Born To Die

Born To Die

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 9

          
            Calla siedziała w swoim gabinecie i nanosiła ostatnie poprawki na wstępną umowę. Zerkając to na komputer, to na pomazane kartki. Westchnęła ciężko, gdy już chyba po raz setny tego dnia zrobiła ten sam błąd. Odchyliła się do tyłu, wypuszczając ze świstem powietrze. Spojrzała za okno, za którym była śliczna pogoda. Świeciło słońce, nie było ani jednej ciemnej chmury ani wiatru. Było po prostu cudownie. Przed domem panował idealny spokój, który zaczął jej się udzielać. Upiła łyk zimnej, świeżej lemoniady, którą zrobił Harry i z niechęcią spojrzała na swojego laptopa.
            Po chwili usłyszała silnik samochodu. Zaklęła w duchu. Od razu wiedziała kto to.
            Od tej akcji z Niallem minęły dwa dni, a Erik nie przyjechał. Miała na dzieje, że już do tego nie dojdzie. Myliła się.
-A więc to tak kurwa pracujesz?!- krzyknął Erik wpadając do jej gabinetu i zatrzaskując za sobą drzwi.
            Calla oderwała wzrok od monitora. Bez żadnych emocji spojrzała na swojego narzeczonego.
            Erik stał nad nią z założonymi rękami i lustrował uważnie wzrokiem.
-Gdy do ciebie dzwonię, mówisz, że jesteś zajęta, że masz dużo pracy w firmie i jeszcze tego dzieciaka musisz pilnować! Przymykałem na to oko!- uderzył pięścią w biurko, za którym siedziała dziewczyna.
            Oddychał szybko i ze wściekłością patrzył na swoją wybrankę.
-Ale to już koniec! Słyszysz? Ko- niec!
-Och! Tak nagle zaczęło ci zależeć?- starała się mówić spokojnie, ale tak naprawdę miała ochotę wstać i go zabić. Wstała spokojnie i podeszła na drugą stronę biurka. Jeszcze panowała nad swoimi emocjami, ale z trudem. Sam jego widok sprawiał, że się denerwowała, nie tak jak to mają zakochane pary. Była zdenerwowana do tego stopnia, że miała ochotę wziąć pierwszy lepszy nuż i poderznąć mu gardło. Nie mogła. Niestety. Musiała być uległa ale jej to nie wychodziło. Miała swoją dumę i waleczny charakter a to była jedna z tych sytuacji, kiedy musiała nad sobą panować. To było przyczyną jej gniewu.
-Staram się! Ale ty mi to skutecznie utrudniasz! Twierdzisz, że pracujesz? Tak? To jest twój sposób na pracę?! Obściskiwanie się na masce samochodu z jakimś pieprzonym gówniarzem, w miejscu publicznym?! Co do cholery z tobą nie tak?! Zachowujesz się jak mała pierdolona dziwka!- wysyczał jej do ucha.
            Calla nie wytrzymała i pchnęła go z całej siły. Erik, mimo że był silny i wyższy od niech cofnął się chwiejnym krokiem do tyłu.
            Jednym ruchem wyjęła z kieszenie nieduży nóż, z którym się nigdy nie rozstawała i przytknęła go do szyi narzeczonego.
-A czy ten twój przyjaciel powiedział ci, że byliśmy ścigani a potem jak chcieliśmy ukraść samochód, żeby przed nimi zwiać prawie nakryły nas gliny? Nie, no bo kurwa po co?!- mocniej przycisnęła czubek noża do jego skóry. Powodując tym samym, że jej chłopak lekko jęknął z bólu.- Tobie, przecież, byłoby na rękę gdyby mnie zamknęli.- krzyknęła dociskając mocniej nóż.- Dostałbyś sporą część firmy, moją bandę i tak dalej… Nie ze mną te numery koleś! Nie jestem taka głupia na jaka wyglądam!- krzyknęła, gwałtownie zabierając rękę przez co lekko go zadrapała.
