Born To Die

Born To Die

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 8

Cala stała przed dużym, szarym blokiem z papierosem w ustach i wpatrywała się w okno na trzecim piętrze, które należało do mieszkania Nialla. Nie była tam od ponad tygodnia, a dokładnie od dnia kiedy on dowiedział się prawdy. Doskonale pamiętała jego wielkie, przerażone oczy, gdy usłyszał kim ona jest. Nie chciała, żeby tak wyszło, ale nie mogła już cofnąć czasu. Chłopak stracił do niej zaufanie i na początku było ciężko się z nim dogadać. Dopiero po trzech dniach Liamowi i Zaynowi udało się przekonać, że przy nich będzie bezpieczny. Jej przyjaciele namawiali ją, żeby porozmawiała z blondynem i wszystko mu wytłumaczyła, lecz się nie zgodziła. Nie lubiła ani się tłumaczyć, ani opowiadać o swoim życiu, więc uznała, że oni zrobią to lepiej i jak się okazało miała racje.
            Po chwili otworzyły się drzwi klatki schodowej, zza których wyłonił się Zayn. Szatyn od razu podszedł do niej. Wyjął z jej ust papierosa i zaciągnął się.
-Miałeś rzucić.- powiedziała krótko wypuszczając dym z płuc.
            Chłopak wzruszył tylko ramionami , robiąc kółka z dymu.
-Na razie tylko ograniczyłem.- odpowiedział rzeczowo.
            Cala mu tylko przytaknęła.
            Oboje mieli ten sam problem, palili od dawna i oboje chcieli to rzucić. Cali ograniczenie palenia poszło znacznie łatwiej, niż Zaynowi, ale czynili małe postępy. Poza tym  ojciec zawsze wmawiał jej, że damom nie wypada palić.
            Dziewczyna wyjęła z kieszeni paczkę i wyjęła kolejnego papierosa.
-Masz ogień? Skończył mi się gaz z zapalniczce.- mruknęła wkładając papierosa do ust.
-Może jeden wystarczy? Co?- zapytał uważnie się jej przyglądając.
-Ostatnio nie wiele brakowało i bym go zabiła... więc wole zawczasu odreagować.- powiedziała, a chłopak podstawił jej pod nos swoją zapalniczkę.- Dzięki.
-Musze lecieć bo Liam się będzie darł... Ostatnio zachowuje się jak baba w ciąży. Wiesz co go ugryzło?
-Nie, ale sama to zauważyłam.- mruknęła, wypuszczając chmurę dymu z ust.
            Zayn wzruszył ramionami. Rzucił niedopałek na ziemie i rozgniótł go butem.
-Nie nastrasz go za bardzo.- zaśmiał się, klapiąc swoją przyjaciółkę po ramieniu.
            Cala prychnęła pod nosem.
-Postaram się.- powiedziała, gdy chłopak zniknął już za rogiem. Szybko dopaliła papierosa i skierowała się w stronę wejścia do budynku. Zdjęła z nadgarstka gumkę do włosów po czym zrobiła kucyka. Wzięła kilka głębokich oddechów i weszła do środka. Sprawnie pokonała wszystkie schody. Gdy stanęła przed drzwiami do mieszkania Nialla zapukała. Przez chwilę, która dla Cali trwała wieczność, nic się nie działo. Już zaczynała się zastanawiać co mogło się stać, ale nagle drzwi otworzyły się.
-Hej.- powiedziała, widząc zszokowaną minę blondyna.
-Hej.- odpowiedział bez entuzjazmu, wpuszczając ją do środka.
            Niall, nie zwracając większej uwagi na dziewczynę, wrócił na swoje miejsce na kanapie. Położył nogi na stole i wbił swój wzrok w ekran telewizora.
            Cala zrobiła dwa kroki w jego stronę i odchrząknęła.
-Może ruszyłbyś tą swoją dupę, co?
-A niby po co?- mruknął chłopak, dalej wpatrując się w ekran.
