WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA DZIECKA!! :D
__________________________________________________
Zamgloną drogę
oświetlały pojedyncze lampy stojące na poboczu i światła samochodu. Dziewczyna
zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy. Nacisnęła pedał gazu. Pochyliła się
lekko do przodu z nadzieją, że zobaczy coś więcej niż tylko dwa metry szosy i
mgłę, która znacznie utrudniała widoczność. Niestety to nic nie zmieniło. Cala
nie lubiła pracować w niekorzystnych warunkach pogodowych, ale dzisiaj musiała.
To była jedyna okazja. To właśnie tej nocy zamierzała go dorwać. Tym
razem nie było to zlecenie. Tym razem to ona chciała wyrównać swoje rachunki.
Ten facet zabrał jej coś, właściwie kogoś, kto był dla niej wszystkim.
Doskonale wiedziała, że zlikwidowanie osoby, która się do tego przyczyniła, nie
sprawi, że będzie się lepiej czuła, ale musiała pomścić tą niepotrzebną śmierć.
Musiała coś zrobić. Nie mogła pozwolić, żeby myśli ją osłabiły.
Gwałtownie
zmieniła bieg i poprawiła słuchawkę w uchu.
-Gdzie on jest?- wcisnęła jeszcze
mocniej pedał gazu. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że na liczniku miała ponad
setkę i, że jechała przez las. Teraz jedynym oświetleniem dwupasmowej drogi
były reflektory jej samochodu.
-Jakieś dwa kilometry przed tobą.-
odpowiedział dobrze znany jej głos w słuchawce.
Cala uśmiechnęła się szeroko.
Wiedziała, że ten chłystek już jej nie ucieknie. Spojrzała we wsteczne
lusterko. Jechał za nią tylko jeden samochód. Czarny Land Rover, który zależał
do jej przyjaciela. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. W tym samochodzie było jej
wsparcie, bez którego nie wychodzi, na ogół, z domu. Czwórka jej przyjaciół, z
którymi nie dość, że pracuje to również mieszka.
-Cala...- Zaczął niepewnie głos w
jej uchu.
-Liam, mów!- warknęła.
-Jest
mały problem... Skręcił w najbliższą uliczkę po prawej, która prowadzi do
magazynów „Białych”.
Zaklęła
kilka razy. Biali- czyli gang narkotykowy, który zajmuje te magazyny. Ich nazwa
nawiązuje to tego czy handlują. W dodatku niedaleko znajduje się klub, w którym
dilują. Nie podobało jej się to posuniecie. Nie potrzebowała zbędnych świadków,
ani dodatkowych problemów.
-Cholera...- przeczesała ręką swoje długie, czarne włosy.-
Może Mikey się nie obrazi, że zepsuję mu trochę piątkowy wieczór...- mruknęła.
Po drugiej stronie nikt się nie odezwał. Oni
wiedzieli, że nie przepadała za Mikeym. Utrzymywała z nim kontakt ze względów zawodowych. Czasami takie znajomości się
przydawały. Zdjęła nogę z gazu i skręciła w wąska uliczkę, która prowadziła do
magazynów.
-Zatrzymał się.- usłyszała w uchu
głos Liama.
Zatrzymała
się. Wyłączyła światła. Nie chciała, żeby jej przyszła ofiara ją zauważyła.
Była zbyt blisko. Zwolniła jeszcze bardziej. Z odległości pięciuset metrów,
zauważyła zarys srebrnego Forda, stojącego przed magazynem, którego oświetlała
pojedyncza lampa.
Zatrzymała
się. Sięgnęła do schowka po pistolet.
-Mam cię... Już mi nie uciekniesz... Nie dzisiaj...- mówiła
pod nosem przeliczając naboje w magazynku.
Wysiadła z samochodu. Chłodny wiatr rozwiał jej włosy. Uśmiechnęła się
lekko. Schowała pistolet za pasek od swoich czarnych jeansów. Wiatr stał się
jeszcze chłodniejszy. Wyjęła z samochodu skórzaną kurtkę i zarzuciła ja na
plecy.