            Odwróciła się. Chciała się uspokoić. Wiedziała, że gdyby jeszcze chwilę stałaby z nożem przy jego szyi nie zawahałaby się, żeby mu upuścić trochę krwi, a nie skończyłoby się na niewielkim zadrapaniu. Jednak nie chciała mieć problemów. A to był najlepszy moment, żeby się wycofać.
             Erik stał zaskoczony jej postawą i tonem a także informacją, więc mogła spokojnie się wycofać. Kiedy starała się uspokoić, poczuła silne szarpnięcie. Nawet nie zauważyła kiedy jej narzeczony zacisnął rękę na jej ramieniu, z taką siłą, że chciała krzyknąć z bólu ale się powstrzymała. Z trudem.
-Słuchaj słońce...- wysyczał jej do ucha, głosem pełnym jadu.- Koniec tego. Tolerowałem twoje zachowanie, ale już przegięłaś. Jesteś tylko moja!- podniósł ton.- Nikt inny nie może cię dotykać. Należysz do mnie i masz robić to co ci karzę! Czy ci się to podoba czy nie! Od zaraz, będziesz na każdy mój telefon, będziesz robić to co ci karzę.
            Jeszcze mocniej ścisnął jej ramię.
-Rozumiesz? To, że masz swoje dodatkowe przywileje, nie zwalnia cię z tego, że jesteś moją narzeczoną.
            Calla szarpnęła się mocno, próbując wyrwać się z jego uścisku. Na nic. Zrobiła to ponownie. Tym razem jej się udało, ale prawie upadła.
-Twoja?- zaśmiała się wyrzucając ręce do góry.- Twoja to ja będę tylko na papierze... o ile w ogóle dożyje tego dnia.- wysyczała.
-Ty już należysz do mnie!- warknął podchodząc do niej, ponownie zaciskając palce na jej ramieniu.- Papiery to tylko kwestia czasu, suko...
-Calla, wszystko w porządku?- odezwał się Liam.
            Chłopak już od dłuższej chwili przyglądał się tej scenie. Miał ochotę ich rozdzielić, ale wiedział, że nie może. To była  sprawa między jego przyjaciółką a narzeczonym. Już nie raz był świadkiem ich kłótni. Ta przebiegała w miarę łagodnie. Parę razy doszło do rozlewu krwi. Na ogół stara się nie dopuścić do tego, więc wkracza do akcji w odpowiednim momencie.  Doskonale znał Callę i wiedział ile ją to kosztuje, żeby nie wbić mu noża prosto w serce. Z resztą sam chciał to zrobić.
-Co jest grane?- pojawił się nagle Harry.- Nie no... jak zwykle lubisz mi popsuć humor...- mruknął. Wszyscy od razu zorientowali się, że to tyczy się Erika, on sam także.
-Zamknij się gówniarzu... Rozmawiam z narzeczoną!- ryknął nie odrywając wzroku od Calli.
-Rozmowa? Taa… Jasne...- chciał podejść do dziewczyny, ale Liam go powstrzymał.
-To jeszcze nie koniec!- warknął Erik.
            Gdy puścił jej ramie, skierował się w stronę drzwi.
-Trafisz, czy mam cię odprowadzić?- zapytał Harry szorstkim głosem.- Lepiej odprowadzę, bo jeszcze zabłądzisz. Już za długo tu jesteś.- uśmiechnął się szeroko.
            Erik zignorował to co mówił Harry i skierował się korytarzem w stronę drzwi.
-Dobrze się czujesz?- zapytał Liam, podchodząc do przyjaciółki. Ta jedynie oparła głowę na jego klatce piersiowej i ze świstem wypuściła powietrze z płuc.
            Starała się uspokoić, ale jej to nie wychodziło. Nie lubiła, gdy ktoś traktował ją jak przedmiot. Nie nawiedziła tego, że tak już będzie wyglądało jej życie za parę miesięcy.