-Mam sprawę na mieście... A samego cię przecież nie zostawię.- jęknęła zirytowana.- Rusz się!
            Chłopak nie chętnie wstał, z kanapy i skierował się w stronę pokoju.
-Daj mi pięć minut.
            Dziewczyna rozejrzała się po jego mieszkaniu, w którym nic się nie zmieniło poza tym, że panował ciut większy porządek niż zwykle. Wyłączyła telewizor. Poszła go kuchni gdzie wlała sobie w kubek trochę kawy. Oparła się o futrynę i cierpliwie czekała na blondyna. W między czasie dostała kilka sms-ów od Erika, których nawet nie przeczytała tylko od razu usunęła. Nie miała ochoty na rozmowy ze swoim narzeczonym. Dla niej wystarczającą karą było to, że za kilka tygodni ma się odbyć jakaś impreza, którą organizował jej ojczym i ona będzie musiała pojawić się na niej razem z Erikiem. Musiała kupić sobie jakąś suknie wieczorową. Nie lubiła zakupów. Liczyła, że Zayn i Louis zrobią to za nią. Jeśli chodzi o modę to zdecydowanie oni bardziej się na tym znali. To oni zawsze wybierali jej strój na takie imprezy i jeszcze ani razu jej nie zawiedli. Chciała, żeby tym razem również jej pomogli, ale jak na złość nie mogli się tym zająć, więc musiała zrobić to sama. Chciała mieć to jak najszybciej za sobą. Nie miała jednak czasu, żeby pójść do sklepu. Nawet głupie wybieranie sukni było czasochłonne. Pomyślała, że weźmie ze sobą Nialla. Nie, żeby on lubił tego typu „wyprawy”, ale z całą pewnością z chęcią wyszedłby z domu.
-Czuje się jak pies.
            Wyrwał ją z  myśli głos blondyna. Dziewczyna tylko uniosła brew do góry nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Czuje się jak pies... bo musze czekać chuj wie ile aż ktoś łaskawie wyprowadzi mnie na dwór.- warknął.
-Trafne porównanie panie Horan.- zaśmiała się Cala.- Idź po okulary i czapkę z daszkiem.- dodała spokojnie.
-Po co?
-Bo ci karzę?- zaczynała powoli tracić kontrolę, ale starała się mówić spokojnie. Westchnęła ciężko.- Mówię serio, Niall. Chyba nie chcesz, żeby znowu ktoś do ciebie strzelał. A tym razem mogę nie uratować ci dupy.- powiedziała poważnie.
            Chłopak przytaknął jej z niezadowoleniem i po raz kolejny poszedł do swojego pokoju.
            Kilka minut później wyszli z budynku. Skierowali się w stronę metra.
-A nie jedziemy samochodem?- zapytał zdziwiony.
            Cala pokręciła przecząco głową.
-Uwierz mi... Tam gdzie jedziemy nie będzie miejsca, żeby zaparkować.- wzruszyła ramionami i skręciła w kolejną uliczkę ciągnąc za sobą chłopka.
-To gdzie ty mnie zabierasz?
-W strasznie, straszne miejsce...- jęknęła rozglądając się czy może przejść na drugą stronę ulicy.
-Co?- zapytał piskliwym głosem blondyn.- Moje życie ostatnio jest wystarczająco straszne. Idziemy odwiedzić jakiś gang? A może nie legalny sklep z bonią?
            Dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową.
-Blisko... Ale to nie to.- zaśmiała się.- Coś o wiele gorszego!
-Weź już kurwa ze mną nie pogrywaj.- powiedział zagradzając jej drogę.
-Weź wyluzuj!- mruknęła wywracając oczami.- Idziemy na zakupy… znaczy ja idę, a ty masz pecha i idziesz ze mną.
            Chłopak odetchnął z ulgą.
-Nie strasz mnie, dobra?- zaśmiał się nerwowo.- Na serio zaczynałem się bać. I nie mam pecha. Lubię chodzić na zakupy.