Gdy była
sto metrów od magazynów zauważyła stojącego mężczyznę. Miała ochotę zaklaskać w
dłonie, ale wiedziała, że nie może się zdradzić. Dzieliły ja już tylko metry od
pomszczenia osoby na której jej zależało. Gdy nagle usłyszała zatroskany głos
przyjaciela:
-Mała... Uważaj na siebie.- zaśmiała się.
Liam był młodszy od niej o kilka
miesięcy, miał zwyczaj zachowywać się jak nad opiekuńczy tatuś, przez duże „T”.
Czasami miała tego dosyć, ale wiedziała, że zawsze może do niego pójść.
Uśmiechnęła się po raz kolejny.
-Jasne... Chłopaki wiecie co macie robić.- powiedziała
cicho. Po drugiej stronie usłyszała „Yeah!”
Po kilku
sekundach stanęła obok łysego mężczyzny po trzydziestce Ubranego w ciemne
jeansy i bluzę w identycznym odcieniu. Przyglądała mu się ze spokojem. Zdziwiło
ją, że jej nie zauważył. Jak na człowieka, który zabija ludzi na zlecenie nie
był zbyt ostrożny. Miała ochotę się głośno zaśmiać. W pewnym momencie mężczyzna
sięgną po coś do kieszeni. Cala przygotowała się do interwencji. Ktoś tej nocy
musiał zginąć, ale tym kimś nie była ona. Kątem oka zauważyła, że stojący obok
niej mężczyzna odpala papierosa. Westchnęła z ulgą i czekała na jego ruch.
Niestety nie mogła się doczekać. On w dalszym nie wiedział, że stoi obok niego.
-Cześć Glass.- odezwała się pierwsza. Mężczyzna upuścił
papierosa i powoli odwrócił się w jej stronę. Zastygł w bezruchu.
-Drak...- nie dokończył. Cala posłała mu sztuczny uśmiech. W
jego oczach zobaczyła zaskoczenie i strach, a może nawet przerażenie.
-Myślałam, że jesteś ostrożniejszy. Stoję tu dobre dziesięć
minut, a ty nie zwracasz na mnie uwagi.- Zrobiła krok w jego stronę, a on się
odsunął. Zaczął cofać się w nieoświetlone miejsce.
To zabawne,
żeby facet po trzydziestce boi się dwudziestolatki, pomyślała.
-Myślałeś, że cię nie namierzę?- zaczęła iść w jego stronę.-
Rob... serio? Hahaha... Gliny
może i by cię nie znalazły, ale ja to co innego mam swoje dojścia.
-Czego ode mnie chcesz?- zapytał drżącym głosem.
-Dobrze wiesz...- szybko zmniejszyła dzieląca ich odległość
i popchnęła go z taka siłą, że upadł. Wyjęła zza paska pistolet. Zaczęła
obracać go w swojej dłoni. Mężczyzna próbował się podnieść, ale kopnęła do w
brzuch.- A teraz grzecznie mi powiesz, kto cię wynajął.- zapytała przykładając
mu pistolet do skroni.
-Nie powiem ci...- mruknął, bacznie ja obserwując.
-To już coś... To ktoś bardzo bogaty inaczej byś go
wsypał...- zamyśliła się. Kątem oka zauważyła, że czterech jej przyjaciół stoi
nie daleko i czeka.- Tak poza tym to dziś jest piękna noc na zabijanie.
-Nie zrobisz tego...
-Czyżby?- zaśmiała się.- Nie byłabym tego taka pewna. Trzeba
było nie przyjmować tego zlecenia.- Glass jednym ruchem podniósł się z ziemi i
staną przed nią. Cala popchnęła go. Upadł na kolana. Nie lubiła gdy ktoś jej
się stawiał.- Kto ci to zlecił?- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-Za wysokie progi.- uśmiechnął się sztucznie. Dziewczyna
kopnęła go w twarz. Z nosa pociekła mu krew.