            Liam delikatnie głaskał ją po plecach. Wiedział, że ją to uspokaja. Wiele razy zastanawiało go, dlaczego gdy on to robi, zawsze ją to uspokaja. Gdyby robił to Harry, nie byłoby takiego efektu. Kiedy dziewczyna się od niego odsunęła uważnie jej się przyjrzał.
-Już lepiej.- powiedziała z uśmiechem.
            Payne jednak wiedział, że nie był on szczery. Ostrożnie zsunął z jej ramienia bluzkę. W miejscu, gdzie Erik ja trzymał, były widoczne zaczerwienienia. Na jej skórze widniały czerwone ślady po jego dłoni, które z każdą chwilą stawały się coraz bardziej fioletowe.
-Nie zejdzie ci to szybko.- mruknął chłopak, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nie rozumiał jak tak można traktować dziewczynę, nie wspominając o tym, że narzeczoną.
-Nie mogłem znaleźć lodu.- powiedział Harry, podając jej mrożonkę.
-Marchewka z groszkiem? Serio?- zaśmiał się Liam.
            Dziewczyna przyłożyła zimny woreczek do ramienia. Cicho syknęła, gdy chłodna powierzchnia dotknęła jej ciała.
-Pieprzony dupek.- podsumował Harry, wychodząc z jej gabinetu.
-Jak będziesz czegoś potrzebować to mnie zawołaj.- Liam ucałował ją w czoło i odwrócił się do drzwi.- Ja dziś pojadę do Nialla. Ty lepiej odpocznij.
            Dziewczyna lekko skinęła głową. Nie lubiła, gdy któryś z przyjaciół mówił jej co ma robić, ale dziś nie chciała się kłócić. Wiedziała, że Payne nie kazał jej zostać bez powodu. Była zbyt rozdrażniona. A nie chciała z błahego powodu rozerwać blondyna na strzępy.
-Li!- zawołała.- Dzięki.- Uśmiechnęła się. Tym razem szczerze.
            Opadła ciężko na kanapę, która stała naprzeciw wyjścia na taras. Wbiła swój wzrok w las rozciągający się za oknem. Zdjęła woreczek z mrożonką z ramienia i skrzywiła się na widok wielkiego sińca. Wyciągnęła nogi. Wzięła kilka głębokich wdechów. Cieszyła się, że tą „rozmowę” miała już za sobą. Cieszyła się także z tego, iż jeszcze nie zabiła Erika chociaż nie raz o tym marzyła. Gdy zaczęła się powoli odprężać zamknęła oczy. Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła.

§§§§§§
-Stary, co się z tobą dzieje? Od paru dni zachowujesz się jak jakiś nastolatek, albo jakbyś przeleciał Merlin Monroe.- zaśmiał się Louis stawiając przed Niallem szklankę z zimną colą.
-Dzięki.- mruknął Niall, wpatrując się w ekran wyłączonego telewizora.
            Louis usiadł obok niego na kanapie i przez chwilę przyglądał mu się w ciszy. Zastanawiał się, co jest przyczyną zamyślenia oraz lekkiego uśmiechu na twarzy blondyna.
-Powiesz mi w końcu?- zaczął marudzić starszy chłopak, ale Niall i tak nie zwracał na niego większej uwagi. Teraz swój wzrok przeniósł na obraz wiszący nad telewizorem. Dopiero teraz zobaczył, że przedstawia on psa biegnącego przez łąkę. Pokręcił z niedowierzaniem głową. Wynajmował to mieszkanie prawie od roku, zgodnie z prośbą właścicielki, nie zmieniał zbyt wiele, a dopiero teraz zwrócił uwagę na obraz. W ogóle dopiero teraz go zauważył!
-Niall, do cholery!- krzyknął Tomlinson, jak to miał w zwyczaju, gdy go ktoś ignorował.
-Co ty chcesz?- jęknął blondyn.
-Co się z tobą dzieje? Od paru dni jesteś jakiś taki... inny?
-Zdaje ci się…
            Niall machnął ręką i upił łyk napoju.
-Nie chcesz mi powiedzieć? Dobra! Sam do tego dojdę.