-Serio? To dzisiaj je znienawidzisz.- powiedziała poważnie, przechodząc na drugą stronę.
***
-Miałaś racje to było straszne!- jęknął Niall wychodząc z ekskluzywnego, drogiego sklepu, znajdującego się w centrum Londynu, w którym spędzili ponad trzy godziny.- Nie zdziwiłbym się gdyby nigdy już nas tam nie wpuścili.
            Cala głośno się roześmiała.
-Chyba raczej ciebie. To ty zachowywałeś się jakbyś uciekł z zakładu psychiatrycznego.- wyjęła z kieszeni telefon.- No powiedz, który normalny facet ubiera się w suknie wieczorową tuż pod nosem ekspedientki i pyta się czy nie wygląda grubo?- zaśmiała się pokazując mu zdjęcie, na którym miał na sobie długą, różową suknie.
-Usuń to!- krzyknął chłopak starając się odebrać jej telefon.
            Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
-Inni to muszą zobaczyć...- mruknęła do siebie pod nosem. Odwróciła się plecami do blondyna i wysłała zdjęcie do swoich przyjaciół.
-Co ty... Co ty zrobiłaś?!- krzyknął Niall, tak głośno, że jakiś starszy mężczyzna posłał mu znaczące spojrzenie.- Tylko nie mów, że...
-No, tak... Louis i Harry będą mieli o kim fantazjować.- zaczęła się głośno śmiać.
            Blondyn spojrzał na nią  spode łba. Może to było zabawne, ale on nie chciał, żeby inni zobaczyli to zdjęcie.
-Jesteś wredna.- mruknął pod nosem.
            Cala tylko prychnęła pod nosem. Wzruszyła ramionami i zaczęła iść w stronę stacji metra.
-A teraz gdzie?- zapytał chłopak.
-Coś zjeść.
            Niall cicho pisnął z radości.
-Wiesz, co... Nie jesteś wcale taka straszna.- powiedział poprawiając czapkę.
            Cala udała, że nie usłyszała jego słów, ale tak na prawdę się ucieszyła, że stosunki między nimi się ustabilizowały. Miała nadzieję, że już nie będzie miała z nim większych problemów.
***
            Gdy wyszli z niedużej knajpki w centrum Londynu, ponowienie ruszyli w stronę stacji metra. Żadne z nich się nie odzywało, ale za to oboje szli z lekkim uśmiechem na ustach. Przez cały dzisiejszy dzień czuli się jakby byli przyjaciółmi od wielu lat. Robili głupie rzeczy, na które Cale zazwyczaj jest ciężko namówić, rozmawiali na różne, błahe tematy. Niall nie wspominał o „zawodzie” Cali. Ogółem było fajnie. Obije na chwilę zapomnieli na jakimś świecie żyją. Wyrzucili z głowy zbędne problemy. Niestety mieli też świadomość, że to może się skończyć szybciej niż się zaczęło, więc żadne z nich nie traciło czujności.
            Zeszli po schodach kierując się w stronę torów. Nagle Cale ogarnęło uczucie, że jest przez kogoś obserwowana. Dyskretnie odwróciła się do tyłu, lecz nikogo nie zauważyła. Otaczało ich zbyt wielu ludzi. Wiedziała, że w takim miejscu raczej nikt nie odważyłby się strzelać, ale mimo to nie brakowało różnego rodzaju zagrożeń. Szła dalej. Miała nadzieję, że idący obok niej chłopak niczego nie zauważył. Nie chciała go stresować. W odróżnieniu do niej on nie był przyzwyczajony do tego typu rzeczy. Jeszcze niedawno wiódł normalne życie. -Ktoś nas śledzi...- odezwał się cicho Niall.
            Cala spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami i przytaknęła. Uświadomiła sobie, że skoro nawet on to zauważył to musiało być coś nie tak.