-Kto?- krzyknęła.
-Pieprz się Angel...- syknął Rob wycierając twarz.
-Matka nie nauczyła cię, że nie mówi się tak do kobiet?-
stanęła za nim. Odbezpieczyła pistolet. Mężczyzna zadrżał słysząc ten dźwięk.
Poczuła jak ogarnia ją furia. Przeładowała pistolet.- Ostatni raz się pytam.
Kto?!
-Nigdy się nie dowiesz... A na pewno nie ode mnie.
-No cóż...- westchnęła i wycelowała w jego stronę.- Sama się
dowiem.- powiedziała, naciskając spust pistoletu. Dookoła rozległ się huk
wystrzału, który odbił się głośnym echem. Galss upadł na ziemię. Cala schowała
pistolet spowrotem za pasek.- Zabiję, każdego, kto przyczynił się do twojej
śmierci.- powiedziała cicho. Poczuła jak pojedyncza łza spływa jej po
policzku.- Do zobaczenia w piekle Glass.
-Co tu się do jasnej...- usłyszała za sobą głos.- Angel?
Znaczy Cala co ty tu robisz? Czyżbyś właśnie zabiła mi klienta?!- powiedział
lekko wkurzony Mikey.
Spojrzała
na wysokiego, szczupłego chłopaka, o 4 lata starszego od niej, który na
pierwszy rzut oka nie wyglądał na gangstera. Szatyn z kręconymi włosami,
czekoladowymi oczami i przyjaznym uśmiechem. Chodzące jajko niespodzianka!
-Ups! Był twoim klientem? Nie wiedziałam. Najmocniej przepraszam.-
starała się zrobić smutna minę, ale jej to nie wyszło. Wewnątrz cieszyła się,
że już go więcej nie zobaczy.
-Cześć chłopaki!- krzyknął do jej przyjaciół, którzy stali
kilka metrów od nich.- Jak zwykle strzał w dziesiątkę.- powiedzial przyglądając
się bezwładnemu ciału.- Co ten biedaczyna ci zrobił? To nie zmienia faktu, że
mu się zależało.
Dziewczyna
wzruszyła ramionami.
-Zayn i Lou. Zajmijcie się nim.
Chwilę
później dwóch chłopaków stało już obok niej. Na pierwszy rzut oka oni tez nie
przypominali gangsterów. Chociaż Zayn, bardziej pasował do tej roboty. Na
pierwszy rzut oka typowy „Bad Boi” z niezliczoną ilością tatuaży. Nie dało się nie zauważyć jego pakistańskich
korzeni, przez co ludzie od razu uważali go za terrorystę. Louis to całkiem inna
bajka. Chłopak o niemalże kobiecej urodzie. Z dłuższymi, jasno- brązowymi
włosami i szaro- niebieskimi oczami, więc nikogo nie powinien zdziwić fakt, że
był gejem. To, iż był o dwa lata starszy od Cali nie oznaczało, iż jest
bardziej dojrzały. Było wręcz odwrotnie. To było duże dziecko, jednak czasami
potrafił się zachować jak przystało na człowieka w jego wieku.
-Zostawcie go. Ja się nim zajmę.- oznajmił Mikey.- Nie
zostawię żadnych śladów.- Cala była zaskoczona propozycja ale mimo to skinęła
twierdząco głową.
Nagle
usłyszeli trzask pękających gałęzi, a chwilę potem jak ktoś klnie. Wszyscy
odwrócili się w stronę pobliskich drzew. Skinęła głowa na Liama i Harrego,
dając im znać, żeby poszli sprawdzić, kto tak jest. Spojrzała na Mikey’go, z
myślę, że to może być ktoś od niego, ale on wyglądał również na zaskoczonego
jak i zdenerwowanego. Wszyscy jednak
wiedzieli, że to na pewno nie policja. Gliny nie pozwoliłyby sobie na
takie zachowanie. Na wszelki wypadek wyjęła pistolet zza paska. Pozostali
zrobili to samo.