            Horan uniósł zaciekawiony brew. Ukosem spoglądał na siedzącego obok chłopaka z potarganymi włosami. Traktował go jak członka rodziny, jak swojego brata.
-Zachowujesz się jakoś tak od trzech? Nie, nie czterech dni.- Louis zaczął myśleć na głos.- Co się działo te cztery dni temu... Nic szczególnego... Matko, przecież wtedy was śledzili a ja z Harrym miałem odstawić jakiś samochód do Północnego Londynu. Byłeś wtedy z Callą.- chłopak spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami.- O cholera! Niall, nie wiem co się wtedy działo, poza oficjalną wersją, ale nie brnij w to młody!
-Nic nie rozumiem? Poza tym nic się nie stało.- wzruszył ramionami.
-Nic się nie stało?! Ha! Komu chcesz to wmówić? Ślinisz się jak pies na kiełbasę! I obawiam się, że wiem kto jest tą „kiełbasą”
            Dźwięczny śmiech Nialla rozniósł się po całym mieszkaniu. W normalnych warunkach Louis zaczął by się śmiać, bo śmiech jego kumpla był zaraźliwy, ale tym razem był poważny, gdyby zobaczył go Zayn, stwierdziłby, że jest chory.
-Niall, co się wtedy działo? Pytam poważnie i oczekuję takiej samej odpowiedzi.
            Blondyn słysząc poważny ton, przestał się śmiać.
-Uprzedzając twoje pytanie, tak czuje się dobrze, a teraz kurwa mów!
-Weź wyluzuj...- upił łyk coli.- No to nas ścigali, więc zwialiśmy metrem...
-To wiem! Co dalej?!
-Jesteś gorszy niż baba w ciąży!
            Louis wzruszył lekko ramionami.
-Calla chciała ukraść samochód, żebyśmy mogli zwiać. Kazała mi stanąć na rogu ulicy i pilnować czy nikt  nie idzie. Na początku nic się nie działo, ale później zobaczyłem dwóch policjantów. Spanikowałem i pobiegłem do niej. Ta popchnęła mnie na samochód i usiadła na mnie okrakiem, i zaczęła mnie całować.- powiedział Niall, spuszczając głowę lekko się przy tym uśmiechając. W brew temu co się działo, ten moment, zaliczał to najfajniejszych jakie przeżył od ostatnich kilku tygodni.
-O cholera!- Lou zakrył usta dłonią.- Kurwa! Ja jebie! O cholera!- parzył na blondyna z niedowierzaniem. Spodziewał się wielu rzeczy, że poznał jakąś laskę, że miał lufę przy głowie, ale nie tego! Nawet nie pomyślał o czymś takim!- O kurrr... i jak to się skończyło?
-No przyszli policjanci, powiedzieli żebyśmy nie obściskiwali się w miejscu publicznym. Calla sprzedała im bajkę, że jestem jej chłopakiem, który przyjechał po paru miesiącach zza granicy, oni kazali nam odjechać. Na szczęście już zdążyła otworzyć drzwi, w dodatku w środku ktoś zostawił kluczyki. Jakiś cud...
-Niall… ty lecisz na Callę…- Louis patrzył na niego przerażony.
-No i co z tego?- wzruszył ramionami Niall.
-Ty nic nie rozumiesz? Po pierwsze to nie jest dziewczyna dla ciebie. Po drugie jest zajęta. Po trzecie jesteś jej podopiecznym, a zasady mówią „żadnych romansów z potencjalnymi ofiarami lub podopiecznymi” to nie miałby prawa bytu. Po czwarte nasz świat jest całkiem inny. Po piąte mamy inne zasady. Podsumowując. Daj sobie z nią spokój. Mówię to jako przyjaciel was obojga!
-Czy to dziwne, że na nią lecę? Jest przecież ładna i seksowna. A tak dla twojej informacji, wiem, że jest zajęta, to po pierwsze. Po drugie nic do niej nie czuje.- powiedział spokojnie, choć czuł, że nie do końca mówi prawdę.
