzyknęła.
Niall od razu zrobił to co kazała jak i garstka innych ludzi znajdujących się w
knajpce.
Ledwo Horan schował się pod stołem, a nabój przebił okno
przy którym siedzieli. Po całym budynku rozniósł się pisk, spanikowanych ludzi.
-Nie ruszaj się.- syknęła
Cala do blondyna. I wstała z podłogi. Podeszła do okna, w którym widniała
niewielka dziura otoczona popękanym szkłem. Przeszła do następnego okna. I
spojrzała w stronę z której mógł dobiec strzał. Niestety widziała tylko pusty
park. Odwróciła się w stronę ludzi.
-Nic się nikomu nie stało?-
zapytała.
Przestraszeni ludzie zaczęli przecząco kręcić głowami.
Wtedy rozległ się kolejny huk wystrzału. Dziewczyna automatycznie upadła na
ziemie. Kolejny pocisk przeleciał przez szybę, tym razem sprawiając, że szkło
potłukło się na drobniuśkie kawałeczki i obsypało kilka osób w tym także ją.
Ludzie zaczęli jeszcze głośniej piszczeć. Gdy się uspokoili, zauważyła, że
został postrzelony kelner. Szybko pobiegła do niego. Pocisk, przeszył ramie na
wylot i utkwił w ścianie. Bez problemu rozpoznała model pistoletu. Wiedziała,
że trzeba ukończyć specjalne szkolenie lub akademie, żeby strzelać z broni
snajperskiej.
Jakiś mężczyzna wezwał, karetkę i policję. Cala ponownie
podeszła do okna i tym razem także nic nie zobaczyła. Z jej ust wyrwało się
kilka przekleństw. Była wkurzona. Przez głowę przebiegało jej tysiąc myśli na
sekundę. Starała się zrozumieć dlaczego ktoś wynajął snajpera, żeby zabić
blondyna.
-Wstawaj!- warknęła, na
Nialla.
Wstrząśnięty chłopak początkowo nie mógł zapanować nad
swoim ciałem. Pierwszy raz w życiu brał udział w strzelaninie. A jeszcze
bardziej przerażał go fakt, że te kule były przeznaczone dla niego, a ucierpiał
niewinny człowiek.
-Jeżeli jeszcze raz
będziesz chciał siedzieć, przy oknie, to oszczędzę fatygi temu komuś i sama cię
zabije...- wysyczała.- Idziemy stąd!- pociągnęła go w stronę tylnego wyjścia.
O matko ;o Ta końcówka!
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, ze ktoś straci życie
Rozdział jak zawsze genialny <3
Brak weny na fajny komentarz -.-
Jestem ciekawa jak dalej potoczy się sprawa z tym francuzem i co z nim zrobią...
OdpowiedzUsuńŚwietna akcja na zakończenie. Dobrze, że z Niallem wszystko w porządku :)