Po chwili
Liam i Harry przywlekli, dosłownie, chłopaka mniej więcej w ich wieku. Rzucili
go na ziemię. Blondyn powoli podniósł się z ziemi. Chwiejąc się zrobił krok w
stronę Cali. Nie znała go ale wiedziała, że jest pijany. Bardzo pijany.
Chłopak z
przerażeniem spojrzał na ciało martwego już mężczyzny.
-Ja nic nikomu nie powiem. Przyrzekam. Nic nie widziałem ani
nie słyszałem.- powiedział chłopak. Wszyscy przyglądali mu się z uwagą,
starając się ocenić czy mają czego się obawiać. Pierwszy broń schował Liam.
-Ma się rozumieć.- powiedziała Cala.- Jak się nazywasz
chłopczyku i co tu robisz?- Podeszła do niego. Odwróciła się w stronę Zayna.-
Sprawdź go.
Kilka minut
później już wszyscy schowali broń. Blondyn stał i przyglądał im się z
przerażeniem w oczach.
-Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Imię? - powiedziała
spokojnie Cala.
-Niall... Niall Horan. Byłem w klubie tu nie daleko...-
wymamrotał.- Wypuście mnie. Nic nie powiem.- powiedział drżącym głosem.
Dziewczyna
stanęła za nim.
-Spokojnie. Nie podpadłeś mi... jeszcze. Dobranoc.-
wyszeptała mu do ucha. Uderzyła do w kark. Niall nieprzytomny upadł na ziemię.
Cala stała nad nim przez chwilę mu się przyglądając. Zwykły chłopak, tak jak
myślała mniej więcej w ich wieku. Ubrany w koszulę w kratę i rurki, po mimo
słabego światła doszła do wniosku, że był blondynem.
-Co z nim zrobimy?- zapytał Zayn.
-Mówił, że był w klubie...- odezwał się Mikey.
-W dodatku jest zalany, więc wystarczy, że podrzucimy go do
klubu. Kac i ból głowy załatwi za nas resztę. Będziemy dla niego tylko złym
snem.- powiedział Liam. Cala skinęła twierdząco głową.
-Nie życzę sobie, żeby ktoś mówił, że jesteśmy złym snem...
poprawka, że ja jestem złym snem, ponieważ uważam, że jestem atrakcyjny.
-Tak Harry. Jesteśmy zdecydowanie zbyt ładni.- zaśmiała się
Cala.- Dobra chłopaki zawijamy się. Zabierzcie go ze sobą.
-Ja się nim zajmę.- odezwał się Mikey. Cała piątka spojrzała
na niego zdziwiona.
-A tobie co! Nawróciłeś się?- zakpiła z niego.
-Nie? Po prostu pozbyłaś się swojego kłopotu i przy okazji
mojego, więc, tak powiem to, chcę być miły. Teraz ja będę stał do rana za
barem, więc jok się ocknie wcisnę mu jakiś kit.
Cala
patrzyła na niego zastanawiając się czy może mu wierzyć.
-Dobra.- westchnęła.- Ale jeżeli wywiniesz jakiś numer...
-Tak, wiem Angel. Uwierz mi wolę być twoim sprzymierzeńcem
niż wrogiem.
-W takim razie dzięki.- powiedziała chłodnym tonem. Wraz ze
swoimi przyjaciółmi skierowała się w stronę samochodów, które stały pół
kilometra dalej.
Wow!
OdpowiedzUsuńBoski! <3
Nie wiem co powiedzieć, muszę się psychicznie nastawić na dalszy rozwój wydarzeń xd
kncsfvjkamwfiojqwenr;fm.askjdogifqewhrnfc,aseil *,*
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć, pierwszy rozdział i od razu taka akcja.
Jestem pod wrażeniem :)
Szybko dodawaj kolejny rozdział ^^
Czekam z niecierpliwością :)