            Tomlinson przyjrzał mu się uważnie. Miał wątpliwości, zwłaszcza co do ostatniego zdania. Nie była to jednak jego sprawa, więc postanowił odpuścić.
-Mówiłem poważnie. Tak na zaś... Nie brnij w to… To nie wyjdzie ci na zdrowie.
-Zrozumiałem…- jęknął.- Naprawdę!
-To dobrze.- Lou westchnął.- Nie ma dziś jakiegoś meczu?
                        ***

            Calla wysiadła z samochodu i rozejrzała się dookoła sprawdzając czy nie ma kogoś podejrzanego. Nic nie zauważyła. Zdjęła okulary przeciw słoneczne i zaczęła się nimi bawić. Nie chciała iść do Nialla sama, więc poprosiła Zayna, żeby jej towarzyszył. Musiała więc na niego poczekać. Była już do tego przyzwyczajona. Taka była natura jej kumpla.
            Stała oparta o maskę swojego Audi gdy poczuła wibracje w kieszeni swoich spodni, oznaczającą nowa wiadomość. Pokręciła z dezaprobatą głową widząc, że nadawcą jest Malik. Nawet nie sprawdzała co napisał. Była pewna, że z treści dowie się, że on się spóźni. Westchnęła ciężko, odchylając głowę do tyłu. Przeczesała ręką włosy. Pilotem zasunęła samochód i ruszyła w stronę klatki schodowej, w której mieszkał blondyn.
            Chwilę później stała już pod drzwiami Nialla. Zapukała. Przez chwilę nic się nie działo. Nic nie było słychać. Zapukała ponownie. Nic. Gdy już chciała otworzyć zamek wsuwką do włosów, drzwi otworzył Harry.
-Długo mam czekać?!- warknęła.
            Harry tylko wzruszył ramionami i wpuścił ją do środka. Kiedy dziewczyna zobaczyła, że chłopak trzyma w swojej dłoni pistolet wywróciła oczami. Jednak jej uwagę przykuło coś, a raczej ktoś, kogo teoretycznie nie powinno być.
-Tommo, a ty tu czego szukasz?- zapytała opierając się o ścianę.
            Louis uśmiechnął się łobuzersko, ruszając brwiami.
-No jak to? Szukałem swojego chłopaka. Kto wie, kto zechce mi go porwać. Nie, żeby coś ale to jedno z największych ciach w całej Anglii!- krzyknął Louis, obejmując w pasie Harry’ego, który jedynie się zaśmiał.
-Matko! Calla! Jak dobrze, ze jesteś! Zwariuje z tyli debilami! To oni mieli pilnować mnie, a nie ja ich!- krzyknął oburzony Niall, wychodząc ze swojej sypialni.
            Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i podejrzliwym wzrokiem spojrzała na swoich przyjaciół, którzy teraz wpatrywali się teraz w swoje buty.
            Niall widząc, że ta dwójka nic nie powie, zaczął się śmiać.
-Ta banda debili chciała urządzić orgie w moim salonie! A potem wylali na mój ulubiony t- shirt sok porzeczkowy, gdy miziali się na tej o to sofie!- wskazał mebel i swoją bluzkę, na której była wielka czerwona plama, poczym zniknął w łazience.
-Chłopaki, co ja wam mówiłam?- spojrzała na nich uważnie Calla.- Jeżeli się nie ogarniecie się, to ja już się o to postaram, żebyście nie mieli jak się spotkać, poza wyznaczonymi przeze mnie terminami.- mruknęła dźgając Harry’ego w pierś.- Rozumiemy się?
-Tak! Jasne, ale weź wyluzuj!- odezwał się Louis.- Horan dramatyzuje.
-No właśnie.- przytaknął chłopak z lokami na głowie.
            Calla westchnęła ciężko. Zastanawiała się, dlaczego oni czasami muszą zachowywać się jak zakochani nastolatkowie.
-Dobra dzieci, zmywajcie się zanim wam zrobię krzywdę!- machnęła ręka pokazując drzwi.