-Jakieś dziesięć metrów na nami idzie dwóch facetów, w czarnych spodniach i okularach przeciw słonecznych. Najpierw widziałem ich pod sklepem, gdy my byliśmy w środku. Później w samochodzie pod knajpą i teraz. To nie możliwe, żeby to był przypadek.- powiedział Niall drżącym głosem.
            Dziewczyna krzyczała na siebie w duchu, że ona tego nie zauważyła. Ponownie spojrzała do tyłu i ich zauważyła. Znała tych dwóch. Stosunkowo byli nie groźni. Na ogół bawili się w szpiegów, ale wystarczył jeden telefon i mieli duże wsparcie, z którym ona sama by sobie nie poradziła.
-Raczej nic nam nie zrobią, ale musimy im zwiać. Znam ich. Spokojnie. Zgubimy ich, tylko zachowuj się normalnie i nie oglądaj do tyły, bo to skomplikuje sprawę.
            Blondyn lekko skinął głową. Cala wzięła go za ręką i wciągnęła do wagonu metra, które właśnie podjechało. Razem z tłumem innych weszli do środka. Cala szybko zorientowała się w która stronę jedzie metro. Przejechali kilka przystanków po czym wysiedli. Dziewczyna rozejrzała się szybko, żeby sprawdzić czy ci dwaj mężczyźni nadal idą za nimi. Nie zauważyła ich.
-Zgubiliśmy ich?- zapytał Niall, również rozglądając się dookoła.
-Nie wiem.- powiedziała krótko. Odeszła od torów i jeszcze raz spojrzała w każdą stronę. Nagle utkwiła swój wzrok kilka metrów dalej.- Cholera.- syknęła.
            Niall od razu zrozumiał co się stało.
-Chodź my stąd.- wzięła go ponownie za rękę i skierowali się w stronę schodów.
            Chłopak bez namysłu poszedł za nią i już kilka sekund później stali na jednej z ulic w północnym Londynie. Odeszli kilkanaście metrów od wejścia do metra. Gdy zastanawiali się gdzie iść dalej, zauważyli dwóch mężczyzn przed którymi uciekali. Dziewczyna bez namysłu pociągnęła blondyna w stronę największego tłumu. Przepychali się przez ludzi, który śpieszyli się do domów lub na spotkanie z bliskimi. Później skręcili w niedużą uliczkę, przy której znajdowało się wiele sklepików. Weszli do jednego z nich, gdzie kupili ubrania, żeby się mogli przebrać. Cala kupiła czapkę z daszkiem pod którą schowała włosy i dwie szare bluzy z kapturem. Kilka minut później wyszli na ulice. Rozejrzeli się. Nigdzie nie zauważyli mężczyzn, ale mimo to naciągnęli kaptury i rzucili się biegiem w dół ulicy.
-Zwolnij...- wydyszał Niall.
            Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na  niego.
-Zgubiliśmy ich.- powiedziała spokojnie.
            Niall spojrzał na nią zdziwiony. Przebiegli ponad kilometr jak nie więcej, a ona nawet nie miała zadyszki.
-Co… dalej?
            Cala wzruszyła ramionami i nagle wpadła na pomysł. Była pewna, że nie spodoba on się blondynowi, ale nie mieli innego wyjścia.
-Chodź!- szarpnęła go za rękaw. Przebiegli kolejne trzysta metrów i skręcili w inną uliczkę, przy której znajdowały się zaledwie dwa budynki, które nie wyglądały najlepiej. Na poboczu stał niebieski Opel. Cala uśmiechnęła się szeroko na widok samochodu i podeszła do niego. Przyjrzała mu się uważnie.
-Co ty robisz?- zapytał Niall zdziwiony jej zachowaniem.
            Gdy dziewczyna podniosła maskę samochodu do chłopaka dotarły jej zamiary.
-Chyba nie chcesz go ukraść…
            Nie dostał odpowiedzi.
-Cala! Co ty zamierzasz zrobić?!