            Louis i Harry zaśmiali się podeszli do swojej szefowej i pocałowali ją w policzek. Jeden z jednej strony a drugi z drugiej.
-Dzięki słońce.- powiedzieli równocześnie!
            Gdy odwrócili się w stronę drzwi, klepnęła Louisa w tyłek.
-Calla, wiesz że cię kocham ale ręce przy sobie bo nie ręczę!- mruknął Harry.- Jego tyłek należy do mnie!- powiedział jej na ucho, gdy Lou był już za drzwiami.
-Weź spieprzaj... nie chce znać szczegółów!- popchnęła go.
            Calla zaliczała się do bardzo tolerancyjnych osób ale mimo wszystko o pewnych rzeczach z gejowskiego życia jej przyjaciół wolała nie wiedzieć.
            Jak tylko Harry znalazł się za progiem zatrzasnęła za nim drzwi. Wiedziała, że będzie musiała z nimi jeszcze raz porozmawiać. Miała nadzieje, że oni tylko chcieli wkurzyć Nialla, który im kiedyś oznajmił, iż przy nim mają się pilnować.
-Niall, żyjesz jeszcze?- krzyknęła Calla, kierując się w stronę kuchni. Na zewnątrz panował straszny ukrop, a jej się chciało pić. Po tylu godzinach, które spędziła w tym mieszkaniu czuła się jakby była u siebie.
            Chłopak nie odpowiedział.
            Wzruszyła ramionami i zaczęła przeszukiwać po kolei wszystkie szafki w niedużym pomieszczeniu. Jakiś tydzień wcześniej, blondyn zrobił dobrą jej mrożoną herbatę, której teraz szukała. Po przejrzeniu wszystkich możliwych zakamarków kuchni, poddała się. Usiadła na krześle i zaczęła pukać paznokciami w blat stołu. Nie siedziała tak jedna zbyt długo. Wstała i podeszła do szafki, w której były schowane szklanki.
-Czego szukałaś?- zapytał Niall opierając się o ścianę i trzymając w ręce czystą koszulkę.
            Calla sięgnęła na najwyższą półkę po jej ulubioną szklankę. Bluzka zsunęła się z jej ramienia, a Niall zauważył wielkiego siniaka. Bez zastanawiania podszedł do niej i delikatnie zsunął rękaw jej t- shitru, aby zobaczyć jak duży był krwiak.
-Kto ci to zrobił?- zapytał Niall. Jego wzrok natychmiastowo pociemniał.
            Dziewczyna szybko naciągnęła bluzkę na ramie.
-Wiesz kim jestem… Nie musisz wiedzieć nic więcej…- mruknęła stawiając szklankę na blacie.
-Wiem.- stwierdził krótko i odwrócił ją twarzą do siebie.- Ale wiem, że sama sobie tego nie zrobiłaś, a to ci tak szybko nie zejdzie.
            Spojrzał jej głęboko w oczy. Calla chciała odwrócić wzrok, lecz z nieznanych jej przyczyn nie mogła. Zastanawiała się co mu odpowiedzieć czy po prostu się od niego odsunąć zostawiając go niczego nieświadomym.
            Kiedy chciała mu odpowiedzieć, żeby się nie interesował rozległo się głośne pukanie do drzwi.
-Idź otwórz, to pewnie Zayn.- powiedziała odsuwając się od blondyna.
            Chłopak zmierzył ją uważnie wzrokiem. Westchnął.
-W szafce po lewej za czerwonym pudełkiem.- oznajmił wychodząc z kuchni.
            Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w drzwi za którymi przed chwilą zniknął Niall. Przez ułamek sekundy starała się zrozumieć jego zachowanie. Nie powinien się o nią martwić, nic o niej nie wiedział, nie miał pojęcia kim jest. Potrząsnęła głową żeby pozbyć się tych myśli z głowy. Podeszła do szafki o której wspomniał chłopak i faktycznie za czerwonym pudełkiem było opakowanie tej herbaty której szukała. Gdy podeszła do lodówki po lód usłyszała męski głos, który nie należał do Malika. Zaklęła w myślach, nie miała przy sobie broni, zostawiła ja w samochodzie, a nie miała pojęcia kim jest rozmówca blondyna. Powoli wyszła z kuchni i zauważyła, że to jest przyjaciel Nialla. Kamień spadł jej z serca. Po chwili uświadomiła sobie, że Horan nie wie jak ma się zachować w takiej sytuacji. Jęknęła cicho i pewnym krokiem weszła do salonu.
-Niall, gdzie masz ten cukier?- zapytała.
            Blondyn od razu zrozumiał jak ma się zachować.
-Zaraz ci dam.- powiedział spokojnie.- To jest mój kumpel Josh. Josh to jest Ca... Kimberly.- poprawił się szybko.
            Calla uśmiechnęła się lekko.
-Miło mi.- uśmiechnął się Josh lekko zaskoczony.
-Możesz, pójść do kuchni? Zaraz do ciebie przyjdę.- powiedział Niall posyłając jej spojrzenie typu „wiem co robić”.
            Dziewczyna nie była tego w stu procentach pewna, ale skinęła głową i poszła do kuchni. Stanęła blisko drzwi i przysłuchiwała się rozmowie.
-Ej, to nie ta laska z baru?- jako pierwszy odezwał się Josh.
-Tak. Mieszka piętro wyżej, dlatego wydawało mi się, że ją znam.
            Dziewczyna wypuściła z ulgą powietrze z płuc. Chyba jednak wie co ma mówić, pomyślała.
-Niezła jest…
            Nie usłyszała odpowiedzi.
            Niall przyglądał się swojemu kumplowi i lekko skiną głową.
            Przez chwilę, żaden się nie odzywał. Stali w ciszy i się sobie przyglądali.
-Stary co się z tobą dzieje? Nie mogę się do ciebie dodzwonić, na uczelnie też nie chodzisz, słyszałem, że zrobiłeś sobie roczną przerwę! W barze też cię ani razu nie widziałem. Gdzie cię wcięło do cholery!
            Blondyn stał się jeszcze bladszy niż zwykle. W głowie szukał jakiejś odpowiedniej wymówki. Nie chciał i wiedział, że nie może powiedzieć mu prawdy.
            Westchnął ciężko, przeczesując ręką swoje potargane włosy.
-Problemy rodzinne… sam wiesz jak to czasami bywa- starał się mówić naturalnie, z nadzieją, że chłopak mu uwierzy.- W dodatku ostatnio mnie okradli, więc mój telefon szlag trafił i na razie żadnego nie mam bo jestem spłukany.
-To faktycznie przejebane…- mruknął tamten opierając się o ścianę.
            Niall u tylko przytaknął.
-Co cię do mnie sprowadza?- zaśmiał się blondyn, żeby zmienić temat.
-Martwiłem się? Nie miałem od ciebie ani jednego znaku życia od miesiąca?!
-Wyluzuj.- poklepał Josha po ramieniu.- Byłem trochę w Irlandii.
            Calla w dalszym ciągu stała przy drzwiach. Cieszyła się, że Niall wcisnął mu taką bajeczkę. Wiedziała też, iż nie jest mu łatwo kłamać. On nie zaliczał się do takich osób, a ona robiła to codziennie od paru lat. Można było określić ją mianem zawodowca. Chciała go także zabić, bo przez swoja głupotę wpuścił go do środka.
-Niall idziesz?!- krzyknęła z kuchni.
-Tak!- odpowiedział, ale w tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
            Chłopak przez chwilę nie wiedział co ma zrobić. Spojrzał na Josha, ale on nie zareagował. Ruszył w stronę drzwi i uświadomił sobie, że miał przyjść Zayn, więc bez wahania mu otworzył.
-Hej bro!- uśmiechnął się mulat klepiąc go po ramieniu.
            Gdy znaleźli się w salonie Malik szeroko otworzył oczy. Nie spodziewał się zobaczyć kogoś poza swoją przyjaciółką i Niallem.