-Uratować nas? Nie mam nawet broni...- mruknęła podchodząc do drzwi pojazdu.  Kucnęła przy nich i uważnie przyglądała się wejściu na kluczyki.
-Nie możesz tego zrobić!- oburzył się chłopak i odciągnął ją od samochodu.
-Ach, tak? Kiedy to do ciebie dotrze, że to cześć mojego życia i nie takie rzeczy robiłam?! Kradzież samochodu to nic...
-Ale tak nie wolno...- wyszeptał spuszczając wzrok.
-Jeśli chcesz żyć to idź i pilnuj czy nikt nie idzie!- warknęła.
-Jesteś chora! Do cholery, jesteś w północnej części Londynu, a tu jest dziesięć razy więcej glin niż w całym mieście! A ty chcesz ukraść samochód!
-Masz inny pomysł? Jestem otwarta na nowe propozycje.- syknęła podchodząc do chłopaka. On się jednak nie odezwał tylko zagryzł wargę.- No właśnie… więc idź i zrób co ci karzę. Jak ktoś będzie tu szedł od razu mówisz. Nie zajmie mi to dużo czasu.
            Niall skinął głową z widocznym niezadowoleniem na twarzy.
-Jeżeli cię to uspokoi, poproszę Harry’ego, żeby później oddał samochód. A teraz idź.
            Blondyn przyglądał się jej przez chwilę, po czym odszedł. Stał na skrzyżowaniu ulic zaledwie od kilkunastu sekund, a wydawało mu się że to trwa wieczność. Nerwowo spoglądał to w prawą, to w lewą stronę sprawdzając czy nikt nie idzie. Był zły sam na siebie, chociaż nie wiedział dlaczego. Kradzież samochodu nie była jego pomysłem. Uważał to za kompletne wariactwo. Wszędzie było pełno policjantów! Gdyby ich przyłapali mogliby wsadzić ich do więzienia.
            Niall ponownie „obrzucił” spojrzeniem ulice i zamarł. W jego stronę zmierzało dwóch napakowanych policjantów, z bronią przypiętą do paska. Ugięły się pod nim kolana, ale mimo to szybko zareagował i pobiegł do Cali.
-Idą...
            Dziewczyna spojrzała nie rozumiejąc co ma na myśli.
-Dwóch policjantów... zaraz tu będą!- wykrztusił.
            Cala przez chwilę nie wiedziała co ma zrobić. Szybko wstała. Zdjęła bluzę i czapkę, i wrzuciła ja do kosza stojącego tuż obok. Podeszła do Nialla. Popchnęła go na maskę samochodu tak, że na niej usiadł.
-A teraz wczuj się w rolę bo inaczej nas zamknął.- powiedziała zdejmując gumkę z włosów. Odgarnęła je na jedną stronę i usiadła okrakiem na chłopaku. Wzięła jego ręce i położyła na swoich pośladkach.
-Co ty…
-Improwizuję…- wyszeptała wpijając się w jego usta.
            Chłopak był zaskoczony jej pomysłem, ale tak jak mu kazała miał zamiar „wczuć się w rolę”, więc odwzajemnił pocałunek. Przyciągnął ją do siebie i powoli wsunął jednał dłoń pod je bluzkę. Dziewczyna zadrżała pod jego dotykiem. Niallowi wydawało się jakby czas stanął w miejscu. Podobało mu się, chociaż doskonale wiedział, że nie powinno, a to sprawiało, że jeszcze bardziej nie chciał tego kończyć.
            Nagle usłyszał jak ktoś coś mówi, lecz słowa nie docierały do jego uszu. Dopiero gdy ten ktoś odchrząknął, Cala odsunęła się od niego i zeskoczyła z maski.
-Chciałbym zauważyć, że to jest miejsce publiczne.- odezwał się jeden z policjantów kręcąc z dezaprobatą głową. Blondyn oblał się rumieńcem.