            Calla słysząc głos swojego przyjaciela jęknęła cicho. Zayn nic nie wiedział, więc musiała coś szybko wymyślić.
-Skarbie! Miałeś pilnować ciasta!- powiedziała wychodząc z kuchni.
            Mulat szybko zrozumiał o co chodzi.
-Wiem kotku, ale twoja mama dzwoniła.- powiedział cicho delikatnie całując ją w usta.- Będzie godzinę wcześniej.
-O cholera.- jęknęła, przytulając się do swojego, udawanego, chłopaka.- Ależ ona ma wyczucie.
-My się jeszcze nie znamy.- powiedział mulat, do przyjaciela Nialla.- Jestem Javadd.
-Josh.- odpowiedział podając mu rękę.
            Niall stał zszokowany tą całą sytuacją. Wydawało mu się, że to jest jakiś dziwny sen. Niestety był pewien, iż to się dzieje naprawdę. Nie wiedział, czy bardziej zszokowało go to, że tak łatwo udało mu się okłamać kumpla, czy to że dosłownie chwilę wcześniej Calla całowała się z Zaynem.
-Ja już muszę lecieć.- uśmiechnął się Josh.- Miło było was poznać.- odwrócił się w stronę drzwi.
-Cześć.- powiedziała cała trójka chórem.
-Matko…- jęknął Niall opadając na kanapę.
            Calla położyła swoją głowę na ramieniu Zayna.
-Najlepsza improwizacja ever!- zaśmiała się dając Zaynowi przelotnego buziaka w usta.
-A ja?!- upomniał się Niall.- Ja też chcę!- Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to powiedział.
-Chciałbyś!- zaśmiał się Malik.
            Wszyscy rozsiedli się wygodnie na kanapie i przez nic nie mówili. Każde z nich było pogrążone we własnych myślach.
-Dlaczego się spóźniłeś?- zapytała czarnowłosa.
            Chłopak spojrzał niepewnie na blondyna, nie wiedząc czy powinien przy nim o tym mówić.
            Calla jedynie skinęła głową.
-Popytałem tu i ówdzie.
-No i?- ponagliła go.
-Cały czas ten sam schemat. Pytałem się wszystkich, nawet Wilka, co mnie kosztowało dwie stówy! Każdy dostał anonimową kopertę ze zleceniem w środku i jego zdjęciem.- skinął na Nialla.- Informacja, że my go pilnujemy rozeszła się błyskawicznie, więc wszyscy, jako nasi sprzymierzeńcy, odmówili. Jeżeli dostał je ktoś spoza naszego okręgu nie wchodził to, ze względu na naszą reputację.
            Calla oparła się wychodnie z chytrym uśmiechem. Miała swoją reputacje, która bardzo jej się podobała. Nikt, kto był mądry nie chciał z nią zadzierać. Może miała zaledwie dwadzieścia lat, ale bardzo dobrze radziła sobie z wrogami, w mniej lub bardziej brutalny sposób.
            Blondyn słuchając tego pobladł. Wiedział kim jest Calla i czym się zajmuje „po godzinach”. Jednak nie zawsze o tym pamiętał. Rola zabójczyni nie pasowała mu do niej.
-Masz coś jeszcze?- zapytała odwracając się w jego stronę.
            Zayn posłał jej łobuzerski uśmiech.
-Nie wiem za co cię ścigają i kto… ale wiedz, że wysoko cię cenią. Gdy dowiedziałem się, że co najmniej dziesięciu zawodowców odmówiło nieźle się zdziwiłem.
-I- ile?- wychrypiał drżącym głosem Niall.
            Przez kilkanaście długich sekund wpatrywali się z Zayna, który nic nie mówił chcąc zbudować napięcie.
-Ćwierć miliona…
-O cholera!- powiedzieli równocześnie.
-Zajebiście… jestem wart dwieście pięćdziesiąt tysięcy funtów!- jęknął Niall chowając twarz w dłoniach.