-Tak. Przepraszamy.- odezwała się Cala.- No wie pan… mój chłopak dosłownie chwilę temu wrócił z Irlandii. Nie widziałam go ponad miesiąc… Stęskniłam się zanim…- podeszła do Nialla i się do niego przytuliła, a ten pocałował ją w czubek głowy. Chłopak starał się zachować spokój. Nie umiał kłamać. Na szczęście jego „dziewczyna” robiła to perfekcyjnie.
Policjanci przyglądali im się podejrzliwie przez chwilę.
-Rozumiem…- mruknął w zamyśleniu ten drugi.- Moja żona wyjechała do Stanów...
-Ale to nie zmienia faktu, że tak nie powinniście się zachowywać.- przerwał policjantowi jego kolega.
-Tak. To już się nie powtórzy.- powiedział Niall z takim spokojem w głosie, że sam siebie tym zadziwił.
-No dobrze, dzieci. A teraz stąd zmykajcie.- zaśmiał się ten drugi.
            Cala wraz z Niallem skinęli twierdząco głowami i wsiedli do samochodu. Na szczęście tuż przez tą całą „akcją” udało się jej otworzyć drzwi. Automatycznie sięgnęła ręką do stacyjki, gdzie znalazła klucze. Ucieszyła się. Rzadko się zdarza, że gdy ktoś kradnie samochód zastaje w środku kluczyki i nie musi odpalać kablami.
            Policjanci cały czas im się przyglądali. Dziewczyna odpaliła silnik. Wrzuciła bieg. Uśmiechnęła się wdzięcznie do policjantów mijając ich i odjechała. Gdy stała na skrzyżowaniu czekając aż inni uczestnicy ruchu przejadą, zobaczyła wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę stojącego kilka metrów dalej, który uważnie się jej przyglądał. Zaklęła w myślach. Znała go, aż za dobrze. Był przyjacielem jej narzeczonego. Była pewna, że ten widział całe to zajście i powie o tym Erikowi a ona będzie musiała się z tego tłumaczyć.
-Dlaczego mi i tylko mi przytrafiają się takie sytuacje...- jęknęła.
-Bo tylko ty mnie wyciągasz z domu?- zapytał Niall wbijając swój wzrok w obraz poza oknem samochodu. Starając się zrozumieć to co zaszło dosłownie klika minut temu. Przerażało go to, że to podobało mu się, chociaż  nie powinno. Od początku ich znajomości, Cala mu się podobała, ale nawet nie chciał, żeby coś z tego wyszło. Teraz miał tylko mętlik w głowie.
            Spojrzał kątem oka na dziewczynę, która zdecydowanie o czymś myślała i uśmiechnął się mimowolnie. Gdy zauważył, że ona patrzy na niego automatycznie odwrócił głowę.
            Cala widząc jego reakcje sama się uśmiechnęła i pokręciła głową z dezaprobatą.
-Wyjmij z mojej kieszeni telefon i wybierz numer Harry’ego.- powiedziała zmieniając bieg.
            Chłopak spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. To polecenie wydawało my się co najmniej wyjątkowo niestosowne.
-Na co czekasz?- ponagliła go.
-A nie możesz zrobić tego sama?- poczuł suchość w gardle.
-Gdybym mogła to bym ci nie kazała...
            Niall przełknął gulę w gardle i sięgnął do jej kieszeni.
            Dziewczyna poprawiła się na siedzeniu, żeby blondyn mógł łatwiej dostać się do jej kieszeni.
            Chłopak nie wiedział czemu bał się to zrobić. Uważnie się je przyglądając jednym ruchem wyjął jej telefon z kieszenie. Zrobił to co mu kazała.
            Po chwili odezwał się głos po drugiej stronie.
-Harry, weź któregoś z chłopaków i przyjedźcie pod magazyny. Musicie coś zrobić. Reszty dowiesz się na miejscu.- powiedziała po czym się rozłączyła.
            Teraz pozostał jej tylko jeden problem na głowie. Rozmowa z jej narzeczonym…